potem spojrzał na kryształów/ ekran, wokółktórego zwijał stę brązowy Naga trzymając ogon w zębach. -- Pożar, kapłanie? - Pożar, Brahmo... plonie cała dzielnica handlowa. - Rozkaż ludziom, żeby ugasili ogień. - Właśnie to robią, Potężny. - No to czemu zawracasz mi gtowe? - Zagrożenie, o Wielki... - |ęknął kapłan, a Brahma. który nie rnoctby siępochwalić, że cierpliwość jest jego cnotą, przerwał mu w pół stówa - Jakie zagrożenie? - Czarny nam grozi... ten, którego imienia nie wolno mi wypowiadać w twejobecności... ten, który ukryty na południu stale rósł w siłę, który włada szlakamimorskimi, który zrujnował handel... - Dlaczego boisz się wymawiać jego imię przede mną? - nie wytrzyma.'Brahma - Nirnti? Przecież go znam. Sądzise, że to on podłożył ogień"' - Tak, Wielki - schylił głowę kapłan. - Nie tyle on, ile raczej ktoś na jegożołdzie. Plotki krążą, że Czarny chce nas odciąć od reszty świata, pozbawićbogactwa, zrujnować naszych kupców, osłabić naszego ducha, albowiemzamierza.. - Podbić was, rzecz jasna. - Tyś powiedzal. Potężny. - Dlatego na twoim miejscu tym bardziej wierzyłbym pogłoskom o inwazji.Ale powiedz: czyżbyś wątpił, że wasi bogowie staną przy was, jeśli Pan Złaodważy się zaatakować? Kapłan dyskretnie otarł pot z czoła. - Ależ nikt nigdy nie odważyłby się w to wątpić, o Najmożniejszy. Chcieliśmyjedynie przypomnieć Warn, Panie, o tej ewentualności... i odnowić wiecznąnowennę w intencji zmiłowania boskiego i obrony. - Co też się stało - skwitował Brahma. - Uszy do góry. Po czym przerwał transmisje Westchnął. - Zaatakuje... - Oczywiście. - Ciekaw jestem, jak bardzo jesi si'ny. Nikt dotychczas nie mógł mi tegopowiedzieć. Może ty masz jakieś wiaaomości. Gąneszo? - Mnie pytasz. Panie? Swego pokornego radcę do spraw policji?Brahma nerwowo zaplótł dłonie. - Pokorny, nie widzę poza tobą nikogo, kto mógłby odebrać to pytanie jakoskierowane do siebie. Może przynajmniej wiesz o kimś. kto mógłby mi służyćinformacją? - Niestety, Panie - pokręcił głową Ganesza. - Przed głupcem wszyscyuciekają jak przed prawdziwą śmiercią. Mogę jednak powiedzieć, że powszech-nie uważa się potęgę Czarnego za niezrównaną. Jak zapewne wiesz, trzechpółbogów, których posłałem na południe, dotychczas nie wróciło. - O, tak - Brahma gorączkowo poszukiwał w pamięci jakichkolwiek ś lądówwydarzenia, o którym wspomniał Ganesza, lecz niczego nie znalazł. Uśmiech-nął się. - Cóż, jakkolwiek by nie mieli na imię, przypuszczam, że nie wysłałeśprzeciwko Nirritiemu ułomków. Kiedy to było? - Ostatni wyruszył rok temu... wówczas, gdy nowy Pan Agni... - Ach. tak - przypomniał sobie wreszcie Stwórca. - Nie był możenajlepszy jako Pan Ognia... ciągle musiał używać granatów zapalających, nicmu nie wychodziło, biedakowi... ale chyba był dość silny?... - Jeśli myślisz, Panie, o sile moralnej, to chyba tak... - Ganesza ur-wał efektownie. - Hm... skoro bogów za mało, trzeba się zadowolić pół-bogami. _ Gdyby to było dawniej - rozmarzył się Brahma - dosiadłbym ognistego rydwanu i... - Dawniej ognisty rydwan jeszcze nie istniał - przypomniał Ganesza. - Pan Jama... 212 213 - Milczeć! Teraz znowu mamy ognisty rydwan, l myślę, że ten szczupłyczłowiek, który pali tak dużo i nosi śmieszny kapelusz z szerokim rondem...myślę, że ten człowiek poprowadzi nasz rydwan na pałac Czarnego. - Panie, obawiam się. że Nirriti jest w stanie skuteczniej nas powstrzymać.Rydwan też. - Jak to? - Brahma nie krył zaskoczenia. - Wiadomość z pierwszej ręki - smutno uśmiechnął się Ganesza. - Nirritiposiada pociski samonaprowadzające. - Diaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - Sam o tym nie wiedziałem. Dopiero dzisiaj możemy o tym mówić.Brahma zawahał się. - Myślisz więc...- spojrzał nań podejrzliwie. - Myślisz może, że niepowinniśmy atakować? - Nie. Powinniśmy czekać. Niech on jako pierwszy pokaże, co potrafi. W tensposób przynajmniej będzie można ocenić jego sity. - Ale konsekwencją tej taktyki jest oddanie Maharatha bez jednegowystrzału, czy nie tak? - Cóż takiego?...- A co? Nigdy nie widziałeś jak oddaje się miasto?...Ciekaw jestem, jakie pożytki będzie miał z tej dziury, zwłaszcza później, gdyminie już nieco czasu. Skoro nie jesteś w stanie utrzymać tego miasta, niechżeczłowiek w białym kapeluszu z szerokim rondem pochyli się... nad Maharatha. - Masz rację. Warto chyba poświęcić jedno miasto, by właściwie ocenićjego siły i utoczyć mu nieco krwi... Kiedy on będzie zajęty w Maharatha. myzdążymy się przygotować. - Jakie są zatem twe rozkazy, Panie?
|