Nikt nie miaÅ‚ ochoty mówić. – Jak pan sÄ…dzi, co by siÄ™ staÅ‚o – zaczÄ…Å‚ wreszcie Eric – gdyby Molinari zniknÄ…Å‚ ze sceny? – Cóż, sÄ… dwie możliwoÅ›ci. Albo bÄ™dziemy mieli kogoÅ› bardziej prolilistarskiego, albo nie. Jakie sÄ… inne alternatywy, i dlaczego pan pyta? SÄ…dzi pan, że stracimy naszego pacjenta? W takim wypadku, doktorze, stracimy też pracÄ™, może nawet życie. PaÅ„skie – i moje – istnienie zależy wyÅ‚Ä…cznie od utrzymania przy życiu pewnego otyÅ‚ego WÅ‚ocha w Å›rednim wieku, który mieszka w Cheyenne w stanie Wyoming z ogromnÄ… rodzinÄ… i osiemnastoletniÄ… kochankÄ…, który dostaje bólów żoÅ‚Ä…dka i lubi jeść późnym wieczorem gigantyczne panierowane krewetki w sosie musztardowo-chrzanowym. Nie obchodzi mnie, co panu powiedziano ani co pan podpisaÅ‚, przez dÅ‚uższy czas nie bÄ™dzie pan wszczepiaÅ‚ Virgilowi Ackermanowi żadnych sztucznych narzÄ…dów, nie nadarzy siÄ™ panu okazja, ponieważ utrzymywanie Molinariego przy życiu to robota na peÅ‚ny etat. – Teagarden sprawiaÅ‚ teraz wrażenie rozdrażnionego i wyprowadzonego z równowagi, w ciemnoÅ›ciach kabiny helikoptera rozlegaÅ‚ siÄ™ jego urywany gÅ‚os. – Ja już nie dajÄ™ sobie rady, Sweetscent. Molinari zajmie panu caÅ‚e życie, zagada pana na Å›mierć, bÄ™dzie wygÅ‚aszaÅ‚ próbne mowy na każdy możliwy temat – bÄ™dzie pytaÅ‚ o pana zdanie o wszystkim, od antykoncepcji po grzyby – jak je przyrzÄ…dzać – i po Boga, i co by byÅ‚o gdyby, i tak dalej. Jak na dyktatora – a zdaje pan sobie sprawÄ™, że on nim wÅ‚aÅ›nie jest, tyle że nie lubimy używać tego okreÅ›lenia – jest nietypowy. Po pierwsze, jest prawdopodobnie najwiÄ™kszym żyjÄ…cym strategiem politycznym, bo w jaki inny sposób, pana zdaniem, dochrapaÅ‚by siÄ™ stanowiska sekretarza generalnego ONZ? Zajęło mu to dwadzieÅ›cia lat, wypeÅ‚nionych nieustannÄ… walkÄ…, usuwaÅ‚ każdego napotkanego przeciwnika politycznego, ze wszystkich krajów na Ziemi. Potem skumaÅ‚ siÄ™ z Lilistarem. Tak zwana polityka zagraniczna. W tej dziedzinie arcystrateg poniósÅ‚ klÄ™skÄ™, gdyż w tym momencie przytrafiÅ‚o mu siÄ™ osobliwe zaćmienie umysÅ‚u. Wie pan, jak to siÄ™ nazywa? Ignorancja. Molinari przez caÅ‚e życie uczyÅ‚ siÄ™, jak kopać ludzi w krocze, a w przypadku Freneksy’ego taka taktyka jest bezużyteczna. Z Freneksym Molinari nie potrafiÅ‚by siÄ™ bardziej dogadać niż pan czy ja – może nawet gorzej. – Rozumiem – rzekÅ‚ Eric. – Ale Molinari siÄ™ nie zawahaÅ‚. BlefowaÅ‚. PodpisaÅ‚ Pakt Pokojowy, który wpÄ™dziÅ‚ nas w wojnÄ™. I oto czym Molinari różni siÄ™ od wszystkich innych tÅ‚ustych, nadÄ™tych i napuszonych dawnych dyktatorów. WziÄ…Å‚ caÅ‚Ä… winÄ™ na siebie, nie zwolniÅ‚ jakiegoÅ› ministra spraw zagranicznych, nie rozstrzelaÅ‚ żadnego paÅ„stwowego doradcy politycznego. To on to zrobiÅ‚ i doskonale o tym wie. I ta Å›wiadomość go wykaÅ„cza, dzieÅ„ po dniu, po kawaÅ‚ku. PoczynajÄ…c od flaków. Kocha Terre. Kocha ludzi, wszystkich ludzi, umytych i brudnych, kocha tÄ™ ohydnÄ… haÅ‚astrÄ™ pasożytniczych krewniaków. Zabija ludzi, aresztuje ludzi, ale z wyraźnÄ… niechÄ™ciÄ…. Molinari jest czÅ‚owiekiem skomplikowanym, doktorze. Tak skomplikowanym, że... – Skrzyżowaniem Lincolna z Mussolinim – wtrÄ…ciÅ‚ oschle Dorf. – Jest innÄ… osobÄ… dla każdego napotkanego czÅ‚owieka – ciÄ…gnÄ…Å‚ Teagarden. – Jezu Chryste, robiÅ‚ rzeczy tak podÅ‚e, tak nikczemne, że na samÄ… myÅ›l wÅ‚os jeży siÄ™ czÅ‚owiekowi na gÅ‚owie. MusiaÅ‚ to zrobić. Niektóre rzeczy nigdy nie zostanÄ… podane do wiadomoÅ›ci publicznej, nawet przez jego politycznych wrogów. I cierpiaÅ‚ z powodu tych rzeczy. SÅ‚yszaÅ‚ pan kiedyÅ› o kimÅ›, kto naprawdÄ™ wziÄ…Å‚ na siebie caÅ‚Ä… odpowiedzialność, caÅ‚Ä… winÄ™? Czy pan tak postÄ™puje? Pana żona? – Prawdopodobnie nie – przyznaÅ‚ Eric.
|