Od czego pochodzi „Cullen”? Wzruszyłam ramionami i zapragnęłam wrócić do domu. Udało mu się sprawić, że pełen uwielbienia balon, jaki w sobie miałam, pękł, i wcale nie miałam ochoty dopuszczać go do następnych. Czułam się jak tonący człowiek, który właśnie idzie na dno - tylko że przed oczyma przelatywało mi raczej życie Gregstona niż moje własne. Oto miałam przed sobą idealny przykład wstrętnego sukinsyna, któremu wszystko się udaje i który każdą kobietę, na jaką kiedykolwiek miał ochotę, zdobywał, spluwając jej w twarz. Ile smutnych, głupiutkich dziewcząt pozwalało mu to zrobić, a potem uważało się za „wyróżnione”, gdy mogły oświadczyć, że spędziły noc lub dwie pod Weberem Gregstonem... Jednak kiedy rozpoczął się wywiad, reżyser otworzył się i wykazał zarówno błyskotliwość, jak i wyczucie, które wyjaśniały, skąd wzięły się te wszystkie dobre filmy. Prawie przez cały czas mówił cichym, obojętnym głosem - Eliot powiedział później, że to ten rodzaj głosu, jakim podają przez radio notowania giełdowe. Tym samym tonem mógł mówić o swojej dawnej kochance, która popełniła niedawno samobójstwo, jak i australijskich zawodach karłów w rzucaniu. Nie wiem, czy udawał, ale sądząc po jego początkowej szorstkości i obojętnym tonie głosu, doszłam do wniosku, że nie dbał specjalnie o to, co o nim myślimy. Mniej więcej w połowie wywiadu Eliot przeprosił nas na chwilę i poszedł do łazienki. Jak tylko zniknął, Gregston zapytał, czy chciałabym spędzić z nim resztę dnia. - Nie, dziękuję. - Dlaczego? - Cóż, częściowo dlatego, że mi się nie podobasz, ale przede wszystkim dlatego, że naprawdę lubię mojego męża i córeczkę. - Lepszy wróbel w garści, co? - Myślę, że był zaskoczony, ale w jego głosie dał się wyczuć lekki zapaszek kpiny. Potarł kolana i sam sobie przytaknął. - Teraz możesz pójść do domu i oświadczyć mężowi, że powiedziałaś „Nie”. To mu się spodoba. - Widzisz... - Już chciałam coś powiedzieć, ale zamiast tego zdecydowałam, że wyjdę. Wstając poprosiłam go, żeby przekazał Eliotowi, że poszłam do domu i tam się z nim spotkam. - Może powinienem poprosić Eliota, żeby mi przyłożył. Wtedy przynajmniej ten czas nie byłby całkiem stracony. - On nie byłby nawet w stanie tego zrozumieć, Weber. Mówiąc to, byłam odwrócona do niego plecami, więc nie widziałam, jak wstaje, ale diabelnie szybko poczułam jego rękę na swoim ramieniu. Odwrócił mnie, chcąc spojrzeć mi Vf twarz. Żaden mężczyzna nie dotknął mnie nigdy w ten sposób. Z bliska wyglądał, jakby miał dziesięć stóp wzrostu, i był wstrętny jak wąż. Przerażona podniosłam ramiona, by zasłonić twarz. Podniósł rękę, i jak sądzę, chciał mnie uderzyć. Wysunęłam dłoń, żeby go zablokować, i nawet w tym straszliwym momencie pomyślałam, jak komicznie to musiało wyglądać - jak gliniarz kierujący ruchem ulicznym. Ze środka mojej dłoni wytrysnął gigantyczny łuk fioletowego światła. Znałam to światło - widziałam je w snach: światło Bondui, światło Kości Księżyca. - Trzymaj się z daleka. Światło uderzyło Gregstona w pierś i odrzuciło go na drugi koniec pokoju. Kiedy już zniknęło, moja ręka nadal była wyciągnięta w stronę reżysera. Opiekunka do dziecka wyszła, i kiedy zadzwonił dzwonek, siedziałam na sofie z mocno przytuloną do piersi Mae. Wstałam i wpuściłam dziko uśmiechniętego Eliota. - Cullen James, co ty zrobiłaś? Wyszedłem z tego pokoju tylko na pięć minut. Kiedy wróciłem, ciebie nie było, a Greg-ston siedział na tyłku i patrzył na drzwi takim wzrokiem, jakby właśnie wyszedł przez nie Hitler. Co się stało? - Nic. To był okropny, wstrętny, wstrętny facet. - I dlatego wyszłaś? Przecież ja też jestem okropny, a lubisz mnie. - Eliot, proszę, zamknij się. Możesz zostawić mnie teraz samą? Mae pacnęła mnie w policzek i trudno mi było powstrzymać się od płaczu. - Cullen... - Po prostu wyjdź, Eliot! Dobrze? Zadzwonię później. - Przestań! Uspokój się. Napijesz się herbaty? Spojrzał na mnie zatroskany i poszedł do kuchni. Połowa mnie nienawidziła go za to, że został, druga połowa wdzięczna mu była za towarzystwo. Samotność nie byłaby właściwa w tej chwili. Scena z hotelu rozgrywała się wciąż od nowa w mojej głowie. Uniesiona ręka, rozwarte palce, wybuch falującego, fioletowego światła, Gregston uderzany w pierś tym światłem i ulatujący w tył. Przypominało mi to chwilę, gdy obserwowałam w telewizji wypadek samochodowy Lopeza - jedna zwolniona powtórka po drugiej, aż chcąc nie chcąc zapamiętywało się najgorsze. Ale tym razem to nie żaden rozgorączkowany realizator w telewizyjnym studio, a mój własny mózg wciąż wyświetlał ten film - podniesiona ręka, rozwarte palce, strumień światła. - Eliot! Wbiegł do pokoju z filiżanką i spodeczkiem w rękach. - Eliot, proszę usiądź i posłuchaj mnie. Nie mów nic, zanim nie opowiem ci każdego szczególiku. Opowiedziałam mu wszystko. A kiedy byłam już sama, kochałam go jeszcze bardziej za to, że nie zadał mi żadnego sceptycznego pytania. Wierzył mi, dzięki Bogu. - Okay, Cullen. Pozwól, że zadzwonię do Marii. Ona powie nam, co jest grane, tak czy inaczej. - Kto to jest Maria? - Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęłam, była inna osoba, ktoś obcy w moim mieszkaniu. Wyglądało na to, że całe moje życie znalazło się w centrum takiego trzęsienia ziemi, jakiego nie było od lat. - Maria to moja dobra znajoma, która jest chyba najlepszą w Nowym Jorku znawczynią sztuki czytania z ręki. Jeżeli ktokolwiek może nam wyjaśnić, co się z tobą dzieje, to tylko ona. Możesz mi zaufać w tym względzie, Cullen. Powiem ci tylko, że jeśli to samo przydarzyłoby się mnie, najpierw zadzwoniłbym do Marii i poczekałbym, co powie na widok mojej dłoni. - Cholera, mam tego dość. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo nienawidzę całej tej diabelnej sprawy.
|