Grundy przeprowadził rekonesans w Zamku, wiedzieli więc, w której wieży mieści się królewski apartament. Król Oary był żonaty, ale sypiał samotnie; żona nie mogła znieść jego chrapania. Jadł obficie i pił dużo mocnych trunków, co ułatwiało mu zaśnięcie. Zrobili pomost, który Smash przeniósł pod zewnętrzny mur, jak najbliżej wieży królewskiej. Tak się złożyło, że była od strony lasu. Arnold wdrapał się na ów pomost, otaczając Króla swym magicznym polem. Iren poszukała mundańskich nasion mogących im się przydać i zebrała niewielką kolekcję. Zasadziła teraz pnące wina, a w magicznym polu nabrały one magicznych właściwości. Energicznie wspięły się na pomost i mury, zapuszczając wyrostki-kotwice w drewno i głazy i platforma wkrótce była mocno zakotwiczona. Arnold musiał uważać, żeby nie wczepiły się w jego nogi, dopóki rosnące części roślin nie przesunęły się wyżej. Pnące wino dotarło do gzymsu królewskiego apartamentu i zatrzymało się - pole magiczne sięgało bardziej w głąb niż w górę, Grundy wspiął się po winorośli na ów gzyms, znalazł osłonięte miejsce i cicho zawołał na nich: Widzę część wnętrza, ale boję się przysunąć na tyle, by widzieć cały pokój.Pogadaj z rośliną - Iren pouczyła go tonem „nie-bądź-idiotą!” Nie mówiła już tym tonem do Dora - milczące uznanie ich nowej sytuacji - ale najwyraźniej nie zatraciła tej umiejętności.O rety, rzeczywiście! - przyznał golem. - Jedna z nich wchodzi do środka.Przerwał, by porozumieć się z winoroślą.Ona mówi, że Oary nie jest sam. Jest z kochanką,Oczywiście - zrzędziła Iren. - Tacy jak on są zdolni do wszystkiego.Dorowi przyszło na myśl, że to dlatego tłumacz zwracał się do Iren „flądro” lub „dziwko”, gdyż tylko z takimi kobietami miał zwykle do czynienia Król Oary. Postanowił jednak nic o tym nie wspominać, Iren. I tak miała dosyć powodów, ażeby nienawidzić Króla Oarego.Chłopak wspiął się po winorośli i znalazł dla siebie miejsce tuż pod gzymsem.Opisz komnatę - wyszeptał do golenia. - Muszę dokładnie wiedzieć, co się w niej znajduje i co gdzie stoi.Grundy naradził się z rośliną.Po prawej jest wielkie puchowe łoże, dwa twoje kroki od tej ściany. Drewniana ława dokładnie na wprost, o sześć kroków, na niej suknia tej kobiety. Na lewo drewniany stół, o krok, a na nim twój miecz i Arnoldowa torba z zaklęciami.Ha! - zakrzyknął cicho Dor. - Przydałby mi się ten miecz! Szkoda, że on nie z tych, co same działają, bo mógłbym go przywołać.Grundy poty powtarzał, co gdzie stoi, póki chłopiec dobrze tego nie zapamiętał. Mógłby teraz dokładnie namalować wnętrze.
|