— Siedzi tam, przy kominku — odparła panna Gorringe...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
TPC /IC:\KATALOG PROGRAM /$A+/$B+i odpowiadaTPC -IC:\KATALOG PROGRAM -$A+ -$B+***; * Moemy take przy wypisywaniu opcji uy zapisu skrconego, kt* *t...
»
2) przy omijaniu zachowa bezpieczny odstp od omijanego pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, a w razie potrzeby zmniejszy prdko; omijanie pojazdu...
»
Spojrzawszy na plan, jaki miałem przy sobie, zdecydowałem się wracać inną drogą, wybrałem więc Marsh Street zamiast State Street...
»
Ustalone w badaniu zalenoci midzy poziomem wyksztacenia a uywanymi okreleniami pozwalaj stwierdzi, e przy wyszym przecitnie wyksztaceniu podniosaby si...
»
W ciągu kilku następnych sesji Cletus pracował wraz z całą grupą nad tym, by wszyscy potrafili osiągnąć uczucie unosze­nia się, nie zapadając przy tym w sen...
»
tylko miasto, w którym trudno mieszkać, któremu Newa próbuje wydrzeć grunt przy każdym porywie wiatru wiejącym od strony zatoki i z którego ludzie...
»
589 Nazwa zdarzenia Przy klikniêciu dwukrotnym (DbICJick) (zdarzenie zachodz¹ce w sekcji formularza)Przyk³ad 27Private...
»
W praktyce, przy wycieczce tak niewinnej i krótkiej, jaką była wymiana klisz w studzience, ten, który zostawał, mógł, otwarłszy dwoje drzwi - kuchenki i...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
A pani i pan przy świetle małej lampki patrzyli z ogromnym współczuciem na tę bohaterską matkę, która dla ratowania rodziny umiera oto o sześć tysięcy mil od...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


— Ta z białymi, puszystymi włosami, robiąca na drutach? — zapytał Tata spojrzawszy. — Mogłaby znaleźć się wprost na scenie, prawda? Idealna do roli ciotecznej babki.
— Cioteczne babki nie są dziś w cenie — zauważyła panna Gorringe. — Ani babki, ani prababki, jeśli o to chodzi. Wczoraj gościliśmy margrabinę of Barlowe. Jest prababką. Szczerze mówiąc, nie poznałam jej, gdy weszła. Twarz: różowo–biała maska, włosy platynowo–blond i, podejrzewam, podreperowana figura. Ale wyglądało to fantastycznie.
— Ach — powiedział Tata — osobiście wolę te staroświeckie. A więc, bardzo dziękuję, madamc — skłonił się lekko i zwrócił do Campbella: — Zajmę się tym sir? Wiem, że ma pan ważne spotkanie.
— Dobrze — odparł Campbell, podejmując grę. — Nie sądzę, że coś z tego wyjdzie, ale warto spróbować.
Pan Humfries zniknął w swoim sanktuarium, mówiąc:
— Panno Gorringe, proszę na moment.
Poszła za nim i zamknęła drzwi. Humfries chodził tam i z powrotem. Zapytał ostro:
— Dlaczego oni chcą rozmawiać z Rose? Wadell zadał jej wszystkie niezbędne pytania.
— Przypuszczam, że to tylko rutyna — odpowiedziała panna Gorringe niepewnie.
— Lepiej niech pani pomówi z nią najpierw. Recepcjonistka spojrzała, lekko zdziwiona:
— Ale z pewnością inspektor Campbell…
— Och, nie martwię się Campbellem. To ten drugi. Wie pani, kto to?
— Chyba nie podał nazwiska. Przypuszczalnie jakiś sierżant. Wygląda na prostaka.
— Prostak, cholera! — rzucił pan Humfries, odkładając na bok wytworne maniery. — To jest nadinspektor Davy, najchytrzejszy lis, jaki kiedykolwiek istniał. Mają o nim w Yardzie dobre zdanie. Chciałbym wiedzieć, co on tu robi, węsząc i grając poczciwego kmiotka. Wcale mi się to nie podoba.
— Nie myśli pan…
— Nie wiem, co myśleć. Ale powiadam patii, że nic podoba mi się to. Chciał widzieć jeszcze kogoś, prócz Rose?
