- A sprowadza siê to do jednego, bracia - wszyscy stajemy siê pos¹gami w Domu Œmierci, bez wzglêdu na to, jakie ¿ycie wiedliœmy. Wszechœwiat nigdy nie dziêkuje. Ten, który daje, nigdy nie otrzyma zwrotu... O ty, Który Byæ Mo¿e Istniejesz, dlaczego stworzy³eœ rzeczy takimi, jakimi s¹ i je¿eli zaprawdê je takimi stworzy³eœ, to dlaczego? Próbowa³em s³u¿yæ Tobie i Ksiêciu, Wcieleniu Twojemu. Dlaczego mnie to spotyka? Miejsce na koŸle przy woŸnicy i nora za schronienie... I dobrze, ¿e Set walczyæ bêdzie z Tym, Co Nie Ma Imienia bez swojej cudownej rêkawicy... Co?! Madrak podnosi wzrok i dostrzega pos¹g, którego tam uprzednio nie by³o. l jeszcze coœ - w przeciwieñstwie do innych figur, ta siê porusza! G³ow¹ jest ³eb czarnego psa. Strzyka i zawija czerwonym jêzorem. - Ty?! Jakeœ siê ukry³ przed Vraminem?! I Jak uszed³eœ Tyfonowi?! - To mój Dom i wieki przemin¹ nim obcy pozna jego wszystkie sekrety. Madrak wstaje i puszcza laskê w ruch. - Nie bojê siê ciebie, Anubisie! Walczy³em w ka¿dym klimacie, wszêdzie, gdzie tylko byli ludzie gotowi na przyjêcie S³owa. Wielu wys³a³em do tego Domu i sam przybywam tu jako zwyciêzca, a nie ofiara! - Przegra³eœ ju¿ dawno temu, Madraku, i dopiero teraz zda³eœ sobie z tego sprawê. - Milcz, kojocie! Stoisz przed tym, w którego rêkach jest twoje ¿ycie! - A ty przed tym, od którego zale¿y twa przysz³oœæ. - Co chcesz przez to powiedzieæ? - Wspomnia³eœ, ¿e Set znów wybiera siê na bitwê z Tym, Co Nie Ma Imienia... - Zgadza siê. A kiedy wygra, nastanie czas wiecznej szczêœliwoœci! - ZaoszczêdŸ mi metafizyki, kaznodziejo. Odpowiedz na pytanie, a sprzedam ci dobr¹ nowinê. - Na jakie pytanie? - Co siê sta³o ze zbrojn¹ rêkawic¹? - Ach o to ci chodzi... - rzecze Madrak. Spod ciemnej narzuty wyci¹ga rêkawicê i nak³ada j¹ na praw¹ d³oñ. - Kiedy j¹ zdoby³em, s¹dzi³em, ¿e mo¿na tym œwiaty na wiarê nawróciæ. - Gêsta sieæ dosiêga ³okcia, potem ramienia. - Nie wiedzia³em, ¿e Przebudzeniec jest Setem i kusi³o mnie, ¿eby zatrzymaæ j¹ dla siebie. Wiêc podmieni³em rêkawice i Setowi zostawi³em w³asn¹. Te¿ siê rozrasta, ale jest orê¿em pospolitym, czêsto spotykanym w pewnych rejonach Œwiatów Wewnêtrznych. Ta, któr¹ mam tutaj, posiada szczególn¹ moc, tamta zaœ by³a ledwie zwyk³¹ zbroj¹. - W tym momencie rêkawica wybrzusza siê i okrywa pierœ i plecy Madraka. - Doprawdy, chêtnie bym uca³owa³ twe t³uœciutkie policzki! - wo³a Anubis. - Szansê Seta w walce z Tym, Co Nie Ma Imienia s¹ wiêc znikome! l pomyœleæ, ¿e przez ca³y czas knu³eœ zdradê! Jesteœ du¿o sprytniejszy ni¿ myœla³em, Ojczulku! - Wykorzystano mnie, wystawiono na pokusê... - Ju¿ nikt ciê nie wykorzysta! O nie! Masz teraz rêkawicê i proponujê ci przymierze. - Cofnij siê, psie! Nie lepszyœ od innych! Mam coœ, na czym ci zale¿y i widzê, ¿eœ gotów ca³owaæ mnie w ty³ek, co?! Nie, nie. W jakikolwiek sposób u¿yjê mej nowej mocy, przyniesie ona korzyœæ tylko jednej osobie: mnie! - Przymierze, które proponujê, bêdzie obopólnie korzystne. - Wystarczy, ¿e podniosê alarm, a zwi¹¿¹ ciê tak mocno, ¿e ca³a twoja chytroœæ ciê nie oswobodzi. Wystarczy, ¿e zakrêcê lask¹ w odpowiedni sposób i twój mózg