Dlatego marzyła, żeby żyć wiecznie w legendzie, jak Ans-set, i zadała sobie wiele trudu, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego, co tylko możliwe...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
SZEŚĆ ŚWIATÓW CYKLICZNEJ EGZYSTENCJIWedług nauk buddyjskich, istnieje sześć światów (loka*) egzystencji, w których przebywają wszystkie...
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
Kiedy Mick Jagger koczy 50 lat, nie robio tu ju moe takiego wraenia, jak owe pamitne urodziny, kiedy koczy 30 - ale to tylko z tego powodu, e by czas, kiedy...
»
Sarabanda, tak jak się nagle zaczęła, tak nagle ustała i pozostały tylko dwie postaci: jeden katar wysoko na skale i, na drugim krańcu, jeden Michał Scoto...
»
 Overkill dla astrokalendarza pani Reiche  Pozostaje w zasadzie tylko “kalendarz astronomiczny” pani Reiche...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
— Niby czemu?— Panie! Toż to ordynarna pułapka… Po jednemu nie dadzą nam rady, a jakby nas tam dostali razem, to tylko lokal otoczyć…— A...
»
Tworząc kod obsługi zasad biznesowych dobrą praktyką jest tworzenie funkcji obsługi wszystkich zasad...
»
każdy zauważył, że nie wszystkie powierzchnie są płaskie! Można tworzyć przybliżenia takich powierzchni, stosując płaskie wielokąty, ale...
»
Wejrzyj na mnie, broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych, wspomagaj mnie we wszystkich moich potrzebach, pocieszaj w cierpieniach mego...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Wypytywała nauczycieli, którzy znali go przed laty, o jego zachowanie, wyraz jego twarzy. Niewiele jej pomogli. Więc wyobraziła sobie resztę. Jak powinien wyglądać, mówić, chodzić człowiek taki jak Ansset? Dlaczego nie powrócił do Domu Pieśni? Czego pragnął w głębi serca?
Stopniowo, widując starego człowieka w Tęczowej Kuchni i słysząc plotki na jego temat, zaczęła się zastanawiać, czy on nie jest Anssetem. Początkowo spodobał jej się tylko oryginalny pomysł - nie wierzyła w to. Lecz w miarę jak mijały dni i tygodnie, nabierała większej pewności. Ansset, który został imperatorem, mógł wrócić do domu właśnie w ten sposób, milczący i nieznany. Kto wie, jakie przeszkody powstrzymywały go od powrotu? Potem znikł na kilka dni i wrócił jako Głuchy, który mógł swobodnie wędrować po korytarzach Domu Pieśni. Podjęto decyzję, myślała Fiimma, niełatwą decyzję, dlatego stary człowiek nie odezwał się ani słowem, odkąd pozwolono mu zostać. Czy Ansset zgodziłby się na milczenie jako warunek pozostania?
Fiimma uważała, że tak.
Wreszcie nabrała takiej pewności, że przy kolacji w Tęczowej Kuchni umyślnie usiadła obok niego. Zwykle siadywał sam, ale jeśli zdziwił się jej towarzystwem, nie okazał tego, tylko dalej łamał chleb i wrzucał do gulaszu.
- Znam cię - szepnęła.
Nie odpowiedział i nie przestał łamać chleba.
- Jesteś Ansset, prawda?
Znowu nie pokazał po sobie, że ją usłyszał.
- Jeśli jesteś Anssetem - powiedziała - to dalej łam chleb. Jeśli nie jesteś Anssetem, odgryź kęs z bochenka.
Myślała, że postąpiła bardzo sprytnie, ale starzec po prostu wrzucił resztę chleba do gulaszu.
Potem jadł, całkowicie ignorując jej obecność. Kilka innych dzieci zauważyło jej zachowanie i komentowało to między sobą. Fiimma obawiała się, że siedząc obok starego złamała jakąś zasadę; z pewnością niczego nie osiągnęła, próbując go zmusić do rozmowy.
Nie mogła jednak dać za wygraną. Prosiła go:
- Ansset, jeśli to ty, chcę, żebyś mnie uczył. Chcę się nauczyć wszystkich twoich pieśni.
