Na początku lekko naszkicował ołówkiem grupę ludzi stojących przy chrzcielnicy...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
TPC /IC:\KATALOG PROGRAM /$A+/$B+i odpowiadaTPC -IC:\KATALOG PROGRAM -$A+ -$B+***; * Mo¾emy tak¾e przy wypisywaniu opcji u¾y¹ zapisu skróconego, kt* *t...
»
2) przy omijaniu zachowaæ bezpieczny odstêp od omijanego pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, a w razie potrzeby zmniejszyæ prêdkoœæ; omijanie pojazdu...
»
Spojrzawszy na plan, jaki miałem przy sobie, zdecydowałem się wracać inną drogą, wybrałem więc Marsh Street zamiast State Street...
»
Ustalone w badaniu zale¿noœci miêdzy poziomem wykszta³cenia a u¿ywanymi okreœleniami pozwalaj¹ stwierdziæ, ¿e przy wy¿szym przeciêtnie wykszta³ceniu podnios³aby siê...
»
W ciÄ…gu kilku nastÄ™pnych sesji Cletus pracowaÅ‚ wraz z caÅ‚Ä… grupÄ… nad tym, by wszyscy potrafili osiÄ…gnąć uczucie unosze­nia siÄ™, nie zapadajÄ…c przy tym w sen...
»
tylko miasto, w którym trudno mieszkać, któremu Newa próbuje wydrzeć grunt przy każdym porywie wiatru wiejącym od strony zatoki i z którego ludzie...
»
589 Nazwa zdarzenia Przy klikniêciu dwukrotnym (DbICJick) (zdarzenie zachodz¹ce w sekcji formularza)Przyk³ad 27Private...
»
W praktyce, przy wycieczce tak niewinnej i krótkiej, jaką była wymiana klisz w studzience, ten, który zostawał, mógł, otwarłszy dwoje drzwi - kuchenki i...
»
Uszczęśliwieni chÅ‚opcy natychmiast pobiegli na dwór, Una poszÅ‚a pomóc cioci Marcie przy zmywaniu — choć gderliwa staruszka niechÄ™tnie przyjmowaÅ‚a jej...
»
przykÅ‚adów, żeby uzasadnić tezÄ™, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Pośrodku stał Michael, zachwycony i trochę przejęty tym, że trzyma w ramionach syna. Z jego lewej strony stała Catherine, pochylając głowę w stronę męża i poprawiając macierzyńskim gestem białą szatę dziecka. Obok Catherine ich córka, Amy, uśmiechała się do młodszego brata. Amy musi mieć jakieś trzynaście lat. Kenneth ostatni raz widział ją jeszcze przed bitwą pod Waterloo i mógł tylko zgadywać, ile od tego czasu urosła. Była już niemal młodą damą, na pewno bardzo podobną do swej pięknej matki.
Ostateczną wersję rysunku wykonał piórkiem i tuszem. Czasami jego palce poruszały się jakby wiedzione boskim natchnieniem i tak było tym razem. Każde pociągnięcie piórka było dokładnie takie, jak trzeba. Szczególną uwagę zwrócił na wyraz twarzy portretowanych osób, starając się ukazać miłość, która stworzyła nowe życie. Ponieważ nie znał wnętrza, w którym miał się odbyć chrzest, ogólnymi, zaokrąglonymi kreskami zamarkował kościelne łuki w tle.
Obrazek sprawił mu przyjemność i miał nadzieję, że spodoba się także Michaelowi i Catherine. Kiedy jednak odłożył papier na bok, ogarnęło go uczucie smutku. Przez wiele lat marzył o powrocie do Sutterton. Częścią tego marzenia było małżeństwo. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że może być zbyt biedny, aby utrzymać rodzinę. Nawet gdyby lord Bowden spłacił hipotekę, Kennetha czekały lata wyrzeczeń. Majątek wymagał poważnych i długofalowych inwestycji, a każdy dodatkowy grosz musiał być przeznaczony dla Beth.
