Pół setki ludzi stało wokół płonącej szopy. – …pieprzone gnojki... – Znajdźcie strzały... – Do łodzi! Niech nas zabiorą! Dorrin odrzucił opończę światła i zjechał w boczną drogę – miał nadzieję, że prowadzi na drugi koniec kanału. U wylotu drogi zawrócił z powrotem w stronę wody i na chwilę odrzucił zasłonę. Czarny Diament unosił się na wodze jakieś dwa rody od nabrzeża. Kilku żołnierzy Spidlaru stało na głównym pokładzie Diamentu. Kilkunastu najwyraźniej utkwiło w pułapce pomiędzy motłochem i wodą. Dorrin ujrzał Kadarę: miała zmierzwione włosy i posiniaczoną twarz. Sznury okrutnie kaleczyły jej połamane ramię. Rylla niosła Frisę, dziecko płakało. Wypatrywał jedwabistych, krótkich brązowych włosów i szerokich ramion. Na rufie ramię w ramię, z nagimi mieczami stało czworo innych: Yarrl, Reisa, Petra i Liedral. Pod nimi stali żołnierze. Dorrin zauważył, że Tyrel – albo ktoś inny – zamknął luk silnika. Z komina unosiła się nikła smużka pary. Dorrin odetchnął głęboko i przyjrzał się pozycjom żołnierzy. Oficer kłócił się z Yarrlem. – Uruchom to”. – Nie wiem jak. Tylko mistrz Dorrin wie jak... – Yarrl wpatrywał się w brzeg. Dorrin westchnął i spiął Meriwhen do galopu. Uderzyli w wodę i kowal użył wszystkich sił, aby owinąć się światłem, gdy klacz płynęła już w stronę statku. – ...to tylko jakiś cholerny koń... – ...nawet on nie chce zostać tu na pastwę białych... Oczy Dorrina płonęły, kiedy stanął w strzemionach i jedną ręką podciągnął się na wąską klamrę rumpla. Jego desperacki skok zepchnął Meriwhen głębiej pod wodę. Drugą ręką ściskał laskę i piął się w górę, aż mógł przechylić się przez reling. Oczy ciągle go piekły, kiedy słyszał, jak Meriwhen szamocze się bezradnie wokół steru, ale zmusił się do pójścia naprzód, wciąż osłonięty tarczą światła, wciąż ślepy, dopóki nie stanął na głównym pokładzie. Stanął za ostatnim żołnierzem i podniósł laskę. Laska uniosła się i opadła, tak samo jak żołnierz i opończa Dorrina. Dwóch innych odwróciło się gwałtownie i Dorrin uderzył raz, drugi... Za drugim razem chybił. Ale żołnierz ciął celnie i ból, jak biały ogień, przeszył ramię. Żołnierz już nie podniósł miecza, przecięty na dwoje mieczem Yarrla. Siedem ciał leżało na pokładzie, między innymi Pergun. Dorrin ściskał ramię, krew zalewała mu również oczy. Rylla rozdarła koszulę i zaczęła zasypywać ranę sproszkowaną astrą. – Siadaj! – warknęła. – Musimy uciekać. – Oni się tym zajmą... Kiedy Czarny Diament kołysał się na spienionej wodzie, żołnierze na nabrzeżu wyrwali się z tłumu i zaczęli skakać do kanału. – Zabierz nas... zapłacimy ci... – ...wszystko... Yarrl przekonał Tyrela, żeby otworzył maszynownię i obaj, rozmawiali, kiedy Rylla bandażowała ramię Dorrina. Yarrl zszedł na dół, a Tyrel pospieszył na rufę, do steru. Dorrin uśmiechnął się z ulgą, słysząc parskanie silnika, gdy ten zaczął się obracać. Wyczuwał nikłe wibracje czarnych żelaznych łopatek. Fffffuuuppphhh... fuupp... fuupp... Silnik i koło zamachowe nabierały prędkości, wpadając w rytm równiejszy nawet niż podczas prób. – Tylko spokojnie... – ostrzegła Rylla, gdy Dorrin pokuśtykaj w stronę silnika. Stanął przy luku i spojrzał na Yarrla. – Wszyscy mieliśmy nadzieje, że ci się uda. – Mężczyzna nie przestawał wrzucać węgla do kotła. – Musimy przykręcić śrubę. – Ty... się tym... zajmij... – wysapał starszy kowal. Dorrin powoli przesunął sprzęgło i wypuścił oddech, kiedy tłok i koło wciąż nabierały prędkości. Obserwował, jak Czarny Diament sunie w morze, dopóki ciśnienie nie przekroczyło znacznie minimalnego poziomu pracy. Wtedy otarł czoło i wydostał się na pokład. Pergun leżał na deskach, ale na plecach, oddech miał płytki. Rylla spojrzała bezradnie na Dorrina. Merga również.
|