zbryzga œciany. Pamiêtaj o tym, jaszczurczy ozorze i gadaj teraz, mo¿e ciê wys³ucham. - Je¿eli Ozyrys ¿yje i je¿eli zdo³amy do niego dotrzeæ, w trójkê zg³adzimy Tota. - Jestem pewien, ¿e ¿yje, lecz jak d³ugo ¿yæ bêdzie nie wiem. W tej chwili ucieka przed Tyfonem w Domu ¯ycia. - Trafia siê nam okazja, bardzo dobra okazja, ¿eby wszystko odzyskaæ. Ty masz zbrojn¹ rêkawicê, ja wiem, jak dostaæ siê do Domu ¯ycia, a chodzi mi te¿ po g³owie plan uratowania Ozyrysa. - Co z tego? Nie wiesz nawet, gdzie toczy siê bitwa z Tym, Co Nie Ma Imienia. - Wszystko w swoim czasie. Wiêc jak? - Udam siê do Domu ¯ycia, bo Tot chce oszczêdziæ Ozyrysa. Spróbujê zatem wype³niæ wolê Ksiêcia, a tymczasem wszystko sobie rozwa¿ê. - W porz¹dku. - Widzisz, jak rozrasta siê rêkawica?! Teraz siêga dalej ni¿ poprzednio! Zakrywa mi uda! - Znakomicie! Im wiêcej os³oni, tym¿eœ bardziej niepokonany! I tym lepiej dla nas wszystkich! - Chwileczkê. Powa¿nie myœlisz, ¿e nasza trójka mo¿e pokonaæ Tota, Seta i Stalowego Genera³a? - Jak najbardziej. - Jak? - A M³ot? Znowu mo¿e zagrzmieæ... - Wiêc M³ot jeszcze istnieje? - Tak, Ozyrys ma go. - No dobrze. Uwzglêdniaj¹c to wszystko i zak³adaj¹c, ¿e nawet Vramin, obecny w³adca twego Domu, ulegnie - co z innymi? Co z cieniem olbrzymiego rumaka, który bêdzie nas œciga³ do koñca swych dni, który ¿yje w obcych nam otch³aniach, którego nie mo¿na unicestwiæ i z którym nie sposób siê dogadaæ, kiedy ogarnie go sza³? Anubis odwraca g³owê. - Tak, jego siê bojê... - przyznaje. - Wieki temu skonstruowa³em pewn¹ broñ - nie, nie broñ - raczej narzêdzie - i s¹dzi³em, ¿e pos³u¿y mi do okie³znania Tyfona. Ale kiedy ostatnio spróbowa³em, cieñ je poch³on¹³ i zniszczy³, moje ramiê... Przyznajê, ¿e na Tyfona nie mam nic oprócz w³asnego rozumu. Ale któ¿ rezygnuje z imperium ze strachu przed jednostk¹?! Gdybym tylko zna³ Ÿród³o jego mocy tajemnej... - Mówi³ coœ o Otch³ani Skagganauka. Nigdy o czymœ takim nie s³ysza³em. A ty? - Nie ma takiego miejsca. To tylko legendy, fantazja i fikcja. - A co mówi¹ legendy? - Tracimy czas na g³upstwa. - Odpowiadaj na pytanie, je¿eli chcesz mej pomocy! Spójrz, zbroja siêga mi kolan! - Otch³añ Skagganauka - nazywaj¹ j¹ czasem rozpadlin¹ niebios - to miejsce, gdzie wszystko zamiera i nic nie mo¿e istnieæ. Tak mówi¹. - We wszechœwiecie jest wiele dziur... - Tak, ale Otch³añ jest dziur¹ bez przestrzeni. Jest jak bezdenna studnia, co studni¹ nie jest. To jakby otwór w samej materii przestrzeni, jakby nicoœæ. Niektórzy powiadaj¹, ¿e to centrum ca³ego wszechœwiata - olbrzymie wyjœcie prowadz¹ce donik¹d, poza wszystko, nad wszystkim i pod tym, co nam znane. Taka jest Otch³añ Skagganauka. - Wygl¹da na to, ¿e Tyfon ma podobne cechy, co? - Fakt, przyznajê. Ale to i tak niczego nie wyjaœnia. Przeklêty niech bêdzie p³ód Seta i Izydy! Bydlê nieokrzesane! Potwór! - Nie zapluwaj siê, Anubisie. Czy Tyfon zawsze by³ taki? Jak WiedŸma mog³a coœ takiego urodziæ? - Nie wiem. Jest starszy ode mnie. A w ogóle ca³a rodzina to jedna tajemnica i paradoks... Lepiej chodŸmy ju¿ do Domu ¯ycia. Madrak kiwa g³ow¹. - ProwadŸ, Anubisie. MI£OŒÆ PRZYSTOI HORUSOWI
|