kiedy przechodził; a jeżeli zaczynał biec, gonili go z krzykiem...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...
»
Kiedy korzystasz z biblioteki open-uri, wystarczy, że wpiszesz instrukcję open() z adresem URL, a skrypt zwróci odpowiednią stronę WWW...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Wiedział, do najdrobniejszych szczegółów, jak zostanie przez nich potraktowany; gdy my-
ślał o ich złośliwych figlach, był tym tak poruszony, że wprost nie mógł spokojnie usiedzieć.
A gdy doszedł do tego punktu, kiedy chłopaki urządzają nań obławę, mimo woli kurczył nogi
i robiło mu się na przemian zimno i gorąco.
O samym swym czynie nie myślał bynajmniej. Półmrok, w którym go popełnił, zasnuwał
jeszcze jego umysł, nie przypominał sobie zatem już żadnych szczegółów zajścia. Pozostało
mu jedynie jakieś dziwne uczucie wkoło szyi, tam gdzie dotykał jej kołnierz koszuli, oraz
rodzaj ucisku gdzieś w głowie, jak gdyby ktoś dotykał mózgu pałką i nieustannie go naciskał.
Ten ucisk odczuwał przez całe życie, raz słabiej, to znów mocniej; przeważnie słabiej, ale
kiedy Jörgen czuł się wyczerpany, jak obecnie, doznawał wrażenia, jak gdyby ktoś skuwkę
laski mocno opierał o jego głowę. Wtedy opuszczały go jego nieliczne myśli i wszystkie pra-
gnienia i czuł, że popada w wielką pustkę.
Nikt nie będzie chciał się z nim zadawać, nawet wtedy, gdyby został czeladnikiem – ani
nawet żadna służąca, a cóż dopiero córka gospodarza lub organisty! Czuł to i opanowało go
uczucie najczarniejszego osamotnienia.
Wtedy spotkał się z ich miłym powitaniem, które było niby promień słońca, przenikający
przez gęste ciemności. Oszołomiło go to całkowicie, jak człowieka nagłe światło błyskawicy
– wszystko wirowało mu przed oczami. I wśród tej pełni światła, zdawało mu się, że rozpo-
znaje, iż nie mogą to być zwykli ludzie, lecz – anioły. Już dawniej słyszał o aniołach, które
zstępowały do nieszczęśliwych i opuszczonych.
Skinęły mu głową, chociaż wiedziały co uczynił i dlaczego; przecież wszyscy wiedzieli.
Skinęły mu głową – stało się to dlań jedynym dźwiękiem, kawałkiem melodii. Prostowało mu
plecy, pracował z ochotą i był gotów z robotą, ale nie poszedł do kościoła, lecz powędrował
na gościniec – one skinęły mu głową. Szedł dalej w rozżarzonym słońcu, rzucił się do rowu,
gryzł trawę, śmiał się i płakał – one skinęły mu głową. Przez cały czas widział przed sobą
dwa oblicza o świeżych barwach, odcinające się na tle błękitnego nieba i białego pyłu drogi –
oblicza które uśmiechały się doń przyjaźnie.
Szedł dalej, rzucał się na trawę i znów podnosił bez powodu i celu ale zawsze w tym sa-
mym kierunku, aż dopóki nie stanął przy ich wozie. Tam położył się i rozmyślał nad ich po-
zdrowieniem, przez cały dzień nie myślał o niczym innym, miał bezustannie przed oczyma
ten ich ukłon i uśmiech.
A jeszcze ich uprzejmość na drodze powrotnej – było dosyć uciechy na wiele dni. Wszak-
że szczęście uczyniło go wymagającym, i teraz kiedy spacerowały po ogrodzie lub udawały
34
się na żniwa, a zapomniały czasem spojrzeć w górę – poruszał nieco swymi narzędziami, do-
póki nie spojrzały i nie skinęły doń.
Najczęściej kłaniała mu się panna Helga, a może najwięcej uwagi zwracał na jej ukłon. W
dzień i w nocy unosiła się w jego wyobraźni, a jego ograniczony mózg pracował. Ukochaną
majstra była bogata wdowa po gospodarzu! A córka organisty, na północ od torfowiska wpu-
ściła do siebie przez okno prostego parobka! A on sam będzie wkrótce czeladnikiem, majster
mówił przecież o tym często „Jörgenie, to świetnie – mówił – wkrótce możemy zacząć szyć
coś nowego". Dlaczego panna Helga pozdrawiała go zawsze? Dlaczego właściwie? Po prostu
go kochała.
Myśl ta wkrótce stała się dla niego pewnikiem i wydała mu się tak naturalna, że zrzucał do
ogrodu różne drobnostki, które przeznaczył dla panny Helgi – grzebień, znaleziony na go-
ścińcu, małe blaszane pudełeczko, kupione za 25 groszy, a zostawione kiedyś przez majstra
na ladzie. Były to jedyne pieniądze, jakich Jörgen był posiadaczem, od wielu lat; wydanie ich
wymagało więc dużej ofiary.
Myśli jego przybierały najfantastyczniejszy obrót, wyobrażał ją sobie w niebezpieczeń-
stwie i przeleżał raz całą noc pod gankiem, przed jej drzwiami, chociaż zwykle nawet mysz
wzbudzała w nim strach. Było to chłodnej nocy jesiennej. Czasami chwytał go strach, że ona
nie jest pewna wzajemności i cierpi z tego powodu. Wtedy z zapałem kiwał jej głową, ona
odpowiadała, i znów czuł się uspokojony. Myślał też o tym, ażeby zaproponować jej i matce,
że w tajemnicy zreperuje jej obuwie skórą należącą do majstra; mogły by w ten sposób zaosz-
czędzić pieniędzy.
Pewność, że jest wybrańcem krzepiła jego samopoczucie. I to, czego nie mogła dokonać
modlitwa, strach i kontrola, tego dokonało jego nowe uczucie. Miłość dodała mu takiej pew-

Powered by MyScript