Nie odwróciłem się, ale usłyszałem za sobą głosy i szepty pozostałych więźniów. – Sądzę, że znajdzie się jakieś stanowisko w administracji dla kogoś takiego, jak ty – powiedział Korman oficjalnym tonem. – Możesz już wrócić do grupy: Wstałem z krzesła i podszedłem do pozostałych szukając na ich twarzach jakiegoś znaku świadczącego o tym, iż są świadomi, że rozmowa trwała tak długo, ale niczego nie zauważyłem. Niemniej, dostrzegłem kilka krzywych uśmieszków i przypomniałem sobie, że przecież Korman miał podobną prywatną rozmowę z większością z nich. Zastanawiałem się, czy proponowano im to samo, co mnie. Miałem w tym względnie niejakie wątpliwości... chyba że któreś z nich również dysponowało jakimiś wyjątkowymi kwalifikacjami. To mało prawdopodobne, aby czarownik postawił wszystko na jedną kartę. Musiałem teraz popatrzeć na Zalę innym wzrokiem, uwzględniającym te nowe informacje; a jednak, to co usłyszałem, ciągle wydawało mi się niemożliwością. Chociaż... Równie mało prawdopodobne było przecież, by Konfederacja postawiła wszystko na jedną kartę. Gdyby to, co podejrzewał Korman, okazało się prawdą, znalazłbym się niewątpliwie w interesującej sytuacji. Ja też chciałem poznać tę drugą Zalę... Jeśli rzeczywiście istniała. Zjedliśmy jeszcze jeden posiłek, po czym odpoczywaliśmy przy różnych prostych grach i czekaliśmy na powrót naszych przewodników. Zaczynałem kilkakrotnie rozmowy, ale albo robiłem to zbyt subtelnie, albo nikt nie chciał dyskutować na temat swoich ostatnich doświadczeń. W końcu wylądowałem w zacisznym kącie z Zalą. – Jak sądzisz, co się teraz z nami stanie? – spytała. – Chyba dadzą nam jakieś zajęcie – wzruszyłem ramionami. – Wiedzieli, że nie byłam administratorką – powiedziała nerwowo. – Przypuszczam, że mają nasze oficjalne kartoteki. Powiedział, że nie ma wielkiego zapotrzebowania na ludzi z moimi umiejętnościami. – Nie martw się. Coś wymyślą. – Ciekawe, czy nas rozdzielą? – ciągnęła, grając na swoich drobnych lękach. – Nie chciałabym być oddzielona. Nie od ciebie. – Zobaczymy – odpowiedziałem, mimo że znałem już decyzję. Korman wrócił po kilku godzinach, tym razem z notatnikiem w ręku. Ponownie zasiadł za stołem, przerzucił kilka kartek i popatrzył na nas. Staliśmy w wyczekującej postawie, gotowi na jego słowa. Zala robiła wrażenie bardzo zdenerwowanej i ściskała moją dłoń tak mocno, że wyłączyła ją niemal z obiegu krwi; niektórzy z pozostałych również wyglądali na nieco zaniepokojonych, inni byli całkowicie spokojni. Fakt ten wydawał mi się wielce interesujący. Korman wywoływał nasze nazwiska, ale nie w tej samej kolejności jak poprzednio, i podawał nazwy miast i zajęcia, do jakich poszczególne osoby zostały wyznaczone. Gdzieś w połowie listy wywołał Zalę i mnie, co spowodowało, że moja ścierpnięta dłoń otrzymała dodatkową porcję nacisku. – Parku Lacoch, byłeś administratorem, dzięki czemu posiadasz całkiem niezłe i przydatne dla nas doświadczenie, chociaż tutaj będziesz się musiał obejść bez tych swoich wyrafinowanych komputerów i wielkiego personelu pomocniczego. To zaś wymaga pewnych nowych przyzwyczajeń i dlatego zaczniesz na niewielką skalę. Miasto Bourget leżące na południowo – wschodnim wybrzeżu właśnie straciło Miejskiego Księgowego. Jest trochę za duże jak na nowicjusza, ale skoro jest już to wolni stanowisko, a ty jesteś pod ręką, wyznaczyliśmy tam ciebie. Będziesz zajmował się czterema gałęziami przemysłu, obejmującymi dwadzieścia jeden Firm. Tamtejszy personel wprowadzi cię w problemy... polegaj na ich zdaniu, nim się zorientujesz w szczegółach. – A czy nie spotkam się z zawiścią spowodowaną tym, że sprzątnąłem pracę sprzed nosa ludziom o dłuższym stażu?
|