Powiem panu, co widziałem...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Skoroś go nie widział, skąd możesz wiedzieć, że był na strychu? – Toć jego własna żona musiała chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
Wejrzyj na mnie, broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych, wspomagaj mnie we wszystkich moich potrzebach, pocieszaj w cierpieniach mego...
»
Muszę jednak opowiedzieć, co widziałem, jak mi się zdaje, owej nocy w blasku szyderczego księżyca na drodze do Rowley, tuż na wprost siebie, kiedy leżałem...
»
Rozdział jedenastySelsey, Anglia— W życium nie widział czegoś takiego, Mabel — opowiadał Arthur Barnes żonie przy śniadaniu...
»
- Słuchajcie, przyjaciele - powiedziałem - widocznie wszedłem za wcześnie albo za późno, bo powtarzam wam, że nie widziałem niczego, o czym warto by mówić...
»
- Widziałem Wiek Legend - oznajmił Rand - i po­czątki podróży Aielów do Ziemi Trzech Sfer...
»
- Vinnie, ty obwisły kutasie, widziałam, jak zwiałeś do gabinetu...
»
Mimo to widziałem, że zaczynam trafiać jej do przekonania...
»
No dobrze, to co widział, wszedłszy?Nic przyjemnego...
»
wdając się w szczegóły zastosowania wspomnianej „zabawki", powiem tylko tyle, że jej działanie opierało się na przetwarzaniu przez procesor obrazu z...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.





16 Battle wrócił do salonu po pięciu minutach, ale tym, którzy tam zostali, wydawało się, że trwało to znacznie dłużej.
Kay nagle straciła panowanie nad sobą. Zaczęła krzyczeć na
Audrey:
— Wiedziałam, że to ty! Od początku podejrzewałam, że to ty.
Wiedziałam, że coś knujesz...
Mary Aldin zaczęła ją uspokajać:
— Proszę cię, Kay.
Nevile skoczył ostro:
— Zamknij się, Kay, na litość boską.
Ted Latimer podszedł do Kay, która rozpłakała się.
— Uspokój się, mała — powiedział łagodnie. I ze złością zwrócił się do Nevile’a:
— Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że Kay miała wiele napięć ostatnio. Mógłbyś się chyba o nią trochę zatroszczyć, Strange?
— Nic mi nie jest — odparła Kay.
— Akurat! — powiedział Ted. — Chętnie bym cię zabrał
daleko od tych...
Inspektor Leach chrząknął. Wiedział dobrze, że w takich
sytuacjach mogą paść pochopne słowa, jakie trudno zapomnieć.
Wrócił Battle. Miał kamienny wyraz twarzy. Powiedział:
— Niech pani weźmie parę najniezbędniejszych drobiazgów.
Niestety, inspektor Leach będzie musiał towarzyszyć pani na górze.
— Ja też pójdę — zaofiarowała się Mary Aldin.
Kiedy obie panie wyszły w towarzystwie inspektora, Nevile
niecierpliwie zapytał:
— Czego chciał ten facet?
— Pan MacWhirter opowiada dziwną historię — powiedział
powoli Battle.
— Czy to coś pomoże Audrey? Jest pan nadal zdecydowany ją
aresztować?
— Mówiłem panu, panie Strange. Muszę spełniać swój
obowiązek.
Nevile odwrócił się, zainteresowanie odpłynęło z jego twarzy.
— Lepiej zadzwonię do Trelawny’ego — powiedział.
— To nie takie pilne, panie Strange. Chcę jeszcze
przeprowadzić pewien eksperyment na ewentualne potwierdzenie zeznań pana MacWhirtera. Wolałbym tylko, żeby przedtem pani Strange odjechała.
Audrey schodziła po schodach, obok niej szedł inspektor Leach.
Jej twarz miała wciąż ten daleki, nieobecny wyraz. Nevile podszedł do niej z rozłożonymi ramionami:
— Audrey...
Jej bezbarwne spojrzenie prześlizgnęło się po nim.
— Wszystko w porządku, Nevile. Nic mnie to nie obchodzi.
Wszystko mi jedno — powiedziała.
Thomas Royde stanął w drzwiach frontowych, jakby chciał je
zabarykadować własnym ciałem. Na jej wargi wypłynął lekki
uśmiech.
— Wierny Thomas — mruknęła.
— Jeśli mógłbym coś dla ciebie zrobić — bąknął.
— Nikt nie może nic dla mnie zrobić — odparła.
Odeszła z podniesionym czołem. Na zewnątrz czekał wóz
policyjny z sierżantem Jonesem za kierownicą. Audrey i Leach wsiedli.
Ted Latimer mruknął z uznaniem:
— Ładne wyjście!
Nevile odwrócił się ku niemu z wściekłością. Nadkomisarz
Battle żwawo umieścił między nimi swoją potężną postać i odezwał
się kojącym głosem:
— Jak już mówiłem, mam do przeprowadzenia eksperyment.
Pan MacWhirter czeka na nas koło przystani. Powinniśmy do niego dołączyć w ciągu dziesięciu minut. Pojedziemy motorówką, więc proponuję, żeby panie wzięły na siebie coś cieplejszego. Za dziesięć minut, proszę.
Mógłby być reżyserem komenderującym ekipą na planie. Nie
zwracał uwagi na ich zaintrygowane miny.




















