- Powiedziałbym, że również twoja żona dorzuca ci ostatnio kilka łyżek na talerz...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
— O nie! — powiedziaÅ‚am stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— SÅ‚uchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić siÄ™ o jedzenie dla czarnuchów — powiedziaÅ‚ Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziaÅ‚a Chia — jestem Å›piÄ…ca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedziaÅ‚ Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniajÄ… mnie do formalnego oskar­Å¼enia...
»
 — A moglibyÅ›cie komuÅ› o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekÅ‚ kapral...
»
— Zatrzymam ciÄ™ tutaj — powiedziaÅ‚a...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Durnik uśmiechnął się do przyjaciela.
- Aż tak to widać? Durnik z powagą skinął głową.
- TroszeczkÄ™.
Hettar żaÅ‚oÅ›nie wygiÄ…Å‚ usta, po czym mrugnÄ…Å‚ porozu­miewawczo do Podarka. Zawsze doskonale siÄ™ rozumieli, prawdopodobnie dlatego, iż żaden z nich nie czuÅ‚ przemoż­nej potrzeby, aby wypeÅ‚niać ciszÄ™ jaÅ‚owÄ… gadaninÄ….
- BÄ™dÄ™ już jechaÅ‚ - oznajmiÅ‚ Brendig. - ByÅ‚o mi naprawdÄ™ miÅ‚o - skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ Polgarze, po czym skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… Hettarowi i wraz ze swym oddziaÅ‚em, przy akompaniamen­cie podzwaniajÄ…cego ekwipunku, ruszyÅ‚ w kierunku Muros.
- Będę musiał odbyć na ten temat poważną rozmowę z Fulrachem - oświadczył ponuro Belgarath. - A także z twoim ojcem.
- To cena nieśmiertelności, Belgaracie - odparł słodko Hettar. - Ludzie zaczynają cię szanować - nawet jeśli wolałbyś tego uniknąć. Jedziemy?
Góry wschodniej Sendarii nie byÅ‚y dość wysokie, by specjalnie utrudnić im przeprawÄ™. Wóz, otoczony gromadÄ… groźnie wyglÄ…dajÄ…cych Algarów, toczyÅ‚ siÄ™ Wielkim Pół­nocnym Traktem, mijajÄ…c zielone lasy i rwÄ…ce górskie strumienie. W pewnym momencie, kiedy przystanÄ™li, by dać odpocząć koniom, Durnik zeskoczyÅ‚ z wozu i podszedÅ‚ na skraj drogi, spoglÄ…dajÄ…c z namysÅ‚em na gÅ‚Ä™bokie jeziorko u stóp maÅ‚ego, haÅ‚aÅ›liwego wodospadu.
- Czy bardzo się nam śpieszy? - spytał Belgaratha.
- Niespecjalnie. Dlaczego?
- PomyÅ›laÅ‚em wÅ‚aÅ›nie, że to Å›wietne miejsce na posi­Å‚ek - wyjaÅ›niÅ‚ kowal z niewinnÄ… minÄ….
Belgarath rozejrzał się.
- Skoro tak sÄ…dzisz, nie mam nic przeciw temu.
- Doskonale. - Z tym samym lekko nieobecnym wyrazem twarzy Durnik wróciÅ‚ do wozu i z jednej z toreb wyjÄ…Å‚ zwój cienkiego, nawoskowanego sznurka. Starannie przywiÄ…zaÅ‚ do niego haczyk, ozdobiony kawaÅ‚kiem jask­rawej włóczki i wyruszyÅ‚ na poszukiwanie mocnego, sprężys­tego drzewka. W pięć minut później staÅ‚ już na gÅ‚azie u brzegu jeziorka i zarzucaÅ‚ wÄ™dkÄ™ w niespokojnÄ… toÅ„ u stóp wodospadu.
Podarek natychmiast znalazł się na skraju strumienia i zaczął obserwować poczynania wędkarza. Durnik celował w środek głównego nurtu, tak aby rwąca zielonkawa woda uniosła przynętę prosto w głąb jeziorka.
Po półgodzinie zawołała ich Polgara.
- Podarek, Durnik! Åšniadanie gotowe.
- Tak, kochanie - mruknÄ…Å‚ z roztargnieniem Dur­nik. - Za moment.
Podarek posłusznie ruszył w stronę wozu, choć jego oczy tęsknie spoglądały na szumiący potok. Polgara zerknęła na niego wyrozumiale, po czym położyła jego porcję mięsa i sera na wielkiej pajdzie chleba, aby mógł zabrać posiłek na brzeg jeziorka.
- Dziękuję - powiedział z wdzięcznością chłopiec. Durnik nadal zarzucał haczyk, całkowicie skupiony na tej czynności. Polgara podeszła na skraj wody.
- Durniku! - krzyknęła. - Śniadanie.
- Tak - odparł, nie odrywając oczu od powierzchni wody. - Już idę - znowu zarzucił wędkę.
Polgara westchnęła.
- No cóż. Przypuszczam, że każdy mężczyzna musi mieć chociaż jedną wadę.
Po kolejnej półgodzinie Durnik zeskoczył ze swego głazu na brzeg strumienia i stanął, drapiąc się po głowie. Sprawiał wrażenie zmieszanego i ze zdumieniem wpatrywał się w wartki nurt.
- Wiem, że tam są - powiedział do Podarka. - Prawie je czuję.
- Tutaj - Podarek wskazał powolny, głęboki wir niedaleko brzegu.
- MyÅ›lÄ™, że raczej trochÄ™ dalej - odparÅ‚ z powÄ…t­piewaniem kowal.
- Tutaj - powtórzył Podarek, z uporem pokazując palcem.
Durnik wzruszył ramionami.
- Skoro tak twierdzisz - z niedowierzającą miną zarzucił przynętę w sam środek wiru. - Ja jednak nadal sądzę, że siedzą w głównym nurcie.
I wtedy wędka wygięła się w drżący, napięty łuk.
W krótkim czasie wyciÄ…gnÄ…Å‚ z wody cztery pstrÄ…gi: grube, ciężkie pstrÄ…gi o srebrzystych, nakrapianych bokach i za­krzywionych szczekach, peÅ‚nych ostrych jak igÅ‚y zÄ™bów.
- Dlaczego tak długo nie mogłeś znaleźć odpowiedniego miejsca? - spytał Belgarath, kiedy znów ruszyli w drogę.
- Przy takim jeziorku trzeba dziaÅ‚ać metodycznie - wy­jaÅ›niÅ‚ Durnik. - Zaczynasz od jednego brzegu i rzut za rzutem posuwasz siÄ™ w stronÄ™ drugiego.
- Rozumiem.
- To jedyny sposób, aby być pewnym, że sprawdziłeś cały staw.
- Oczywiście.
- Jednak od początku podejrzewałem, gdzie naprawdę siedzą.
- Jasne.

Powered by MyScript