- Mamy sposób na wybór przywódcy - wtrącił Revan...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Jeżeli zawsze żebrzesz w taki sposób — rzekÅ‚ pan Ralf — dobrze wystudiowaÅ‚eÅ› rolÄ™...
»
W zaproponowanych w Planie dziaÅ‚ania na koÅ„cu rozdziaÅ‚u ćwicze­niach przedstawiÄ™ ci kilka praktycznych, ciekawych sposobów utrwale­nia nowych technik...
»
Stwierdza on dalej: „Istnieje wiele sposobów na włączenie soi do naszego pożywienia, od sproszkowanego białka soi do mleka sojowego, zup i kremów...
»
 Z tego wszystkiego wyÅ‚ania siÄ™ inny interesujÄ…cy problem: w jaki sposób wyzwania - takie jak rozlew krwi, rewolucja czy inny wstrzÄ…s - pomagajÄ… nam...
»
sposób oznakowania urz¹dzeñ, którym udzielono œwiadectwa homologacji, maj¹cna uwadze, aby oznakowanie by³o jednoznaczne i czytelne dla nabywcyurz¹dzenia...
»
– ChÄ™tnie sam bym siÄ™ do was przyÅ‚Ä…czyÅ‚ – zachichotaÅ‚ Wittgenbacher, kiwajÄ…c gÅ‚owÄ… w sposób jeszcze bardziej mechaniczny...
»
W drodze do Dachau Po aresztowaniu, gdy mnie ciupasem transportowana do obozu koncentracyjnego w Dachau, podróż przedstawiaÅ‚a siÄ™ w ten sposób, że w...
»
W œrodowisku seminaryjnym, którego coraz bardziej nie móg³ znieœæ, otrzyma³ on ponadto praktyczn¹ lekcjê pogl¹dow¹, w jaki sposób mo¿na siê najskuteczniej - za pomoc¹...
»
nostka jest przekonana, ¿e cz³onkowie rodziny spi-skuj¹ miêdzy sob¹, w jaki sposób ograniczyæ jej ak-tywnoœæ fizyczn¹ tak, by podupad³a na zdrowiui musia³a...
»
W moich rozmowach ze StanisÅ‚awom Beresiem znajduje siÄ™ kilka miejsc wykropkowanych — wtedy już pozwalano znaczyć w taki sposób ingerencje cenzury...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Veela rzuciła mu gniewne spojrzenie, ale to jedna z pozostałych kobiet odpowiedziała na jego zarzut.
- Los zadecyduje. Maskę odnajdzie ten klan, któremu jest to przeznaczone.
- To dlatego wszystkie klany trafiły na Rekkiad? - zripostował Revan. - Bo kierował nimi los? Przypadek? Zwykłe szczęście?
- Rozprawiając na temat, o którym nie masz pojęcia, dajesz tylko wyraz swojej ignorancji -
warknęła Veela. - Los i przeznaczenie to nie tylko szczęście. Nie trafiliśmy tu przypadkiem.
Zadecydowały upór, wytrwałość i nasza siła. - Przerwała, by po chwili kontynuować
spokojniejszym już tonem. - Gdy ,Revan ukrył Maskę Mandalore’a, mój zhańbiony lud rozproszył
się, ale część z nas odmówiła złożenia broni. Nie uciekli, nie zostali najemnikami ani płatnymi zbirami, tylko zostali, by szukać tego, co utracone.
Gdy to mówiła, jej wzrok przez krótką chwilę spoczął na Canderousie. Revan podążył za jej spojrzeniem i zauważył, że jego przyjaciel utkwił wzrok w podłodze.
- Nasze poszukiwania trwały całe lata - ciągnęła. - Wiemy, że po masakrze na Malachorze V
Revan zniknął na trzy dni. W tym sektorze jest raptem kilka stabilnych szlaków nadprzestrzennych i parę tuzinów planet oferujących odpowiednie warunki, by mógł na nich lądować.
Przeszukiwaliśmy więc każdy ze światów po kolei, przeczesując ich powierzchnię metr po metrze.
Na pierwszym nie było nas nawet pięćdziesięcioro; zbadanie całej planety zajęło nam dwa lata. Ale na każdym kolejnym świecie nasze szeregi rosły. Do poszukiwań dołączyło więcej klanów i każdy z nich się rozrastał. Te poszukiwania dały nam cel; raz jeszcze zjednoczyły nasz lud.
Jej wzrok powędrował do Canderousa.
- Jeden po drugim wracali ci, którzy porzucili mandaloriański sposób życia. Teraz są nas tysiące. Na Rekkiad zebrało się ponad sto klanów. Jeśli nie znajdziemy Maski tutaj, ruszymy dalej, i cały czas będzie nas przybywać. Koniec końców znajdziemy to, czego szukamy. A gdy któreś z nas odzyska Maskę Mandalore’a, będą nas już rzesze. Tego dnia nowy Mandalore wezwie armie swojego ludu, a my odpowiemy na jego wezwanie!
Odwróciła się i ponownie utkwiła gniewne spojrzenie w Revanie.