— Sądzę, że zamierza rozmawiać z Henrym.
Pan Humfries roześmiał się. Panna Gorringe zawtórowała mu.
— Nie potrzebujemy się martwić o Henry’ego.
— Na pewno nie.
— A goście, którzy znali kanonika? Pan Humfries zaśmiał się znowu.
— Życzę Davy’emu dużo radości ze starym Radleyem. Będzie wrzeszczał, żeby usiadł, a potem nic powie nic godnego uwagi. Ma wolną rękę w stosunku do Radleya i tej śmiesznej, starej kwoki, panny Marple. Ale, mimo wszystko, nie podoba mi się, że wtyka nos…
Rozdział czternasty 
— Wiesz — powiedział nadinspektor Davy z namysłem — nie bardzo mi się podoba ten Humfries.
— Myśli pan, że jest niewyraźny?
— Noo… — w głosie Taty brzmiała nutka jakby skruchy — znasz ten rodzaj wrażeń. Lizusowaty typ. Ciekaw jestem, czy jest właścicielem, czy tylko zarządzającym.
— Mógłbym go spytać — Campbell zrobił krok w kierunku drzwi biura.
— Nie, nie pytaj go — rzekł Tata. — Dowiedz się, ale dyskretnie.
Campbell patrzył na niego zdziwiony:
— Co pan ma na myśli, sir?
— Nic szczególnego — odparł Tata — ale chciałbym mieć znacznie więcej informacji o tym hotelu. A przede wszystkim, jak przedstawiają się jego finanse.
Campbell potrząsnął głową:
— Powiedziałbym, że jeśli jest w Londynie hotel absolutnie poza podejrzeniami…
— Wiem, wiem — powiedział Tata — jakie to pożyteczne mieć taką reputację!
Inspektor znowu potrząsnął głową i wyszedł. Tata udał się korytarzem do palami. Generał Radley właśnie obudził się. „Times” zsunął mu się z kolan i stronice się rozsypały. Tata podniósł gazetę, poskładał i wręczył generałowi.
— Dziękuję panu, sir. Bardzo miło z pana strony — powiedział generał nieco burkliwie.
— Generał Radley?
— Tak.
— Zechce pan wybaczyć — rzekł Tata podnosząc głos — chciałbym pomówić z panem o kanoniku Pennyfatherze.
— Eh, co takiego? — generał podniósł rękę do ucha.
— Kanonik Pennyfather! — ryknął Tata.
— Mój ojciec? Zmarł wiele lat temu.
— Kanonik Pennyfather.
— Aaa! Co z nim? Widziałem go kiedyś. Mieszkał tu.
— Chodzi o adres, który miał mi dać. Powiedział, że zostawi u pana.
To było trudniejsze do przekazania, ale ostatecznie powiodło się.
— Nigdy nie dawał mi żadnego adresu. Musiał mnie pomylić z kimś innym. Głupi, stary idiota. Zawsze był taki. Uczony, wic pan. Oni są zawsze roztargnieni.
Tata wytrwał jeszcze trochę, ale niebawem zdecydował, że konwersacja z generałem jest praktycznie niemożliwa i na pewno zupełnie bezowocna. Poszedł i usiadł w hallu, przy stole, który przedzielał go od panny Jane Marple.
— Herbata, sir?
Tata spojrzał. Osobowość Henry’ego wywarła na nim wrażenie, jak na każdym. Choć był wielkim, postawnym mężczyzną, przypominał wcielenie Ariela, który potrafił materializować się i znikać, kiedy chciał. Tata zamówił herbatę.
— Czyżbym widział tu też maślane bułeczki? — spytał.
Henry uśmiechnął się życzliwie.
— Tak, sir. Nasze bułeczki są naprawdę bardzo dobre, jeśli wolno rui powiedzieć. Wszyscy zachwycają się nimi. Zamówić dla pana? Herbata indyjska czy chińska?
— Indyjska — odparł Tata — albo cejlońska, jeśli jest.
— Oczywiście, mamy cejlońska, sir.
Henry zrobił lekki nich palcem i blady młodzieniec, który był jego pomocnikiem, wyruszył po cejlońska herbatę i bułeczki.

Powered by MyScript