ZrozumiaÅ‚em, i w oszoÅ‚omieniu, nie dajÄ…cym siÄ™ porównać do niczego prócz uczucia z niewiarygodnego snu, poÅ‚Ä…czyÅ‚em oba fakty: wczorajsze pojawienie siÄ™, tak niewytÅ‚umaczalne, książki, dokÅ‚adnie w tym wÅ‚aÅ›nie miejscu, pod Å›cianÄ… — i jego obecny eksperyment. PowiedziaÅ‚em mu to. Nie rozpromieniÅ‚ siÄ™, jak mógÅ‚by ktoÅ› sÄ…dzić, tylko milczÄ…c, kilkakrotnie otarÅ‚ czoÅ‚o chustkÄ…; zauważyÅ‚em, że poci siÄ™ gwaÅ‚townie i że trochÄ™ pobladÅ‚. PrzysunÄ…Å‚em mu krzesÅ‚o i sam usiadÅ‚em. — Może powie mi pan teraz, czego sobie życzy ode mnie? — spytaÅ‚em, kiedy siÄ™ widocznie uspokoiÅ‚. — Pomocy — mruknÄ…Å‚. — Wsparcia — nie, nie jaÅ‚mużny. Niech to bÄ™dzie… niech siÄ™ to nazywa zaliczkÄ… na udziaÅ‚ w przyszÅ‚ych zyskach. WehikuÅ‚ czasu… rozumie pan chyba sam… — nie dokoÅ„czyÅ‚. — Tak — odparÅ‚em. — Przypuszczam, że potrzebna jest panu suma raczej znaczna? — Bardzo znaczna. Widzi pan — w grÄ™ wchodzÄ… wielkie iloÅ›ci energii, ponadto celownik czasowy — aby przenoszone ciaÅ‚o dotarÅ‚o dokÅ‚adnie do tej chwili, w której pragniemy je ulokować — wymaga jeszcze dÅ‚ugotrwaÅ‚ych prac. — Jak dÅ‚ugo? — poddaÅ‚em. — Co najmniej rok… — Dobrze — odparÅ‚em. — Rozumiem. Tylko, widzi pan: musiaÅ‚bym poszukać… pomocy osób trzecich. Po prostu mówiÄ…c, finansistów. Nie miaÅ‚by pan chyba nic przeciw temu… — Nie,.. oczywiÅ›cie, że nie — odparÅ‚. — Dobrze. Zagram z panem w otwarte karty. WiÄ™kszość ludzi na moim miejscu przypuszczaÅ‚aby — po tym, co mi pan pokazaÅ‚ — że ma do czynienia z trikiem, ze zrÄ™cznym oszustwem. Ale ja panu wierzÄ™. WierzÄ™ panu i zrobiÄ™, co bÄ™dÄ™ mógÅ‚. To zajmie mi oczywiÅ›cie trochÄ™ czasu. W tej chwili jestem bardzo zajÄ™ty, poza tym — bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ zasiÄ™gnąć rady… — Fizyków? — rzuciÅ‚. SÅ‚uchaÅ‚ mnie z najwyższym napiÄ™ciem. — Nie, skÄ…d. WidzÄ™, że pan ma uraz na tym punkcie — proszÄ™ nic nie mówić. O nic nie pytam. Rada bÄ™dzie mi potrzebna dla wybrania najwÅ‚aÅ›ciwszych ludzi, którzy byliby gotowi… UrwaÅ‚em. I jemu w tejże chwili musiaÅ‚a zaÅ›witać ta sama myÅ›l, co mnie, oczy rozbÅ‚ysÅ‚y mu. — Panie Tichy — powiedziaÅ‚ — nie musi pan zasiÄ™gać niczyjej rady… ja sam powiem panu, do kogo ma siÄ™ pan udać… — Z pomocÄ… swojej maszyny, tak? — dorzuciÅ‚em. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ triumfalnie. — OczywiÅ›cie! Å»e przedtem na to nie wpadÅ‚em… jakiż ze mnie osioł… — A pan już poruszaÅ‚ siÄ™ w czasie? — spytaÅ‚em. — Nie. Maszyna dziaÅ‚a dopiero od niedawna, od zeszÅ‚ego piÄ…tku, wie pan. WysÅ‚aÅ‚em tylko kota… — Kota? I co — wróciÅ‚? — Nie. PrzesunÄ…Å‚ siÄ™ w przyszÅ‚ość — mniej wiÄ™cej o pięć lat; skala nie jest jeszcze dokÅ‚adna. Precyzja w ustaleniu momentu zatrzymania siÄ™ w czasie wymaga wybudowania dyferencjatora, który koordynowaÅ‚by wichrujÄ…ce siÄ™ pola. Tak, jak jest, desynchronizacja powodowana kwantowym efektem tunelowania… — Nie rozumiem, niestety, nic z tego, co pan mówi — powiedziaÅ‚em. — Ale dlaczego pan sam nie próbowaÅ‚? To wydaÅ‚o mi siÄ™ dziwne, żeby nie powiedzieć wiÄ™cej. Molteris zmieszaÅ‚ siÄ™. — ZamierzaÅ‚em, ale… widzi pan… ja… mój gospodarz wyÅ‚Ä…czyÅ‚ mi elektryczność… w niedzielÄ™. Jego twarz, a wÅ‚aÅ›ciwie jej normalna prawa poÅ‚owa pokryÅ‚a siÄ™ szkarÅ‚atnym rumieÅ„cem. — Zalegam z komornym i dlatego… — beÅ‚kotaÅ‚. — Ale naturalnie… zaraz… Tak, pan ma sÅ‚uszność. Ja to — zaraz. WejdÄ™ tu, widzi pan? UruchomiÄ™ aparat i… znajdÄ™ siÄ™ w przyszÅ‚oÅ›ci. Dowiem siÄ™, kto sfinansowaÅ‚ przedsiÄ™wziÄ™cie — dowiem siÄ™ nazwisk tych ludzi, dziÄ™ki temu bÄ™dzie pan mógÅ‚ natychmiast, bez zwÅ‚oki… MówiÄ…c to, rozsuwaÅ‚ już na boki przegrody dzielÄ…ce wnÄ™trze aparatu na części. — Czekaj że pan — powiedziaÅ‚em — nie, tak nie chcÄ™. Przecież nie bÄ™dzie pan mógÅ‚ wrócić, skoro aparat zostanie tu, u mnie. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. — Ach, nie — odparÅ‚. — BÄ™dÄ™ podróżowaÅ‚ w czasie razem z aparatem. To jest możliwe — on ma dwa rozmaite nastawienia. Tu, ten wariometr, widzi pan. Jeżeli wysyÅ‚am coÅ› w czasie, a chcÄ™, żeby aparat zostaÅ‚, to ogniskujÄ™ pole do tej maÅ‚ej przestrzeni pod klapÄ…. Ale jeÅ›li chcÄ™ sam przesunąć siÄ™ w czasie, to rozszerzam pole, aby ogarniaÅ‚o caÅ‚y aparat. Tylko pobór mocy bÄ™dzie wiÄ™kszy. Iluamperowe ma pan bezpieczniki?
|