było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Kiedy Mick Jagger koczy 50 lat, nie robio tu ju moe takiego wraenia, jak owe pamitne urodziny, kiedy koczy 30 - ale to tylko z tego powodu, e by czas, kiedy...
»
Sarabanda, tak jak się nagle zaczęła, tak nagle ustała i pozostały tylko dwie postaci: jeden katar wysoko na skale i, na drugim krańcu, jeden Michał Scoto...
»
– Skoroś go nie widział, skąd możesz wiedzieć, że był na strychu? – Toć jego własna żona musiała chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
 Overkill dla astrokalendarza pani Reiche  Pozostaje w zasadzie tylko “kalendarz astronomiczny” pani Reiche...
»
Legenda głosi — a jest to tylko legenda — jakoby ludzkość zawarła z Najeźdźcami pakt...
»
— Niby czemu?— Panie! Toż to ordynarna pułapka… Po jednemu nie dadzą nam rady, a jakby nas tam dostali razem, to tylko lokal otoczyć…— A...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...
»
szeregi po to tylko, by z bliska wybadać błędy i pęknięcia w pancerzu republiki, by – gdynadejdzie godzina – uderzyć w nią tym skuteczniej, z tym...
»
Jeden li tylko okręt Argo228, sławion wszędy,Gdy wracał od Ajeta, mógł się przemknąć tędy -Lecz te rafy i Argo by nie oszczędziły,Gdyby nie pomoc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Nigdy
cudowna muzyka Arconatiego nie wydawała się bardziej przejmująca, nigdy Stilla nie
oddawała jej bardziej namiętnie. Wydawało się, że cała jej dusza wypływa wraz z gło-
sem. I tego głosu, tego porywającego głosu nie będzie można już więcej usłyszeć!
W tym momencie krata loży barona de Gortz opadła. Ukazała się dziwaczna głowa
o długich siwiejących włosach, płonących oczach, ekstatycznej, przeraźliwie bladej twa-
rzy i z głębi kulis Franciszek dostrzegł w pełnym świetle coś, czego dotąd nie zdarzyło
mu się jeszcze zobaczyć.
Stilla wzięła właśnie w pełnym uniesieniu podniosłą frazę końcowej pieśni... Powtó-
rzyła tę frazę z niezwykłym uczuciem:
Innamorata, mio cuore tremante,
Voglio morire…*
Nagle umilkła...
Przeraziło ją oblicze barona de Gortz... Sparaliżowało ją niepojęte przerażenie... Pod-
niosła gwałtownie rękę do ust, które zaczerwieniły się od krwi... Zachwiała się i upa-
dła...
* Kocham, a serce me strwożone/chciałbym umrzeć...
72
Publiczność zerwała się z miejsc drżąca, wstrząśnięta, u szczytu trwogi...
Przeraźliwy krzyk rozległ się z loży barona.
Franciszek wybiegł na scenę, pochwycił Stillę w ramiona, podniósł ją, przyjrzał się
jej, przywoływał jej imię...
— Nie żyje!... nie żyje!... — krzyczał — nie żyje!...
Stilla była martwa... Serce nieszczęsnej nie wytrzymało przerażenia... Jej śpiew ucichł
z ostatnim tchnieniem!
Młodego hrabiego zaniesiono do hotelu, a był w takim stanie, iż obawiano się o jego
zmysły. Nie mógł nawet wziąć udziału w pogrzebie Stilli, w którym uczestniczyły nie-
przebrane tłumy neapolitańczyków.
Na cmentarzu Campo Santo Nuovo, gdzie śpiewaczka została pochowana, na białym
marmurze widnieje jedynie napis: STILLA.
Wieczorem po pogrzebie jakiś człowiek pojawił się na Campo Santo Nuovo. Z nie-
przytomnym wzrokiem, z pochyloną głową, wargami zaciśniętymi, jakby były już opie-
czętowane przez śmierć, długo oglądał miejsce, gdzie została pogrzebana Stilla. Wyda-
wał się nadsłuchiwać, jak gdyby głos wielkiej artystki miał się wydobyć po raz ostatni
z tego grobu...
Był to Rudolf de Gortz.
Tej samej nocy baron de Gortz w towarzystwie Orfanika opuścił Neapol i odtąd nikt
nie wiedział, co się z nim stało. A nazajutrz na. adres młodego hrabiego nadszedł list.
List ten zawierał jedynie następujące słowa, groźne w swym lakonizmie:
„To pan ją zabił!... Bądź przeklęty, hrabio de Telek.
