refleksja niżeli ciągłe omamienie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Grzegorz, Moczar, Sławmski-Tyfus, który opowiadał mi o wojnie w Hiszpanii i wraz ze zbiegłym z obozu jeńcem, Maurycym-Francuzem, ciągle wspominał Marsylię,...
»
Nic tak nie krpuje i zarazem nie obezwadnia ducha i ciaa, jak poufne a cige przestawanie z ludmi niszego umysu, ktrzy wpajaj w nas swoje poprzednie upodobania i...
»
Wątpliwe muszą się też wydawać refleksje prowadzące do wniosków, że mistyczne lokucje „nie są czymś niezwykłym dla ludzi, którzy głęboko medytują”,...
»
Okulary doktora, utkwione we mnie jak dwa reflektory, zdawały się badać rzetelność mego postanowienia...
»
Częstotliwość przeprowadzania badań marketingowychBadania ciągłe (stałe)Badania ciągłe (stałe) są prowadzone systematycznie...
»
Ze względu na rodzaj podmiotu, który jest związany terminem:- terminy wiążące organy procesowe;- terminy wiążące strony bądź innych uczestników procesu...
»
Jedna z trudności, jakie wiążą się ze stosowaniem terapii awersyjnej, polega na skłonieniu danej osoby, aby poddała się dobrowolnie tej terapii (a nawet...
»
- Będziecie mieli aparaty tlenowe, więc nie ucierpicie od braku powietrza, tak jak ona...
»
ÂťGdy mię pytasz o to,Bez ogródki najczystszą prawdę ci wyjawię:Feaki mię na swojej odwieźli tu nawie...
»
Szkoła

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Nie mogę tego przewieść na sobie, żebym tu nie położył dalszych wyrazów posła jędrze-
jowskiego, który na tym samym posiedzeniu tak charakteryzuje władzę wojującą natenczas z
największym państwem na kuli ziemskiej: „Nazwijmy np. członków rządu (są słowa jego)
numerami 1, 2, 3, 4, 5. Niech numera 1 i 2 jedno mają dążenie, a 3, 4 i 5 przeciwne tamtemu,
co łatwo być może; natenczas w czasie nieobecności numer 1 i 2, bądź przez słabość, bądź z
innej przyczyny, komplet z trzech ostatnich numerów złożony w swoim duchu uchwały wy-
daje. Przypuśćmy potem, że numer 4 i 5 są nieobecne, wówczas numer 1 i 2 przybrawszy
numer 3 z tamtego kompletu, większość mając za sobą, zupełnie przeciwne urządzenie wyda-
dzą. I tak można by więcej jeszcze składów z pięcioczłonkowego a różnorodnego rządu wy-
wieść. Tej to więc różnorodności przypisać należy brak energii, którego rząd dał dowody w
najważniejszych okolicznościach.”
Dowcipnie i rozsądnie mówił poseł jędrzejowski, choć za późno, choć bez skutku. Tej róż-
nofarbnej władzy trzeba przypisać upadek Polski. Rząd z ramienia sejmu, z samym sobą nie-
zgodny, niezgodnych też mianował ministrów. W przeważnych materiach stanu, np. czy mo-
narchią reprezentacyjno-konstytucyjną narzucić Litwie i Rusi lub nie? ministrowie dawali
gorszący, w żadnej monarchii konstytucyjnej, w żadnym porządnym systemacie, w żadnym
kraju na całej kuli ziemskiej nie praktykowany przykład wzajemnych między sługami jedne-
go rządu wobec majestatu nieporozumień. Każdy inaczej wolą króla tłumaczył. Ta niezgoda
rozciągała się do najodleglejszych ogniw służby publicznej. Pełno było jej w skarbie, pełno
we wszystkich oddziałach administracji wojennej. Pod działami nieprzyjaciela, obozującego o
kilka mil od stolicy, powstanie w przeciwne rozniosło się kierunki, walczyło z samym sobą.
Pod grzmotem tych dział rozdajemy sobie nawzajem krzesła senatorskie, infuły biskupie,
tytuły, urzędy, z insurekcją nic wspólnego nie mające. Władza królewska w b e z k r ó l e-
w i u najpierwej o potrzebach wojennych zapomniała; nie wiedziała, że rewolucja była oblę-
żona, że w stanie oblężenia od zapasów żywności i furażów wytrwałość twierdzy zależy, ina-
czej bowiem, czyżby była mianowała Aleksandra hrabię Bnińskiego, senatora, kasztelana,
ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego, intendentem jeneralnym wojsk pol-
skich! – który ogłodził powstanie, nie zażenowawszy żadnego porządku w kolei i stopnio-
wym posuwaniu magazynów ku stolicy, z czego, jak wiadomo, w ostatecznej chwili przed
szturmem Warszawy wyniknęła konieczność oddalenia połowy wojska polskiego po żywność
dla rewolucji. Rząd nie znał ani strategii, ani taktyki; często bywał w obozie, ale postępków
naczelnego wodza nie oceniał; nie odjął mu buławy w swojej porze: ani go zmusił do działa-
nia, ani pociągnął do odpowiedzialności. W miarę jak ścieśniał się zakres narodowego po-
wstania, im natarczywiej podstępował nieprzyjaciel, rosło wewnątrz oburzenie, zgroza. Rząd
Narodowy, widząc się w największym kłopocie, przeraża opinią publiczną; przybija na ro-
gach ulic kartelusze, donosząc, że są zdrajcy, że się knują wewnętrzne zamachy, że jeżeli po-
każe się zdrada, przykładnie ukarać jej nie omieszka. Lud otacza powóz prezesa rządu, który
słowem honoru zdrajców ukarać obiecuje. Jakiż to obraz! Zdrady rzeczywiście nie było; ale
podrażniono lwa, wzbudzono podejrzenie. Lud zbuntował się przeciwko temu rządowi.
Starałem się oznaczyć w poprzednim liście charakter naszych stronnictw podług wyrazów
rzymskiego dziejopisa: „quod mihi a spe, metu, partibus reipublicae, liber animus erat”144.
Ale gdzież to te partie miały swoje źródło? Czy nie w sejmie, nie w rządzie? Partie są to czę-
ści, elementa, z których się składa publiczna siła narodu. Na łonie pokoju i swobody, w stanie
uorganizowanym, kiedy razem zakwitną handel, przemysł, sztuka i umiejętność; w takiej,
mówię, doźrzałości społeczeństwa nic mu nie szkodzą wewnętrzne podziały; owszem nadają
ruch całej machinie, nie dopuszczając, żeby rdzewiały jej koła środkowe, żelaza, sprężyny;

144 Że duch mój był wolny od nadziei, obaw, stronnictw rzeczypospolitej (frazes Tacyta).
197
ale u nas, w naszym położeniu jakże przerażający, jak straszny był ten rozdział! W wielkim
momencie, wśród boleści politycznego porodu, któż pozwolił, żeby te elementa w równej
walce z sobą zostawały? Któż sprawił, że nikt całej siły nie mógł rozwinąć dla użycia jej
przeciw zewnętrznemu nieprzyjacielowi? Z kolejną ruiną każdej u nas opinii, w miarę jak
drobnieli zwolennicy różnych systematów, ginął powszechny interes narodu.

Powered by MyScript