To była wielka strata. Ben spisał się dobrze, to prawda, ale zaraz po wykonaniu zadania powinien był wrócić do pełnienia obowiązków. Jacen zamierzał zapytać później Shevu, dlaczego kapitan wysłał Bena na urlop bez wcześniejszego uzgodnienia z dowódcą SGS.
- Na pewno my trzej wystarczymy, panie pułkowniku? - zapytał Wirut.
Jacen wygładził załamania na palcach czarnych rękawic. Była minuta po północy, więc to, co zamierzał zrobić, miało być całkowicie zgodne z prawem, usprawiedliwione... i o minutę
spóźnione.
- Moim zdaniem przywódcy Omasa nie strzeże pluton żołnierzy - zauważył.
Wirut nie odpowiedział. Jacen był gotów pierwszy przyznać, że aresztowanie demokratycznie wybranego przywódcy najpotężniejszej organizacji galaktyki w towarzystwie tylko dwóch
podwładnych może wyglądać jak incydent bez znaczenia, ale nie widział sensu w ściąganiu
całej kompanii. Omas nie powinien stawiać oporu, a nawet gdyby miał taki zamiar, jeden Jedi i dwóch uzbrojonych funkcjonariuszy SGS aż nadto wystarczy, żeby sobie z nim poradzić.
Jacen wyjął komunikator i nawiązał łączność z Niathal.
- Jesteśmy gotowi do działania - oznajmił. - Zaczynamy.
- Za dziesięć minut jestem umówiona z senatorem G'Silem na nadzwyczajne spotkanie -
poinformowała pani admirał. - Senator nie był tym zachwycony, ale mu powiedziałam, że to sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Przeczuwa, na co siÄ™ zanosi?
- Nawet jeżeli tak, nie zdradził chęci, żeby zrobić użytek z tego przeczucia.
- To dobrze - odparł Solo. - Teraz już nie ma odwrotu. Wóz albo przewóz.
- Po prostu to zrób...
Strażnik w recepcji był przyzwyczajony do widoku ubranych w najróżniejsze mundury gości, którzy odwiedzali albo opuszczali gmach Republiki. W luksusowej wieży mieszkała elita
Galaktycznego Sojuszu, a każdy senator miał grupę własnych ochroniarzy i przyjmował wizyty wojskowych. Do tej pory większość Coruscan zdążyła się zorientować, jak wygląda mundur
funkcjonariusza SGS, bo członkowie tajnej policji rzucali się w oczy. Mimo to Jacen bez
wezwania okazał kartę identyfikacyjną. Cóż, strażnik tylko wykonywał swoją pracę.
- Nie musisz mnie anonsować - powiedział.
Strażnik spojrzał na ekran komputerowego notesu.
- Pańskie nazwisko i tak figuruje na liście osób upoważnionych do odwiedzania pana
przywódcy - powiedział obojętnie. - Może pan wjechać na górę.
Dotarcie kabiną turbowindy na piętro, na którym mieszkał Omas, zajęło parę minut. W tym
czasie obaj podwładni Jacena po prostu gapili się na drzwi kabiny. Jacen wyczuwał ich
niezdecydowanie i zastanawiał się, czyjego powodem jest sympatia dla Omasa, czy też niechęć do udziału w wojskowych przewrotach, ale postanowił o to nie pytać. Żołnierzom nie powinny chodzić po głowie buntownicze myśli. Do przewrotu można było się uciekać tylko w
ostateczności.
- Zaraz się przekonamy, jak żyje druga połowa... - zaczął Wi- rut, kiedy drzwi kabiny
turbowindy się otworzyły i oczom całej trójki ukazał się luksusowo urządzony hol. W
powietrzu unosiła się delikatna woń egzotycznego drewna, a w niszach po obu stronach stały opalizujące wyroby ceramiczne Shalui i rzadkie kryształy z Naboo, do których Omas miał
słabość. - Mógłby się tu zmieścić mój apartament plus mieszkania moich dziesięciu sąsiadów.
- Gdyby ktoś wpadł na pomysł ozdobienia tą ceramiką mojego gmachu, nie postałyby tam
długo - oznajmił Limm. Obrzucił zazdrosnym spojrzeniem lśniącą czerwoną wazę, która
zmieniła kolor najpierw na zielony, a po chwili na turkusowy. - Koszty ubezpieczenia tego wszystkiego muszą być niebotyczne.
- Dobytek to kłopot. - Jacen się uśmiechnął. - Majątek zawsze można odebrać, więc bogacze żyją w nieustannym strachu.
- Z radością stawiłbym czoło takim strachom, panie pułkowniku - mruknął Wirut. - Do
kompletu przydałby mi się także ładny duży jacht firmy Sorosuub. Wtedy dopiero bym się bał.
Okazałe drzwi apartamentu Omasa sporządzono z grawerowanego bronzium. Abstrakcyjne
ozdoby wykonał jeden z najsłynniejszych coruscańskich artystów, chociaż Jacen nie mógł sobie przypomnieć jego nazwiska. Doszedł do wniosku, że artysta marnuje swój talent, bo oprócz Omasa drzwi mogli oglądać tylko jego zaufani doradcy, pracownicy personelu zajmującego się utrzymaniem apartamentu w czystości i naprawcze roboty. Gmach Republiki obfitował w
przedmioty, które powinny zostać wystawione na widok publiczny.
Jacen przystanął, aby zebrać myśli, zanim przyciśnie guzik kuranta. Obaj podwładni cofiięli się i zakryli twarze przesłonami, co było standardową procedurą, ilekroć mieli wejść do
jakiegoś pomieszczenia. W pierwszej chwili Solo pomyślał, że zamierzają pozostać na straży, po jednym z każdej strony drzwi, ale chyba tylko obserwowali korytarz, co było zrozumiałym środkiem ostrożności.
|