dokładnie o tej samej porze...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie siÄ™ dokĹ‚adnie w poĹ‚o­wie drogi miÄ™dzy przesÄ…dem a libertynizmem...
»
Przy opisie spostrzegania wykorzystujejący poza naszą świadomą kontrolą i dającysię kilka terminów technicznych, okre-nam dokładny obraz...
»
Wystarczy zastanowić się nieco dokładniej nad tym, jak w nasze życie wkraczają ludzkie dzieła, a zobaczymy, że dzieje się to na dwa sposoby, lub, mówiąc inaczej,...
»
Tamto pytanie zaprowadziło ich do trudnych problemów etyki, ale to wszystko wydarzyło się tak dawno, że trudno było przypomnieć sobie dokładnie, co wtedy...
»
i komnata, w której ich przetrzymywano, były dokładnie, wręcz precyzyjnie wyrąbane 63 @ Han Solo i utracona fortuna w skale, wyraźnie...
»
Sandy siedziała dokładnie naprzeciwko półleżącego na stoliku Bylightera i wydawało się jej, że na posiniaczonej szyi handlarza, tuż nad niemal...
»
- Nigdy nie robię posunięcia, dopóki nie wiem dokładnie, czego pragnę - stanowczo odpowiedział Ignacjusz...
»
Dokładne oględziny książki ujawniły, że na okładce wymazano gumką cenę - 50 eskudos...
»
Zabrakło czasu na dokładne rozpoznanie przed akcją...
»
Dokładnie przyjrzała się cieniowi, gdy imp przeganiał go po placu...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Z tą jedynie różnicą, że
wisiał nie w trzeciej kabinie, a piątej, i odkrył go nie
Herman (który do uczniowskiej ubikacji przestał w ogóle
zaglądać), tylko inny uczeń, który zaalarmował szkołę
histerycznym wrzaskiem.
Inne okoliczności śmierci też się powtarzały: ten sam
rodzaj linki, identyczny węzeł na podwójnej pętli - z jedną
dość istotną różnicą. Tym razem samobójca znacznie
staranniej założył pętlę, jakby nauczony doświadczeniem
poprzednika. Zaciskający się sznur natychmiast przerwał
dopływ krwi do mózgu. Umarł szybko i bez męczarni.
W czasie tragicznego incydentu przebywałem poza szkołą,
na wycieczce z moją klasą. Ominął mnie wybuch powszechnej
paniki, atak histerii u dyrektorki, najazd rozwścieczonych
rodziców i wielogodzinne policyjne przesłuchania. Liceum na
żądanie inspektora zostało zamknięte do odwołania. Zdążyłem
akurat na uroczyste pieczętowanie i plombowanie drzwi
wejściowych. Oto szkoła naszych marzeń, bez uczniów i
nauczycieli, pomyślałem mimochodem.
- On chciał z tobą rozmawiać, ten Modnicki - powiedział
Teogderyk, obserwujący wraz ze mną bawiących się plombownicą
policjantów. - Szukał cię od samego rana. Pamiętam, bo mnie
nawet pytał. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Kto mógł
przypuszczać, że to się tak skończy?! I to ledwo tydzień po
pierwszym!
Marek zdecydował się na rozmowę, kiedy było za późno. Na
odległość nie mogłem mu pomóc. Będąc na miejscu przynajmniej
bym próbował.
- Co mówi policja? - spytałem.
- Nic. Co prawda tutaj nie ma kłopotów z motywem, a
nawet jest ich nadmiar, chłopak zdaje się był skłócony z
całym światem.
- Nadmiar motywów jest równoznaczny z ich brakiem -
stwierdziłem. - Zwykle nawzajem się znoszą.
- Inspektor chyba też tak uważa. Przesłuchuje do
upadłego kogo się da.
- Bieleckiego też?
Teogderyk pstryknął palcami.
- Czekaj, tego nawet bardzo długo. Coś się inspektorowi
te marynarskie węzły nie podobają. Ale facet ma alibi, w
czasie feralnej lekcji wcale nie wychodził z klasy. Ma na
to trzydziestu świadków.
- Może nie musiał - mruknąłem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał podejrzliwie.
- Jeszcze nie wiem. - Policjanci właśnie skończyli
sprawdzać ostatnią plombę i załadowywali się do samochodu.
Został tylko jeden, mundurowy, który zaczął spacerować przed
bramą. Rzucał ku nam co chwila kontrolne spojrzenia.
Chwyciłem Teogderyka za rękaw i odciągnąłem go na bok, z
dala od ciekawskich uszu.
- Jak się tylko dowiedziałem, zadzwoniłem do Kołobrzegu,
do dyrektora jego poprzedniej szkoły - powiedziałem.
- Po co? - zdziwił się.
- Żeby się co nieco o naszym biologu dowiedzieć.
Dyrektor to miły staruszek, od wakacji na emeryturze. Coś
wie o Bieleckim, ale nie chciał nic powiedzieć przez
telefon. Trzeba do niego pojechać.
- Kołobrzeg to ładny kawałek drogi.
- Dlatego potrzebujemy dobrego samochodu. Czy twój syn
nie kupił przypadkiem niedawno nowego opla?
Tym razem mina Teogderyka przypominała wyraz twarzy
dziecka, którego złe rodzeństwo wrobiło w kradzież
świątecznego ciasta.
- A co ja właściwie mam wspólnego z tą sprawą?! -
wykrzyknął.
- Tyle co i my wszyscy. Siedzisz w tym po same uszy.
Wyruszyliśmy o czwartej rano, z ambitnym planem, aby
dotrzeć do Kołobrzegu w porze obiadowej. Samochód spisywał
się znakomicie, rwał do przodu jak wyścigowy mustang.
Moglibyśmy być w Kołobrzegu około południa, gdyby Teogderyk
z komputerową dokładnością nie przestrzegał wszystkich
ograniczeń prędkości. Ale i tak, mimo przerwy na tankowanie
zaraz za Poznaniem, udało nam się dobić do morza kwadrans
przed trzecią. Po szybkim obiedzie w knajpce na bardzo
ładnym rynku zjawiliśmy się przed domem dyrektora, starą,
odrapaną kamienicą, pamiętającą początki naszego stulecia.
Dyrektor przyjął nas w czymś w rodzaju pracowni
malarskiej połączonej z biblioteką - jedną ścianę zajmowały
półki z książkami, drugą dziesiątki mniejszych i większych
płócien, przeważnie morskich pejzaży, raczej mało
ciekawych. Sztalugi stały pod oknem. Dyrektor wydawał się
być wymierającym typem pedagogusa, zatwardziałego kawalera,
oddanego bez reszty zawodowi i uprawianemu hobby.
Środek pokoju zajmowały dwa skórzane i niezbyt wygodne
fotele i biurko z ogromnym, lotniskowym blatem. Staruszek
najpierw podał herbatę, potem długo nabijał fajkę i
przyglądał nam się badawczo.
- Zatem panowie chcą się czegoś dowiedzieć o profesorze
Bieleckim? - zapytał i przyłożył do cybucha zapałkę. Pyknął
parę razy, wypuszczając na pokój kłęby wonnego dymu. - Dobry
tytoń to jedyny luksus, na jaki sobie pozwalam - wyjaśnił.
- A dlaczego on was tak interesuje?
Opowiedziałem mu pokrótce, co się wydarzyło w naszej
szkole w ciągu ostatniego tygodnia. Słuchał uważnie,
smakując tytoń małymi, oszczędnymi łykami.
- I sądzicie, że macza w tym palce Bielecki? Na jakiej

Powered by MyScript