- Tym właśnie jest dla nas los - zakończyła. - Odnajdziemy to, czego szukamy. Nie ma innej możliwości. Takie jest przeznaczenie naszego ludu.
Po jej słowach zapadła pełna powagi cisza. Rozglądając się po pokoju, Revan widział, jak wielkie wrażenie jej słowa zrobiły na pozostałych Mandalorianach. Nawet Canderous był
poruszony.
- Mogę pomóc przeznaczeniu - obiecał. - Wiem, gdzie Revan ukrył Maskę. Wysłuchaj mnie, a pomogę ci ją znaleźć.
- To niemożliwe - odpowiedziała Veela, potrząsając głową. - Nikt nie wie, gdzie ją ukrył.
- Dysponuję źródłami, które dla was są niedostępne - nie ustawał w naleganiach Revan, ostrożnie dobierając słowa. - Archiwa Republiki. Wojskowe transkrypcje. Plany bitewne. Trasy przelotów i mapy nawigacyjne. Twierdzisz, że nie masz nawet pewności, czy Maska znajduje się na Rekkiad? Ja wiem to na pewno. Jest tutaj, na tym świecie. A przy mojej pomocy to klan Ordo ją odnajdzie.
W pierwszej chwili Veela nie odpowiedziała. Odwróciła się do Canderousa i utkwiła w nim spojrzenie.
- Avner to twój przyjaciel. - Powiedziała to niemal oskarżycielskim tonem. - Możemy mu zaufać?
- Nie powiedziałbym mu o naszych poszukiwaniach, gdybym nie darzył go bezgranicznym
zaufaniem - odparł Canderous bez chwili wahania. - I nie sprowadziłbym go tutaj, gdybym nie wierzył, że jest nam w stanie pomóc.
Wszyscy zebrani utkwili wzrok w Veeli, gdy kobieta rozważała jego słowa.
- Gdzie twoim zdaniem powinniśmy przenieść nasz obóz? - zapytała wreszcie.
- Jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd wznoszą się dwie lodowe wieże, sięgające kilka
kilometrów nad powierzchnię Rekkiad.
- To Bliźniacze Włócznie - wypalił podekscytowany Edric. - I twierdzisz, że to tam jest Maska?
- Na płaskowyżu, na szczycie jednej z wież, znajduje się wejście do tunelu, który prowadzi
głęboko pod lód. Jestem przekonany, że to tam Revan ukrył Maskę Mandalore’a.
- Bliźniacze Włócznie znajdują się na terytorium klanu Jendri - ostrzegła ich Veela. - Jeśli zauważą nas na swoim terenie, poleje się krew.
- Naprawdę łudziłaś się, że odnajdziesz Maskę bez walki? - zapytał Canderous.
Veela pokręciła głową i odwróciła się do pozostałych, wpatrując się w ich twarze i
odczytujÄ…c emocje.
- Zwijamy obóz! - zawołała wreszcie, wznosząc do góry zaciśniętą pięść. - Ruszamy na
Bliźniacze Włócznie!
Skuteczność Mandalorian zaskoczyła Revana. Rozkaz wydany przez Veelę szybko rozszedł
się po obozie, wywołując nagłe ożywienie. Każdy miał tutaj swoje zadanie i wykonywał je z wojskową precyzją. Niektórzy rozbierali namioty, zwijając je w ciasne tobołki, które chowali w kufrach wraz z rzeczami osobistymi. Inni opróżniali magazyn, ładując na ciężkie sanie skrzynki z jedzeniem, generatory, grzejniki i paliwo.
Nie minęła godzina, a trzy tuziny mężczyzn i kobiet były już w drodze, formując długą, odpowiednio rozproszoną kolumnę i pozostawiając za sobą ledwie dostrzegalne ślady obozu.
Przodem szło sześciu zwiadowców pod przywództwem Edrica. To oni decydowali o
wyborze drogi i upewniali się, że na trasie nic im nie zagraża. Kolejna szóstka broniła boków kolumny. Pozostali maszerowali dwójkami pomiędzy dwoma patrolami; I jedna osoba ciągnęła sanie z ładunkiem, druga zaś szła obok, z bronią w ręku, wypatrując zasadzek. Co godzinę zamieniali się rolami.
W środkowej części kolumny mozolnie maszerowały droidy bojowe typu Bazyliszek,
ciągnące ogromne sanie obładowane wyposażeniem. Revanowi przypominały wysokie na pięć metrów dwunożne smoki. Kroczyły ociężale, ze skrzydłami zwiniętymi pod podłużnym,
metalowym tułowiem. Na elastycznych, opancerzonych szyjach miały zamontowane wysokiej mocy działka laserowe, umożliwiające droidom prowadzenie ognia w dowolnym kierunku. Każdym kierował siedzący na łukowatym kręgosłupie pilot.
Jak można się było spodziewać, również Veela miała swojego bazyliszka; sterowanie
droidem bojowym było zaszczytem zarezerwowanym dla najbardziej szanowanych wojowników klanu. Uwadze Revana nie umknął fakt, że Canderous, zmuszony maszerować obok metalowych bestii, rzuca im tęskne spojrzenia, wspominając minioną chwałę.

Powered by MyScript