Rudolf de Gortz.”
72
X
Tak oto przedstawiała się ta smutna historia.
Przez cały miesiąc życie Franciszka de Telek wisiało na włosku. Nie rozpoznawał ni-
kogo, nawet swojego hajduka Rotzki. W czasie największej gorączki jego usta, zdające
się wydawać ostatnie tchnienie, wymawiały jedyne słowo: było to imię Stilli.
Młody hrabia uniknął śmierci. Umiejętności lekarzy, nieustanna opieka Rotzki,
a także młodość i sama natura zrobiły swoje — Franciszek de Telek został uratowa-
ny. Jego umysł wyszedł na szczęście bez szwanku z tego straszliwego wstrząsu. Lecz gdy
tylko wracała mu pamięć, gdy przypominał sobie tragiczną scenę końcową z „Orlanda”,
w czasie której pękło serce artystki, krzyczał: — Stilla!... Moja Stilla! — I wyciągał ręce,
jakby chciał ją jeszcze oklaskiwać.
Odkąd jego pan mógł już opuszczać łóżko. Rotzko nalegał nań, by porzucili to prze-
klęte miasto, by wrócili do zamku w Krajowej. Jednakże przed opuszczeniem Neapo-
lu młody hrabia chciał pomodlić się na grobie zmarłej i pożegnać ją po raz ostatni i na
zawsze.
Rotzko towarzyszył mu na Campo Santo Nuovo. Franciszek rzucił się na okrutną
ziemię, zaczął ją drapać rękoma, by samemu się w niej zagrzebać. Rotzkowi z trudem
udało się odciągnąć go od grobu, w którym spoczywało całe jego szczęście.
Kilka dni później Franciszek de Telek wrócił do Krajowej, w głąb kraju wołoskiego,
do starej posiadłości swej rodziny. W zamku tym przeżył pięć długich lat w całkowitym
odosobnieniu, odrzucając jakąkolwiek propozycję wyjazdu. Ani czas, ani odległość nie
mogły przynieść ukojenia jego bólowi. Nie ulegało wątpliwości, że potrzeba mu było za-
pomnienia. Pamięć o Stilli, żywa jak pierwszego dnia, decydowała o całym jego życiu.
Była jedną z tych ran, które nie zabliźniają się aż do śmierci.
Jednakże w czasie gdy zaczyna się ta historia, młody hrabia opuścił był zamek przed
kilkoma tygodniami. Jakże długo i usilnie musiał nalegać Rotzko, aby nakłonić swego
pana do zerwania z samotnością, w której stopniowo zamierał. Franciszek wiedział, że
nie znajdzie w tym pocieszenia, niemniej trzeba było spróbować odwrócić uwagę od
74
75
swego bólu.
Został więc ustalony plan podróży; na początek postanowili zwiedzić prowincje
transylwańskie. Potem — Rotzko miał taką nadzieję — młody hrabia być może zgodzi
się podjąć podróż po Europie, którą przerwały smutne wydarzenia w Neapolu.
Franciszek de Telek wyruszył więc tym razem jako wędrowiec i jedynie na wyprawę
krótkotrwałą. Rotzko i hrabia przebyli równiny wołoskie aż po majestatyczny masyw
Karpat, następnie zagłębili się między przełomy przełęczy Vulkan, potem — po zdoby-
ciu Retezatu i wyprawie poprzez dolinę Maros — przybyli odpocząć do wioski Werst,
do oberży pod ,,Królem Maciejem”.
Wiemy już, jaki był stan umysłów w momencie przybycia Franciszka de Telek i w ja-
ki sposób uświadomiono go o niepojętych wydarzeniach, których sceną była forteca.
Wiemy także, w jaki sposób przed chwilą dowiedział się, że zamek należał do Rudol-
fa de Gortz.
Wrażenie, jakie wywarło to nazwisko na młodym hrabi, było zbyt wielkie, aby nie
dostrzegł tego sędzia Koltz i pozostali notable. Natomiast Rotzko najchętniej wysłałby
do diabła sędziego Koltza, który tak nie w porę opowiedział te niedorzeczne historie.
Że też miał ten nieszczęśliwy pomysł, żeby przyprowadzić Franciszka właśnie do wio-
ski Werst, w pobliże zamku Karpaty!
Młody hrabia zachowywał milczenie. Jego spojrzenie, błądzące po obecnych, wska-

Powered by MyScript