Elliott przewrócił się na bok i wsunął rękę pod poduszkę...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Krasnoludy ruszyły do przodu zwartą grupą, przez cały czas walcząc z ogarniającą ich rozpaczą, a Hornborin wysoko uniósł rękę z Pierścieniem i ruszył w...
»
Franciszek Józef wyszedł zza biurka, przyjął hono­ry i wyciągnął rękę...
»
Westchnęła głęboko i przyłożyła rękę do piersi, nie wiedząc, czy ból jest fizycznej, czy psychicznej natury...
»
Nagle Teresa van Hagen zdjęła lewą rękę ze steru i wskazała w dół...
»
krzyże i ikony, które mieli z sobą, a oni jego krzyż i prawą rękę...
»
Wyciągnij rękę, żeby Wilk mógł ją powąchać - ponaglił go Jondalar...
»
odnosił z wrogim spokojem — będzie cofał swą rękę...
»
Wyciągnąłem rękę i zapaliłem światło...
»
Skrzynkę z dokumentami wsunąłem pod łóżko, starannie zamknąłem okna i drzwi, i pomaszerowałem do małej restauracyjki, która mieściła się na...
»
Daryl złożył swój telefon i wsunął go do wewnętrznej kieszeni marynarki...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Ogarnęła go senność. Chciał czuwać, ale powieki miał ciężkie i zapadał coraz głębiej w sen. Wylądował na planszy do gry i jego nogi jakby zaczęły w niej grzęznąć. Nagle zobaczył ścieżkę wytyczoną przez małe świeczki, palące się złotym płomieniem, ścieżkę z pastylek “M i M", które ułożył dla swego przyjaciela potwora. Wtem ta dróżka zmieniła się w piękną drogę prowadzącą w, świat, więc ruszył nią.
4
Pozaziemski naukowiec obudził się następnego ranka, nie wiedząc, na jakiej planecie się znajduje.
- Chodź, musisz się ukryć.
Elliott wepchnął starego botanika do schowka i zamknął za nim drzwi. W chwilę potem cały dom wstał. Botanik słyszał głos starszego chłopca i matki. Skulił się w schowku, gdy matka weszła i powiedziała:
- Już czas do szkoły, Elliott.
- Jestem chory.
Pozaziemski zerknął przez listewki zamkniętych drzwi. Chłopiec wrócił do łóżka i jakby prosił o coś wysoką, wiotką postać, która włożyła mu do ust małą rurkę i wyszła z pokoju. Chłopiec szybko wyjął rurkę i potrzymał chwilę pod lampą, znajdującą się przy jego głowie. Gdy usłyszał kroki matki, szybko włożył ją z powrotem do ust. Sędziwy naukowiec pokiwał głową. To stary trik, znany nawet w galaktyce.
- Masz gorączkę.
- Tak sądziłem.
- Wczoraj wieczorem czekałeś na dworze na tego stwora, prawda?
Chłopiec przytaknął.
Kobieta skierowała się do schowka. Pozaziemski skulił się w kącie, ale ona wsunęła tylko rękę, wyjęła kołdrę, która leżała na górnej półce, i położyła ją na łóżku chłopca.
- Dasz sobie radę beze mnie? Mogę iść do pracy?
Zapewne znów ją nabiera, ale ostatnio źle sypiał. Ma jednak nadzieję, że nie bierze on jakichś dziwacznych leków, które wywołują stan podniecenia i nerwowość. Jego oczy wyglądały trochę niesamowicie, ale oczy jego ojca też często się rozszerzały. Może to dziedziczne.
- Dobrze - powiedziała - zostań w domu. Ale żadnej telewizji, rozumiesz?
Odwróciła się i wyszła z pokoju. Nagle zatrzymała się i spojrzała na futrynę drzwi.
- Ten przeklęty pies znów obgryza drewno. Chyba oblepię mu zęby gumą.
Zeszła do hallu, ale po kilku schodkach przystanęła, jakby przetoczyła się nad nią jakaś fala. Gdy odzyskała równowagę, dotknęła ręką czoła. Czuła słabiutkie drgania, jakby jej głowę pogłaskała wróżka. Po chwili wrażenie to znikło.
Otworzyła drzwi do pokoju Gertie. Dziewczynka, siedząc na łóżku, powiedziała:
- Mamusiu, śnił mi się seksualny maniak.
- Naprawdę?
- Miał długą, śmieszną szyję i duże, wyłupiaste oczy...
- Czy był w płaszczu nieprzemakalnym?
- Nic nie miał na sobie.
Rzeczywiście, tak mógł wyglądać zboczeniec, pomyślała Mary, ale dłużej się nad tym nie zastanawiała.
- Czas na śniadanie. Idź, pomóż Michaelowi.
Weszła do łazienki, żeby szybko się umyć bardzo drogim mydłem, które rozpuszczało się szybciej niż lód. W ciągu dwóch dni duży kawałek zmienił się w malusieńki, przezroczysty płatek. Ale podobno zapobiega powstawaniu zmarszczek i wyprysków. Tak twierdziła jej przyjaciółka. Namydliła twarz, mydło znikło zupełnie. Tak to właśnie jest. Sześć dolarów diabli wzięli!
Wytarła policzki i powrócił sen z ostatniej nocy: sen o mężczyźnie, bardzo niskim, z ogromnym brzuchem i zabawnym, kaczkowatym chodem. Chyba był to zboczeniec. Myślała o tym w czasie śniadania i idąc na podjazd, gdzie Michael, który uczył się jeździć, wyprowadzał tyłem wóz na ulicę.
- Możesz jechać, mamo - rzekł, stojąc już przy samochodzie.
- Dziękuję, kochanie - odparła, siadając za kierownicą.
Nacisnęła sprzęgło, dała za dużo gazu iż piskiem ruszyła naprzód. Michael pomachał jej.
Elliott, gdy tylko usłyszał, że odjechała, wyskoczył z łóżka i otworzył schowek. Pozaziemski naukowiec znów się skulił.
- Hej, wyłaź stamtąd! - zawołał chłopiec, wyciągając rękę.
Stary botanik niechętnie zakołysał się na swoich nogach i rozejrzał dokoła. Zobaczył różne przedmioty o dziwnych kształtach, głównie z plastiku. Swojsko wyglądało jedynie biurko, lecz było za wysokie dla kogoś o tak krótkich kończynach. Czy myślał może o napisaniu listu i wysłaniu go na Księżyc?
- Jak mam do ciebie mówić? - zapytał Elliott, patrząc w niewielkie płonące oczy potwora. Stary botanik poczłapał do przodu i Elliott odsunął się na bok, żeby go przepuścić.
- Jesteś z kosmosu, prawda?

Powered by MyScript