Bierz ieno chłopców, szaley z niemi, Bierz pilno, by pirszego z brzegu; Bo starzy są tu, na tey ziemi, Iak grosz, co wyszedł iuż z obiegu. Y ty, szewczycho Wilhelmino, W tańcu wszelakim dobrze szczwana, Też ty, rzeźniczko Katarzyno, Nie chciey obrażać Stwórcy Pana; Toć wszytkie, wszytkie, iakże wcześnie Starość powoła do szeregu! Tak lube iako zgniłe trześnie Lub grosz, co wyszedł iuż z obiegu... Ioaśko, ty tam, młynarzowa, Omotać się iednemu nie day; Ty, Zośka, coś iak orzech zdrowa, Gdzie możesz, krasę swoią przeday; Minie uroda, gładkość luba Stopi się w kształt brudnego śniegu; 303 Tyle wam będzie wasza chluba, Co grosz wypadły iuż z obiegu. PRZESŁANIE „Patrzcie, dziewczęta; łatam kiecki, Łzy roniąc przy każdziutkim ściegu, Iż mnie ostawił los zdradziecki, Iak grosz, co wyszedł iuż z obiegu." 304 LVII Tak oto, do posłuszney młodzi, Wczoraysza dziewka mądrze gada; Na złe czy dobre im to schodzi, Wiernie spisuię, iak powiada, Ręką Fremina, co prowadzi Me pióro, pałka roztrzepana... Niechay go czort, ieśli mnie zdradzi, Toć wedle sługi sądzą pana. LVIII Owo, kto ima się kochania, Tenci ku pewney bieży stracie... Nieieden, słyszę, mi przygarną To słowo, mówiąc: „Hola, bracie, Gdy od miłości precz cię żenię Pań tych hultaystwo zbyt nieznośne. Szaleństwem takie iest zwątpienie. Wszakci są nierządnice głośne. LIX Ieśli kochaią za grosz miły, My ie kochamy tylko w naiem; Łupią nas, ile maią siły, Y wdzięcznem sercem świadczą wzaiem. 305 Z tych każda ieno korzyść goni; Lecz zacny człek, pomagay Boże, Ku zacnym damom serce kłoni Y szuka szczęścia w tym honorze." LX Rad słucham, co mi tu świadczycie, Lecz mędrszy z tego bydź nie umiem; Ot, wedle tego, co mówicie, Ieżeli dobrze was rozumiem, Trzeba miłować godne panie. Iakże, skąd wiem ia, czy te gniotki, Które dziś wszytkim tak są tanie, Takoż nie strzegły kiedyś cnotki? LXI Tak, żyły w cnocie y porządku, Bez skazy y niiakiey zmazy; Ba, cóż, toć prawda, iż z początku Każda z tych panien, bez obrazy, Wzięła se, zanim się skurwiła, Ta klerka, owa żaczka, mnicha; Tak ie potrzeba przynagliła; Nie uśpić w kieckach złego licha! LXII Tak wzięły, co pisane komu, Którey ta przypadł kto do gustu; Miłować ięły po kryiomu, Inszy człek nie miał tam dopustu. 306 Lecz cóż, niedługo onych statków: Nieiedna z tego miłowania W insze się puszcza y pośladków Nikomu w końcu iuż nie wzbrania. LXIII Co ie pcha k'temu? Nie chcąc części Samiczey kalać, tako mniemam, Że taki snadź iuż los niewieści; Inszego sądu o tem nie mam; Ba, powiedaią mądrzy ludzie Y dobrze sprawę tę znaięcy, Iż sześciu chwatów, w krzepkim trudzie, Niż trzech urobi pono więcey. LXIV Podawać piłkę - rzecz to gaszą, A żeńska - chwytać ią do siatki; Ot, cała słuszność, nasza, wasza, Takie miłości są zagadki; Wiary w tych igrach ty nie pytay, Choćby sto razy ją poprzysiąc, Y stówko stare pilnie czytay: „Za iedną rozkosz bólów tysiąc." 307 PODWÓYNA BALLADA W TYMŻE SAMYM PRZEDMIOCIE Miłuycie tedy, ile chcecie, Weselcie się y trząście zdrowo, Gdzie potrza, y tak dopłyniecie, Nie ma ta nad czem robić głową. Miłości dur ogłupia ludzi, Salomon przez nią wszedł w pogany; Naymędrszy boday się spaskudzi... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany! Orfeusz, wdzięczny mistrz na fletni, Chcąc folgę dać miłosney męce, Omal nie zginął co naszpetniey W Cerbera srogiey psiey paszczęce; A Narcyz, młodzian pięknolicy, W studni głębokiey pogrzebany, Przepadł dla iakieyś krasawicy... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany! Sardana, xiążę niezbyt słabe, Co Kretę wyspę zawoiował, Rad był się przeinaczyć w babę, Iżby wśród dziewcząt dokazował; Król Dawid, prorok w świecie rzadki, Boiaźni bożey zzuł kaydany 308 Widząc gładziuchne dwa pośladki.. Szczęśliw, kto nie zna, co te rany! Ammon, udaiąc słabość ostrą, Gdy go z litości hołubiła, Sprosności czynił z Tamar, siostrą, Aż się dlań szpetnie przykurwiła; Herod, za tańce y figielki, Przez tanecznicę ubłagany, Ianowi zrobił despekt wielki... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany! O sobie biednym też rzec muszę: Zbito mnie, niby w rzece płótno, Na goło, drągiem... Na mą duszę, Tę kaźń któż ziednał mi okrutną, Ieśli nie Kasia czarnooka? Wzięły po grzbiecie y kompany, Ciurkiem płynęła tam posoka... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany! Lecz iżby przez to żaczek młody Dzierlatki młode miał ostawić, Nie, chociaby go, łbem do wody, Iak czarownika miano spławić, Słodsze mu niż zbawienie własne! Ba, wierzy im li obłąkany: Czarne brwi mają czy też jasne... Szczęśliw, kto nie zna, co te rany! 309 LXV Gdyby ta, którey'm niegdy służył Z wiernego serca, szczerey woley, Przez którą'm tyle męki użył Y wycirpiałem moc złey doley, Gdyby mi zrazu rzekła szczerze, Co mniema (ani słychu o tem!), Ha, byłbych może te więcierze Przedarł y nie lazł iuż z powrotem. LXVI Co bądź iey ieno kładłem w uszy, Zawżdy powolnie mnie słuchała – Zgodę czy pośmiech maiąc w duszy – Co więcey, nieraz mnie cirpiała, Iżbych się przywarł do niey ciasno Y w ślepka patrzał promieniste, Y prawił swoie... Wiem dziś iasno, Że to szalbierstwo było czyste. LXVII Wszytko umiała przeinaczyć; Mamiła mnie, niby przez czary; Zanim człek zdołał się obaczyć, Z mąki zrobiła popiół szary; 310 Na żużel rzekła, że to ziarno, Na czapkę, że to hełm błyszczący, Y tak zwodziła mową marną, Zwodniczem słowem rzucaiący... LXVIII Na niebo, że to misa z cyny, Na obłok, że cielęca skóra, Na ranek, że to wieczór siny, Na głąb kapusty, że to góra; Na stary fuzel, że moszcz młody, Na świnie, że to młyn powietrzny, Na powróz, że to włosek z brody, Na mnicha, że to rycerz grzeczny... LXIX Tak moie oto miłowanie Odmienne było y zdradliwe; Nikt tu się ponoś nie ostanie, By zwinny był iak śrybło żywe; Każdy, ścirpiawszy kaźń nieznośną,
|