- Wynoś się! - krzyknął do niego powtórnie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Gdy oczy zaczęły pracować sprawniej, w 1982 roku Sean zaczął zwiększać tempo czytania, a obecnie należy do niego wyśmienity rekord w tej dziedzinie, wynoszący...
»
– Czy mogÄ™ do niego przemówić? – spytaÅ‚em...
»
b gGetwa ze swych dóbr dziedzicznych (Iclero¿) wówczas, gdy jeszcze haE i 7norski by³ w powijakach, a zyski z niego niewielkie: Równie¿ podcawc ;;ny tvlko...
»
GaÅ‚kin, nauczyciel geografii, uwziÄ…Å‚ siÄ™ na mnie i zobaczycie, że dziÅ› nie zdam u niego egzaminu – mówiÅ‚, nerwowo zacierajÄ…c potniejÄ…ce rÄ™ce,...
»
jan iii sobieski, listy do marysienki kontentem bardzo z niego i teraz, ale nie zawsze jest czas o tym pisać, ile w takim, jako my są, razie...
»
Jeśli masz zegarek tradycyjny, nie patrz na niego teraz i odpowiedz na pytanie: czy cyfra sześć na cyferblacie jest arabska, czy rzymska? 6 czy VI? Zastanów się...
»
NOC Z MILIONEREM 127 Bardzo chciała mu uwierzyć, ale pierwsze sło- wa, jakie od niego usłyszała, tak głęboko ją zraniły, z˙e mimo najlepszych...
»
Garun dołączył do nich i zapytał:"Dlaczego miałbyś się wspinać na mur, Duncanie Idaho?"Siona odpowiedziała za niego, uśmiechając się do...
»
musi przylegać do wierzchołka , który jest w wynikowym cyklu, ale jest przekładany na wyjście tylko tedy, gdy nie odchodz¸a od niego już...
»
swoim miejscu; mroczny hali i widoczne z niego pokryte perkalem meble w bawialni...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- To już nie leży w mojej mocy! Zrobiłem wszystko, co mogłem! Zadbałem o twoją rodzinę. Dla ciebie nic już nie mogę zrobić! Sam teraz jestem bezsilny i chory.
Kate, zaszokowana, dostrzegła nagle, że na lewym ramieniu, w które orzeł wbił szpony, mężczyzna ma wydarte potężne rowy. Krew przelewała się przez ich krawędzie jak ciasto przez brzegi formy.
- Wynoś się! - krzyknął jeszcze raz. Grzbietem dłoni otarł krew z ramienia i prysnął ciężkimi kroplami w kierunku orła, który z łoskotem skrzydeł szarpnął się w tył, lecz nie zwolnił uchwytu. Znienacka mężczyzna wyskoczył w górę i i chwycił szczyt latarnianego słupa, który jął chwiać się niebezpiecznie pod ich połączonym ciężarem. Skrzecząc głośno, orzeł zaczął wściekle dziobać mężczyznę, podczas gdy ten próbował wolną ręką zrzucić go ze słupa.
Otworzyły się jakieś drzwi. Były to frontowe drzwi domu Kate, a wyjrzał zza nich mężczyzna ze schludnym wąsikiem i szarymi oprawkami okularów. To był Neil, sąsiad z dołu, we właściwym sobie nastroju.
- Słuchaj, naprawdę sądzę... - zaczął, lecz rychło się wydało, że nie ma pojęcia, co o tym sądzić, więc szybko wycofał się za drzwi, zabierając swój nastrój ze sobą.
Postawny mężczyzna zebrał siły, potężnym skokiem frunął w powietrzu, by wylądować z lekkim, kontrolowanym zachwianiem na szczycie następnej latarni, która przygięła się trochę pod jego ciężarem. Przycupnięty, wbił wzrok w orla, który nieugięcie odwzajemniał mu spojrzenie.
- Wynoś się! - krzyknął Thor ponownie i pogroził mu pięścią.
- Gaarr! - odskrzeknął orzeł.
Zamaszystym ruchem ręki Thor wciągnął spod futer wielki, ciężki młot o krótkim trzonku i zaczął go znacząco przerzucać z ręki do ręki. Obuchem młota był z grubsza obrobiony kawał żelaza., rozmiarem i kształtem przypominający duży kufel do piwa, trzonkiem zaś krótki i gruby kawałek bardzo starego dębu z przytwierdzoną na końcu pętlą z rzemienia.
- Gaaarrr! - skrzeknął jeszcze raz orzeł, lecz łypnął przy tym w stronę młota bystro i podejrzliwie. Ponieważ zaś Thor jął nim z wolna kołysać, ptak w napięciu przerzucał ciężar ciała z jednej nogi na drugą, w rytm kołysania.
- Wynoś się! - powtórzył jeszcze raz Thor, tym razem ciszej i o wiele groźniej. Wyprostował się na całą wysokość i zaczął zataczać młotem coraz większe kręgi. Znienacka cisnął nim prosto w orła. W tej samej chwili z lampy, na której siedział ptak, wystrzelił piorun wysokiego napięcia, zmuszając go do dzikiego, okraszonego wrzaskiem skoku. Młot przeleciał nieszkodliwie pod lampą, zawrócił w górę i pomknął w dal ponad parkiem, podczas gdy Thor, uwolniony nagle od jego ciężaru, zachwiał się i zakołysał niebezpiecznie na szczycie swej latarni, lecz zaraz okręcił się i odzyskał równowagę. Młócąc wściekle ogromnymi skrzydłami, orzeł także zdołał odzyskać panowanie nad sobą, cofnął się w powietrzu, wykonał finalne pikowanie na Thora, którego bóg zdołał jednak uniknąć zeskakując tyłem na ziemię, po czym wzbił się wysoko w nocne niebo, na którym rychło stał się małym, ciemnym punktem, aż wreszcie zniknął zupełnie.
Młot powracał długimi susami, krzesząc przy tym obuchem chmary iskier z płyt chodnikowych, zakręcił się dwa razy w powietrzu, po czym opuścił obuch na chodnik tuż obok Kate i łagodnie oparł trzonek ojej nogę.
Starsza pani, która czekała cierpliwie ze swym pieskiem kryjąc się w cieniu zepsutej lampy, wyczuła słusznie, że nieporozumienie zostało już zażegnane, przeszła więc w milczeniu dalej. Thor poczekał uprzejmie, aż się oddali, a potem podszedł do Kate, która stała, przyglądając mu się, z założonymi rękami. Kiedy minął zgiełk ostatnich minut, okazało się niespodziewanie, że mężczyzna nie ma najmniejszego pojęcia, co powiedzieć, więc na razie zapatrzył się, zamyślony, w niezbyt odległą dal.
W Kate zaś poczęło formować się mgliste odczucie, że myślenie jest dlań czynnością zupełnie odrębną, zadaniem, które wymaga swej własnej, wyłącznej przestrzeni. Nie dawało się łatwo pogodzić z innymi czynnościami: chodzeniem, mówieniem czy kupowaniem biletów lotniczych.
- Lepiej zajmijmy się twoim ramieniem - orzekła i powiodła go na schody prowadzące do jej mieszkania. Potulnie ruszył za nią.
Kiedy otworzyła frontowe drzwi, odkryła, że w korytarzu czeka oparty o ścianę Neil, który gapi się ponuro i znacząco na automat do coca-coli, stojący przy przeciwległej ścianie i zajmujący nieumiarkowanie dużo miejsca.
- Nie mam pojęcia, co z tym zrobimy, naprawdę nie mam - odezwał się.
- Skąd to się tutaj wzięło? - zapytała Kate.

Powered by MyScript