Mi³o nam, ¿e moglimy pomóc umiechnê³a siê Mara.
I nie zapomnij przy pierwszej okazji daæ siê zbadaæ i za³o¿yæ opa-
trunki.
143
Na pewno nie zapomnê: Artoo ma ju¿ wykaz najbli¿szych orodków medycznych Nowej Republiki. Do zobaczenia.
Jasne. Uwa¿aj na siebie!
W g³oniku zapad³a cisza, a w nastêpnej chwili myliwiec sko-
czy³ w nadprzestrzeñ. Spogl¹daj¹c w lad za nim, Mara mia³a mie-
szane uczucia jak na mo¿liwoci, o których czyta³a dok³adne ra-
porty, to Luke tym razem siê nie popisa³. Czy¿by faktycznie co
siê z nim dzia³o? A mo¿e w koñcu zm¹drza³?
Mara? odezwa³a siê Faughn. Co teraz?
Mara g³êboko odetchnê³a, odganiaj¹c myli dotycz¹ce Lukea
i jego problemów.
Wylemy meldunek Talonowi zdecydowa³a. I sprawd,
czy chce, ¿ebymy wrócili, jak by³o zaplanowane, na spotkanie
w Nosken, czy mamy próbowaæ wyledziæ, gdzie uciekli piraci.
Dobrze. A tak w ogóle, jeli nikt ci tego wczeniej nie po-
wiedzia³, to tworzycie ze Skywalkerem niez³y zespó³.
Wiesz co, Shirlee? Ugry siê lepiej w jêzyk powiedzia³a
Mara bez z³oci, wpatruj¹c siê w skalne od³amki.
144
R O Z D Z I A £
W tym rejonie planety Dordolum panowa³ prawdziwie tropi-
kalny upa³. Gor¹ce, przesycone wilgoci¹ powietrze w porze lun-
chu oblepia³o wszystkich niczym ciê¿ki, mokry koc. Dodatkowo
atmosferê podgrzewa³ rozgor¹czkowany mówca, wykrzykuj¹cy
z emfaz¹ do zgromadzonego t³umu ze szczytu Podium Opinii Pu-
blicznych. By³ zawodowcem: s³owa, gesty, intonacja wszystko
zosta³o dok³adnie opracowane i przeæwiczone tak, by jak najsku-
teczniej rozpala³y emocje zebranych. Tym razem s³uchali go przed-
stawiciele kilkunastu ras, wród których tli³ siê z tuzin zadawnio-
nych konfliktów i sporów. Ka¿dy ze s³uchaczy ¿ywi³ jak¹ cich¹
urazê tak¹ jak Ishori do Diamalan, Barabele do Rodian czy Aqua-
lianie do ludzi.
Albo prawie wszyscy do Bothan.
Drend Navett, przygl¹daj¹c siê t³umowi i widocznemu po prze-
ciwnej stronie placu wejciu do stanowi¹cej w³asnoæ Bothan fir-
my Solferin Shopping Company, umiechn¹³ siê z³oliwie.
By³ to dobry dzieñ na zamieszki.
Mówca doszed³ do sedna i nader obrazowo opisywa³ horror,
jakim by³o zniszczenia Caamas, oraz obrzydliwie tchórzliw¹ rolê,
jak¹ w tym wszystkim odegrali Bothanie. Navett czu³, ¿e z³oæ t³u-
mu zbli¿a siê do etapu bezrozumnej furii, na któr¹ czeka³. Powoli,
¿eby nie psuæ nastroju s¹siadom, zacz¹³ siê przesuwaæ w rejon naj-
bli¿szy bothañskiej firmie. Klif móg³ sobie byæ genialnym dema-
gogiem, ale to on Navett wiedzia³, kiedy atmosfera w t³umie jest
najlepsza, by pchn¹æ go do akcji.
10 – Widmo...
145
A ta atmosfera osi¹ga³a w³anie temperaturê wrzenia, stan¹³
wiêc maj¹c cel w zasiêgu ³atwego rzutu i z torby przy pasie wydo-
by³ wybran¹ wczeniej broñ. Teraz musia³ tylko czekaæ na w³a-
ciwy moment
Sprawiedliwoci za Caamas! krzykn¹³. Teraz!
I wprawnym ruchem cisn¹³ to, co trzyma³ w garci, w kierun-
ku bothañskiego budynku
Na cianie rozprys³ siê przejrza³y owoc roliny zwanej blicci,
pozostawiaj¹c jaskrawoczerwon¹ plamê. Para stoj¹cych w pobli-
¿u Durosów jêknê³a zaskoczona, lecz ani oni, ani nikt w t³umie nie
mia³ czasu na zastanawianie siê z kilku innych miejsc rozleg³y
siê podobne okrzyki ¿¹daj¹ce sprawiedliwoci i kolejne owoce roz-
prysnê³y siê na cianie budynku.
Sprawiedliwoci! krzykn¹³ Navett, ciskaj¹c nastêpny
owoc. Zemsty za Caamas!
Zemsty! podjê³y g³osy w t³umie. Polecia³y te¿ kolejne owo-
cowe bomby.
Navett cisn¹³ jeszcze dwa owoce, gdy do okrzyków jego ludzi
do³¹czy³ ochryp³y g³os jakiego obcego
Jakby na ten sygna³ t³um
nagle gwa³townie zafalowa³. Grad artyku³ów spo¿ywczych i kar-
tonów zasypa³ budynek kierowany przez bezmyln¹ furiê, któr¹
wzbudzi³ w s³uchaczach Klif.
Navett nie zamierza³ bezproduktywnie marnowaæ tej furii, tym
razem wyj¹³ z torby kamieñ i roztrzaska³ nim plastikow¹ taflê okna.
Gdzie, kiedy s³ysza³ maksymê g³osz¹c¹, ¿e przemoc rodzi prze-
moc, a teraz widzia³, jak bardzo ta myl jest prawdziwa.
Brzêk rozbijanego plastiku i jego kolejny okrzyk zniknê³y
w ogólnym ha³asie, ale Navettowi to nie przeszkadza³o: wiedzia³,
¿e t³um by³ szybkim i pojêtnym naladowc¹. W ci¹gu paru sekund
do ¿ywnoci do³¹czy³y kamienie wyrywane z chodników i obrze-
¿y klombów. Cisn¹³ nastêpny i z zadowoleniem zauwa¿y³, ¿e rów-
|