Z drugiej strony jego sytuacja znacznie się poprawiła, odkąd lord Bowden wkroczył w jego życie. Być może będzie musiał czekać jeszcze następnych dziesięć lat, zanim warunki pozwolą mu na małżeństwo, ale ciężka praca i trochę szczęścia powinny sprawić, że taki czas wreszcie nadejdzie.
Rzucił okiem na rysunek i przez moment zamiast Michaela i Catherine widział Rebekę i siebie.
Bzdura! Rebeka, mimo że go intrygowała, była ostatnią kobietą, która nadawałaby się na żonę. Jeśli się kiedyś ożeni, to z ciepłą, kochającą kobietą, taką jak Catherine, a nie z cierpką starą panną, która woli malować, niż przebywać między ludźmi.
Kenneth, przygnębiony, odłożył szkicownik. Na zewnątrz słońce wynurzało się zza horyzontu. Pomyślał, że może przejażdżka na koniu sir Anthony'ego poprawi mu nastrój.
Przez chwilę Kenneth przyglądał się młodemu człowiekowi, który pracował pilnie w niewielkim biurze. Szczupły, porządnie ubrany, o inteligentnej twarzy i lekkim, choć wyraźnym poczuciu własnej ważności. Człowiek, który w każdym calu wyglądał jak prywatny i osobisty sekretarz ważnej persony.
Słysząc stukanie, młody człowiek podniósł głowę.
- Proszę wejść - powiedział grzecznie. - Jestem Thomas Morley, sekretarz sir Wilforda. Nie ma go w tej chwili, lecz może mógłbym w czymś pomóc.
Kenneth wszedł do pokoju.
- Przyszedłem zobaczyć się z panem. Jestem Kenneth Wilding, nowy sekretarz sir Anthony'ego Seatona.
Błysk zdumienia świadczył o tym, że i Morley nie sądził, aby Kenneth był odpowiednim człowiekiem na takie stanowisko. Niemniej jednak powściągnął swą reakcję, wstał i podał Kennethowi rękę.
- Miło mi pana poznać. Słyszałem, że sir Anthony w końcu kogoś znalazł. Jest pan kapitanem, prawda?
Kenneth potwierdził, uścisnął mu dłoń i wyciągnął srebrne pudełko.
- Mieszkam w pana dawnym pokoju i wczoraj przypadkowo znalazłem to w kącie szafy. Sir Anthony podał mi pana aktualny adres, a ponieważ i tak wybierałem się do Westminsteru, pomyślałem, że oddam to panu osobiście.
Twarz Morleya rozbłysła.
- Ach, cudownie. To prezent od mojej matki chrzestnej z okazji skończenia studiów w Oksfordzie. W zamieszaniu podczas przeprowadzki sądziłem, że na zawsze zgubiłem to pudełko. - Schował pudełko do kieszeni. - Miałem właśnie pójść na obiad do gospody niedaleko stąd - powiedział. - Czy dotrzyma mi pan towarzystwa, kapitanie? Chciałbym w dowód wdzięczności zaprosić pana na obiad. Opowie mi pan, co słychać u Seatona.
Kenneth sam miał zamiar zaproponować Morleyowi wspólny posiłek, przyjął więc natychmiast zaproszenie. Wkrótce, siedząc naprzeciwko siebie w pobliskiej gospodzie, zajadali doskonały befsztyk. Fakt, że obaj pracowali dla sir Anthony'ego, stworzył między nimi pewną więź i rozwiązał język Morleyowi.
Po półgodzinnym opisie swej kariery politycznej Morley zamilkł na chwilę i roześmiał się z zakłopotaniem.
- Przepraszam, że tyle mówię o sobie, ale bardzo się cieszę z mojego nowego stanowiska. Co pan sądzi o domu Seatonów? Kenneth przełknął łyk piwa.
- Jest inny.
- Taktowna odpowiedź - przyznał z uśmiechem Morley. - U sir Anthony'ego można było spotkać najznamienitszych ludzi Wielkiej Brytanii, ale nie żałuję, że stamtąd odszedłem. Artyści są zbyt chaotyczni, prawda? Prowadzenie tego domu było syzyfową pracą. Jestem pewien, że sam pan się o tym przekonał.

Powered by MyScript