X
 

     Cienka smuga dymu ulatywała w przejrzyste, niebieskozielone niebo przed kolumną jeźdźców...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
— czyż nie śmiano się z mitycznych bogów? Nawet zjawiska pełne powagi, ba — tragiczne, bywają przedmiotem żartów...
»
— Wszystko w porządku? — Jane podeszła szybko, przed fotelem Adriana, do łóżka męża...
»
Po jakichś pięciu minutach zapadałem zwykle w rodzaj półsnu, po czym roztaczałem przed sobą taką wizję: Oto w moim ciele wyraża się doskonałość Boga...
»
276Diddleya, i wyst�pi� przed sze�ciotysi�czn� widowni� festiwalu zapowiedziany przez Boba Dylana, z kt�rym jamowa� wcze�niej w znanym temacie Shake, Rattle And...
»
Tak twierdzi Brandes, żyd z Kopenhagi, który przez 22 lata był przeciwnikiem sjonizmu, aż wreszcie wyraźnie wyznał przed światem całym, że nie widzi...
»
Pewnego dnia obserwowany przez Serkisofa chłopak znów wyruszył przed siebie bez celu i wtedy na dworcu autobusowym udało mu się odnaleźć „to coś", co mogło...
»
– Dom, z którego przed chwilą wyszłaś – przytaknął kot...
»
Simonides i Estera przybyli przed kilku dniami z Antiochii; ciężka to była podróż dla kup- ca, bo przebył ją w lektyce, do dwóch umocowanych wielbłądów,...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Brede skulił się pod kurtką, żeby osłonić uszy przed wiatrem, kiedy oddział z trudem szedł przez kopce ubitego śniegu na drodze do Fenardu.
W przeciwieństwie do Brede’a Kadara miała na głowie wełnianą czapkę. Oboje nosili grube, obszyte baranicą rękawice.
– Przeklęty wiatr...
– Zawsze coś przeklinasz, Vorban.
– Zamknij jadaczkę, Sestal.
Brede i Kadara wymienili spojrzenia i pokręcili głowami.
– A niby dlaczego? Za wiele narzekasz. Przynajmniej nam płacą. Chcesz być wieśniakiem? Siedzieć zagrzebany w tym śniegu i czekać, aż wiosna zamieni wszystko w błoto?
– Za co płacą... za odmrażanie tyłków przy ściganiu złodziei, którzy nie są złodziejami? Tylko patrzeć, jak będziemy walczyć z żołnierzami Certis. I co wtedy?
– Już dobra – warknął dowódca oddziału.
Kadara wpatrywała się w dym.
– Założę się, że to następny handlarz.
– W powrotnej drodze – dodał Brede.
– Skąd możesz wiedzieć? – zapytał Vorban jadący za Brede’em.
Brede odwrócił się w siodle.
– W ten sposób dostają swoje towary i pieniądze, a Spidlar nic z tego nie ma. Nie krzywdzi to ich kupców, tylko naszych.
– Już dobra – powtórzył dowódca oddziału.
– ...już dobra... – przedrzeźniał Vorban na tyle cicho, żeby słyszeli to tylko jadący obok.
Jeźdźcy posuwali się mozolnie przez ubity, pokryty cienką warstwą lodu śnieg, który zamarzł, stopił się i znowu zamarzł.
– Sprawdźcie broń.
Na wzgórzach na wprost nich płonął ogień, a na wzgórza na wschodzie wjeżdżała kłusem grupka jeźdźców, prowadząc trzy konie i zostawiając za sobą dymiące wozy, Mieli na sobie ciemną purpurę Gallos.
– ...psiakrew... – wymamrotał Vorban.
Brede i Kadara spojrzeli po sobie bez słowa.
– ...światło i ciemność... psiakrew... – powtórzył Vorban.
LXXV
Szczupły mężczyzna w bieli spojrzał ponownie na przedmiot na stole, a potem na skrzynkę, z której go wyjął. Cofnął dłonie od ciemności, która otaczała jedno i drugie.
– Gdzie to dostałeś, Fydel?
– U kupca imieniem Willum. W Fenardzie – odpowiedział brodaty mężczyzna, również w bieli, chociaż on nie nosił ani biało-złotych gwiazd na kołnierzu, ani amuletu na szyi.
– Wygląda na coś z Recluce.
– Przy pogardzie czarnych do skomplikowanych zabawek? – prychnął flegmatyczny biały mag. – Nie twierdzisz chyba, że ci twardogłowi konserwatyści pozwoliliby na coś takiego, co, Jeslek?
– Raczej nie. Ale połączenie naturalnego drewna, czarnego żelaza i ładu... kto jeszcze mógłby to wytworzyć? Czy kupiec powiedział, gdzie to dostał?
– Z początku nie chciał. Przycisnąłem go trochę. Spocił się, ale nie powiedział. Zanim mnie zobaczył, mówił ludziom, że to cudowna zabawka, którą przywiózł z daleka. Ktoś zapytał go, czy zrobiły ją te czarne diabły. Roześmiał się tylko i powiedział, że nie pochodzi z aż tak daleka. Dopadłem go później... odpowiedział na parę pytań. Zanim... ach...
– Nie użyłeś chyba ognia chaosu, idioto?
– Nie jestem aż taki tępy. Normalne tortury działają zupełnie dobrze. Potem wywieźliśmy go na główną drogę i upozorowaliśmy jeszcze jeden rabunek na trakcie. Ludzie z Gallos tak właśnie pomyśleli.
– Jesteś straszliwie płodny w iluzje. Czy to rozsądne?
Fydel wzruszył ramionami.
– Spalony i splądrowany wóz był realny.
– Czego się dowiedziałeś?
– Rzemieślnik, który to zrobił, mieszka w Diev. Nazywa się Dorrin. Nikt o nim nie słyszał.
– Gdzie jest Diev? To gdzieś w pobliżu Westhorns, prawda?
– To niewielki port i górnicze miasteczko na wybrzeżu. Jakieś sto kayów na północny zachód od Spidlarii.
– Mogłoby być nawet gorzej – zamyślił się na głos wyższy mag o złotych oczach.
– Co? – Wzrok powolnego maga przeniknął ku zabawce na białym dębowym stole.
– Hm... więc podnieś ją i potrzymaj.

Powered by MyScript