Nadeszła chwila stanowcza. C a r M o s k w y r o z k a z a ł
h o r d o m s w o i m w k r a c z a ć n a z i e m i ę p o l s k ą, aby skruszone pęta na nowo
wolnością tchnącemu narodowi narzucić. Już to nie po raz pierwszy Tatarzy najeżyli ją kość-
mi swymi i krwią użyźnili. Czyliż trwogą przejęci lub dawnym ujarzmieni nałogiem u p a t-
r y w a ć j e s z c z e b ę d z i e m w Mikołaju prawego naszego monarchę? Nie zaiste! On
pierwszy zerwał wymuszoną na nas orężem przysięgę. Ta już więc nas tylko teraz obowiązy-
wać może, którą od wieków Polak wykonywał Piastom, Jagiełłom i wolno wybranym królom.
Niech Europa przestanie w nas widzić zbuntowanych poddanych, niech w nas uzna niepodle-
gły naród, który podług praw mu od Boga nadanych istnieć powinien. Gdy więc komisje sej-
mowe najważniejsze skończyły czynności, wnoszę, aby przede wszystkim wzięto pod rozwa-
gę projekt przez J. W. Romana Sołtyka, posła powiatu konickiego, u laski złożony i aby przy-
gotowały projekt do uchwały wynikającej względem dynastii i względem oderwania na zaw-
sze od Moskwy całego narodu polskiego.”
Gdy marszałek przestał mówić, zabrał głos brat jego, kasztelan Antoni Ostrowski:
„Marszałek sejmu uprzedził mnie jedną tylko chwilą w poparciu wniosku uczynionego o
uznanie tronu za wakujący. W chęci zaoszczędzenia nader drogiego czasu, który w dzisiej-
szym położeniu kraju pierwszą jest jego potrzebą, krótko myśl moją wyrażę. Z dopiero co
czytanych akt dyplomatycznych dowiadujemy się, iż cesarz Mikołaj w dobrym sumieniu wy-
znał i swymi słowami uświęcił tę odwieczną prawdę: iż zobopolna przysięga o tyle jest waż-
na, o ile przez strony obiedwie w dobrej wierze jest dotrzymywaną, a stąd monarcha ten to
wyprowadził następstwo w nadpiskach własną ręką do noty od posła Jezierskiego odebranej
przełożonych, iż gdy mu naród polski wiary nie dotrzymał, on takowej narodowi dotrzymać
nie czuje się w obowiązku. Świat zaś cały wie, i sumienie nasze tą żywą przejęte jest prawdą,
a nawet sam cesarz Mikołaj tego pewno w sobie nie stłumi uczucia, że początkowanie zerwa-
nia stosunków konstytucyjnych z Królestwem Polskim od samego poszło źródła, od prawo-
dawcy, od tej pierwszej kontraktującej strony. A zatem co do wierności temu przymierzu,
118 Niech zrozumie, kto zrozumieć może.
157
gdybyśmy się nawet na dawne samoistnienie powołać nie mieli, ustaje wszelka wątpliwość,
zniosły ją słowa samego cesarza Mikołaja, i już tylko ciąży nad tą całą sprawą wieszczba ów-
czasowego prezesa senatu Ostrowskiego, który odbierając z rąk komisarzów cesarskich kartę
konstytucyjną, wyrzekł te pamiętne słowa: „Biada temu, kto ją zgwałci.”
Tym kształtem dwaj bracia rodzeni, Władysław i Antoni Ostrowscy, których ojciec inau-
gurował królestwo nadwiślańskie, zdejmowali koronę polską z głowy następcy Aleksandra!
Są rzeczy, które się nigdy nadto prędko dziać nie zwykły w rewolucjach. Mikołaj, porusze-
niem narodowym ludu i wojska złożony z tronu w Warszawie dnia 29 listopada, powinien był
zaraz uczuć skutki tej detronizacji w insurekcjach za Bugiem i Niemnem. Lecz rewolucja
zatrzymana została na miejscu. Władza zwołała sejm, aby ją o d g a d n ą ć, jak się Lelewel
wyraził. Sejm uznając rewolucją powinien był detronizować Mikołaja 18 grudnia. Nie uczynił
tego, a w i ę c n i e o d g a d ł r e w o l u c j i. Detronizacja (gdyby była miała miejsce 18
grudnia) mogła zapobiec stracie pięciu tygodni czasu strawionego na niczym od 18 grudnia
do 25 stycznia: w takim razie batalie lutego nie byłyby przypadły pod Warszawą, lecz w Li-
twie. To opóźnienie naturę sejmu naszego najlepiej wyobraża. Detronizacja pod koniec stycz-
nia, gdy już się kolumny moskiewskie nad granicą koncentrować zaczęły, została formalno-
ścią; albowiem wykonanie tego aktu zależało od losu oręża, podług wszelakiej rachuby ludz-
kiej bardzo już w ą t p l i w e g o. Wątpliwość tę, której nie było na początku, zrodziła dyk-
tatura; wątpliwość tę zrodziło opóźnienie organizacji wojskowej; wątpliwość tę powiększyło
narażenie na szwank po wstań współbraci, powiększyła nastająca strata czterech województw
na prawym brzegu Wisły, strata niepochybna w skutku pierwszego zaczepnego ruchu armii
moskiewskiej.
Jan Ledóchowski wszelako lękał się skutków, jakie by za sobą pociągnąć mogło rozbiera-
nie (według propozycji marszałka) w komisjach i w izbach projektu Romana Sołtyka, a nie
spodziewając się j e d n o m y ś l n o ś c i w rozprawach z tego względu, postanowił w z i ą ć
s z t u r m e m (tak się sam wyraża w relacji tego posiedzenia autorowi udzielonej) uchwałę
króla Mikołaja zrzucającą z tronu, ażeby tym członkom izby, którzy by się jeszcze chwiali,
|