Godzina zero

1 Na wodzie było dosyć chłodno i Kay otuliła się mocniej swoją futrzaną kurteczką. Motorówka perkotała w głębokiej ciszy, wioząc ich w dół rzeki, poniżej Gull’s Point, a potem skręcając do małej zatoczki, która oddzielała Gull’s Point od spiętrzonego masywu Stark Head.
Raz czy drugi ktoś próbował zadać pytanie, ale nadkomisarz
Battle za każdym razem unosił swoją olbrzymią dłoń w geście, który miał zapewne oznaczać „jeszcze nie czas”. Kay i Ted stali razem i patrzyli w wodę. Nevile rozparł się na dnie łodzi i wyciągnął nogi przed siebie. Mary Aldin i Thomas Royde umiejscowili się na dziobie.
Wszyscy zerkali na rufę, na wysoką postać pełnego rezerwy
MacWhirtera. On stał tyłem do wszystkich, z głową wciągniętą w ramiona.
Dopiero kiedy znaleźli się w cieniu urwisk Stark Head, Battle zwolnił obroty silnika i rozpoczął przemowę.
— To była bardzo dziwna sprawa, jedna z najdziwniejszych, z jakimi miałem do czynienia, i chciałbym na wstępie powiedzieć parę słów o morderstwach w ogóle.
Chodzi o to, że każda relacja na temat zabójstwa albo powieść kryminalna zaczyna się od opisu tego właśnie zabójstwa. To błąd.
Morderstwo zaczyna się dużo, dużo wcześniej. Morderstwo jest kulminacją rozmaitych okoliczności, które splatają się w określonym momencie i w określonym punkcie. Wmieszani są w nie ludzie z powodów, które trudne są do przewidzenia. Pan Royde przybył tu z Malajów, pan MacWhirter znalazł się tutaj, bo chciał odwiedzić ponownie miejsce, w którym kiedyś próbował pozbawić się życia.
Tak, samo morderstwo jest zakończeniem historii, kiedy wybija GODZINA ZERO. Zrobił pauzę. — Godzina zero właśnie wybiła!
Pięć twarzy było zwróconych w jego kierunku, tylko pięć, bo MacWhirter się nie odwrócił. Mary Aldin zaczęła pierwsza:
— Chce pan powiedzieć, że śmierć lady Tresilian była punktem kulminacyjnym długiego łańcucha zdarzeń i okoliczności?
— Nie, panno Aldin, nie chodzi mi o śmierć lady Tresilian. Jej śmierć była tylko incydentem na drodze do głównego celu, jaki przyświecał mordercy. Morderstwo, o którym chcę powiedzieć, to zabójstwo Audrey Strange.
Usłyszał jak ktoś gwałtownie nabrał powietrza.
— Ta zbrodnia została zaplanowana już dość dawno temu,

Powered by MyScript