- Zawiozę panią, dokądkolwiek pani zechce. Za darmo. - Nie trzeba - odparła Olivia. Wysiadła z taksówki. Kierowca spojrzał na nią ze smutkiem. Pomachała mu ręką, gdy odjeżdżał. Potem osłoniła dłonią oczy. Wyblakły neon głosił: EAGER BEAYER - TANIEC EROTYCZNY Zadrżała. Chyba na samo wspomnienie. Nigdy tu nie była, ale znała to miejsce. Znała te brudne półciężarówki stłoczone na parkingu, tych kręcących się bez celu mężczyzn, przyćmione światła, nieprzyjemną lepkość stalowej rury. Ruszyła do drzwi, dobrze wiedząc, co znajdzie w środku. Matt obawiał się powrotu do więzienia. Tutaj, przed nią, było jej więzienie. W nim mieszkała Candi Cane. Przed laty Olivia Hunter próbowała odesłać w niebyt Candace „Candi Cane" Porter. Teraz ta dziewczyna wróciła z całym bagażem złych doświadczeń. Zapomnijcie o tym, co mówią wam znawcy: można zapomnieć o przeszłości. Olivia wiedziała o tym. Mogła wepchnąć Candi do jakiegoś zakamarka, zamknąć drzwi, wyrzucić klucz. Prawie to zrobiła - chciała zrobić - ale było coś, co sprawiało, że te drzwi nie dawały się zamknąć, choćby nie wiadomo jak mocno je pchała. Jej dziecko. Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. O Boże, pomyślała. Czyżby moja córka tu pracowała? Błagam, nie. Była czwarta po południu. Wciąż sporo czasu przed spotkaniem o północy. Mogła pójść gdzie indziej, na przykład znaleźć restaurację Starbucks lub pokój w motelu i przespać się trochę. Zdrzemnęła się w samolocie, ale wciąż była niewyspana. Zaraz po lądowaniu Olivia zadzwoniła do biura FBI i poprosiła o rozmowę z Adamem Yatesem. Kiedy połączono ją z gabinetem dyrektora, odłożyła słuchawkę. Zatem Yates naprawdę pracował w FBI. Zapewne Dollinger też. Co oznaczało, że dwaj agenci FBI próbowali ją zabić. Nie aresztują jej ani nie zatrzymają. Za dużo wiedziała. Przypomniały jej się ostatnie słowa Clyde'a: „Tylko powiedz mi, gdzie jest ta...". Wszystko zaczynało nabierać sensu. Krążyły plotki o tym, że Clyde nagrywa i szantażuje klientów. Pewnie próbował szantażować niewłaściwego faceta - Yatesa albo jakiegoś jego znajomego. Ten jakoś trafił do biednej Cassandry. Czy ona miała te kasety? Czy była na nich? Stojąc tam i patrząc na napis BUFET EAGER BEAYER 4.99 $, Olivia skinęła głową do swoich myśli. Pewnie tak było. Ruszyła w kierunku drzwi frontowych. Powinna zaczekać i wrócić tu później. Nie. Bramkarz obrzucił ją zdziwionym spojrzeniem. Kobiety nie przychodzą do takich lokali same. Czasem jakiś facet przyprowadzi tu swoją dziewczynę. Ta udaje wyzwoloną. A może ma lesbijskie skłonności. Wszystko jedno, kobiety nie przychodzą tu same. Kiedy weszła, obróciło się w jej stronę kilka głów, ale nie tyle, ile można by się spodziewać. W takich miejscach ludzie mają spowolnione reakcje. Powietrze było lepkie jak syrop, zatęchłe. Światła przygaszone. Gęby rozdziawione. Większość klientów zapewne wzięła ją za pracującą tu dziewczynę lub lesbijkę, czekającą, aż kochanka skończy pracę. Z głośników płynęły dźwięki Don 't You Want Me Human League, utworu zaliczanego do klasyki już wtedy, kiedy Olivia jeszcze tańczyła. Retro, ale zawsze lubiła tę piosenkę. W takim lokalu muzyka miała być dodatkową seksualną podnietą, ale jeśli dobrze wsłuchałeś się w słowa, Paul Oakley, lider zespołu, dawał ci odczuć ból złamanego serca. Tytułowe słowa nie były zachętą. Wyrażały bezgraniczną rozpacz. Olivia wybrała stolik z tyłu. Na scenie występowały trzy tancerki. Dwie spoglądały w dal. Jedna zajmowała się klientem, udając namiętność, zachęcając go, żeby wetknął jej kilka banknotów w stringi. Zrobił to. Olivia popatrzyła na widownię i zdała sobie sprawę z tego, że nic się tu nie zmieniło od czasu, gdy przed dziesięcioma laty pracowała w takich salach jak ta. Mężczyźni należeli do tego samego rodzaju. Jedni mieli obojętne twarze. Inni głupawe uśmiechy. Niektórzy udawali beztroskich lub wyniosłych, jakby byli ponad to. Jeszcze inni agresywnie trzaskali kuflami o stoły, z nieskrywaną wrogością spoglądając na dziewczyny, jakby domagając się odpowiedzi na odwieczne pytanie: „I to już wszystko?". Dziewczyny na scenie były młode i naćpane. To się rzucało w oczy. Jej dawna współlokatorka, Kimmy, miała dwóch braci, którzy przedawkowali. Kimmy nie tolerowała ćpania. Dlatego Olivia - a raczej Candi - zaczęła pić, ale Clyde Rangor zabronił jej tego, kiedy zaczęła zataczać się na scenie. Clyde jako terapeuta. Niesamowite, ale tak bywa. Tłuszcz z podłego żarcia unosił się w powietrzu, raczej przywierając do skóry, niż drażniąc powonienie. Kto jada takie świństwa? - zastanawiała się w duchu. Kotlety pamiętały kadencję Cartera. Hot dogi gotowane aż do kompletnego zaniku. Frytki tak tłuste, że prawie nie dawało się ich chwycić palcami. Spasieni mężczyźni tłoczyli się wokół półmisków i nakładali całe sterty tego obrzydlistwa na styropianowe tacki. Nawet w tym słabym świetle Olivia niemal widziała, jak zapychają się ich tętnice. Niektóre takie lokale nazywały się „klubami dla dżentelmenów". Chodzili do nich biznesmeni w garniturach, zachowujący się bardziej cywilizowanie. Eager Beaver nie miał takich pretensji. Tu było więcej tatuaży niż zębów. Wybuchały bójki. Bramkarze mieli więcej sadła niż mięśni, ponieważ muskuły są tylko na pokaz, a ci faceci naprawdę mogli skopać komuś tyłek.
|