.. A wiesz, że byłby z ciebie wcale dobry senator rzymski?... Cezar źle zrobił, że nie zatrzymał nas przy sobie. Nie bylibyśmy przecie pozwolili zaszty- letować go tym patrycjuszom rzymskim, którzy pierzchali przed nami na polach bitew!... Gdym w pewien czas po powrocie do domu dowiedział się o zabójstwie Cezara, doświad- czyłem na tę wieść jakiegoś pomieszanego, szczególniejszego uczucia. Naturalnie, nie mo- głem mu zapomnieć całego zła i krzywd, które nam wyrządził, jego okrucieństw w Armoryce, Avaricum, Alezji, Uxellodunum, jego barbarzyństwa względem syna Celtila, względem Luktera Kadurka i tylu, tylu innych dzielnych. Lecz kto walczy kilka lat pod rozkazami wo- dza, ten musi się przywiązać choć trochę do niego, a zwłaszcza gdy ten wódz zawsze prowa- dzi do zwycięstwa. Dwie też są dla mnie pamiętne rocznice, dwa dni w roku, w które bywam smutny: pierw- szy z nich to dzień, kiedy Wercyngetoryks złożył swój miecz u stóp zwycięzcy, drugi – kiedy Cezar został zakłuty. Czyżby było dwóch ludzi we mnie?... Czy może bliski jestem zostać z Gala Rzymianinem, jak się to już niemal stało z Galami na południu?... Och, nie! Nie!... Gdy się zastanawiam głębiej nad swymi uczuciami, przychodzę do wniosku, że, być może, nie zachodzi nawet tak znów wielka sprzeczność w tym, że żywię cześć dla obu mych dawnych wodzów. Mam nie tylko wiele szacunku i podziwu dla geniuszu wojennego Cezara, ponadto wdzięczny mu jestem, iż prowadząc nasze wojsko galijskie po pełnych sławy drogach przod- ków naszych, wskazał nam także drogę do sławy w przyszłości. Jaka będzie ta przyszłość? Nie wiem. Ale Rzym sam wziął na się zadanie połączenia wszystkich naszych odosobnionych dotychczas plemion galijskich pod jarzmem jednej władzy zwierzchniczej; zmusił nas zapo- mnieć w niedoli ogólnej nasze odwieczne współzawodnictwa i waśnie, kładąc koniec temu rozdziałowi pomiędzy nami, który był przyczyną naszej słabości, a jego zwycięstw; w końcu zaś uzbroił nas przeciwko sobie w umiejętność sztuki wojennej. Toteż nasze ciężkie doświad- czenia mogą stanowić posiew przyszłości, nie przewidywanej przez Rzym i Cezara, gdyż bóstwo czuwające nad losami Galii przewyższa ich swą mądrością. Przeczuwam, że przyjdzie dla synów Teutatesa świetna chwila odwetu. I kto wie, czy kto z naszych prawnuków nie odziedziczy nawet tego panowania nad światem, które Rzym chce dzierżyć na swą wyłączną własność. Powiecie może, że to są niedorzeczne marzenia? Bogowie widzą dalej niźli śmier- 163 telnicy. Rozumiecie więc, dlaczego moja nienawiść do Cezara, którą żywiłem dawniej, zła- godniała obecnie – i to tak znacznie. Lecz nieszczęsny syn Celtila, tak przedziwnie szlachetny, taki światły, tak mężny?... Ach! Tego kocham bez zastrzeżeń, podziwiam i wielbię bez miary i cześć dla niego zlewa się w mym sercu w jedno prawie z czcią bogini Ojczyzny!... On był moim pierwszym najukochań- szym, najbardziej przeze mnie szanowanym wodzem ze wszystkich, których miewałem póź- niej nad sobą, i – przysięgam na Kamula! – pozostałem mu wiernym nawet w swych walkach pod znakami Cezara!.... Zapewne, słodkie to jest sercu wojownika przebiegać w zwycięskim pochodzie dalekie krainy, widzieć pierzchające przed sobą w popłochu szeregi Wojska rzym- skiego, tłumy barbarzyńskich sprzymierzeńców, królów Azji i Afryki, unoszonych w galopie przez oszalałe ze strachu wspaniałe rumaki. Lecz nic nie dorówna rozkoszy narażania co- dziennie życia w najbardziej nierównej walce, znoszenia głodu i chłodu, gdy się to wszystko czyni dla obrony kraju, który widział nasz pierwszy uśmiech i strzeże grobów przodków na- szych. Dla tej to tylko ziemi rodzinnej, tej świętej ziemi płodnej w żniwa i dzielne serca, dla tych łąk, lasów i pól naszych, gdzie spośród złotych fal zboża, które nas karmią, wyglądają wdzięczne główki bławatków – zaprawdę pięknie jest umrzeć lub zwyciężyć!... O roku przeklęty i błogosławiony! Roku o zimie surowej i burzliwym lecie, w którym przeżyliśmy wszystkie radości i nadzieje zwycięstwa oraz wszystkie męki konania! Roku Gergowii i Alezji! Jeśli pomiędzy wszystkimi latami mego długiego żywota jest taki rok, któ- ry chciałbym przeżyć raz jeszcze, to z pewnością byłby ten właśnie!... Nie tylko nie żałuję, żem zniósł w nim tyle ciężkich przejść, cierpień i rozpaczy, lecz gdyby nawet stał się dla mnie ostatnim, uważałbym, iż zszedłem ze świata syt życia. Tak, zostaliśmy pokonani. Ale prawo może być po jednej stronie, a powodzenie po drugiej. Rzymianie mogli się później przekonać o tym na podstawie własnego doświadczenia. Nie żałujcie więc tego roku, dzieci moje, jak to czynią niektórzy fałszywi mędrkowie dni dzisiejszych pod pozorem, że ponieśli- śmy wówczas straty nadmierne i nie usprawiedliwione rozsądkiem. Czyż godność człowieka
|