Czy zawahał się i zgubił rytm? Czy na chwilę przestał jeść, żeby pomyśleć? Nie była pewna, ale wciąż miała nadzieję.
- Ansset, ja się nauczę twoich pieśni! Musisz mnie uczyć! Potem, wyczerpawszy do końca zapas odwagi, zostawiła go i usiadła z innymi dziećmi, które koniecznie chciały wiedzieć, co powiedziała staremu człowiekowi i czy jej odpowiedział. Nie wyjawiła im niczego. Czuła, że starzec gniewałby się na nią, gdyby zdradziła komuś swoje przekonanie, że on jest Anssetem. Czy rzeczywiście jest Anssetem? Odepchnęła od siebie wątpliwości.
Następnego dnia stary człowiek nie zjawił się w Tęczowej Kuchni i więcej nie przychodził, dopóki Fiimma tam jadała.
Rozdział 6
 
Milczenie stało się nieznośne znacznie wcześniej, niż Ans-set się spodziewał. Może powróciły wspomnienia milczącego zamknięcia w pokojach Mikala, kiedy miał piętnaście lat. Może, podobnie jak wszyscy starzy ludzie, z wiekiem stał się gadatliwy i śluby milczenia ciążyły mu bardziej niż komuś młodemu. Tak czy owak zatęsknił za rozmową, więc po cichu poszedł do Rruk, uzyskał jej zezwolenie i wyruszył na swoją pierwszą przepustkę, jak je nazywał w myślach.
Na pierwszych kilku przepustkach nie opuszczał terenów Domu Pieśni. Nie musiał, ponieważ do Domu Pieśni należała ponad jedna trzecia jedynego kontynentu planety. Tygodniami wędrował po lasach Doliny Pieśni, omijając wycieczki dzieci. Odnalazł jezioro otoczone pierścieniem gór, gdzie Esste po raz pierwszy powiedziała mu, że go kocha, po raz pierwszy pokazała mu prawdziwą potęgę Kontroli.
Ze zdziwieniem odkrył, że ścieżka zniknęła. Czy już nie zabierano żadnych dzieci do tego miejsca? Na pewno zabierano -przez las wciąż prowadziły drogi dla ślizgaczy i trawa rosła tam niżej, wyraźny znak, że od czasu do czasu przyjeżdżają goście. Ale od podnóża wodospadu żadna ścieżka nie wspinała się na szczyt. Próbował przypomnieć sobie trasę wspinaczki; wreszcie, bardzo zmęczony, dotarł na górę i ujrzał jezioro.
Czas nie tknął tego miejsca. Jeśli drzewa były starsze, Ans-set tego nie zauważył. Jeśli woda zmieniła barwę, Ansset nie pamiętał, jak wyglądała przedtem. Ptaki wciąż sfruwały nad wodę i nurkowały po ryby; wiatr wciąż wygrywał nienatrętną melodię na liściach i szpilkach drzew.
Jestem stary, pomyślał Ansset leżąc nad wodą. Pamiętam odległą przeszłość znacznie lepiej, niż pamiętam dzień wczorajszy. Ponieważ kiedy zamykał oczy, widział Esste obok siebie, słyszał jej głos. Tutaj, w samotności odrzucił wszelką Kontrolę i pozwolił płynąć łzom pamięci; gorące słońce wysuszało łzy, które zbierały się w kącikach oczu. Ale płacz, nawet najdłuższy, nie przynosił ukojenia.
Więc Ansset zaśpiewał.
Po tak długim milczeniu jego głos brzmiał żałośnie. Byle Mruk spisałby się lepiej. Wiek wyczyniał sztuczki z tonacją, modulacja praktycznie nie istniała. Tylko surowy tembr starego głosu, nadużywanego w młodości.
Dawniej Ansset potrafił śpiewać z ptakami i wzbogacać ich pieśni. Teraz ptaki umilkły, kiedy zaśpiewał, potraktowały go jak intruza.
Wtedy zapłakał z całego serca i przysiągł, że nigdy już się tak nie upokorzy.

Powered by MyScript