— No i nawet nikogo nie trzeba było w tym celu zabijać — potwierdził z po- dziwem Kragar...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
– Kłamie pan, kłamie pan dla dobra człowieka – tym razem w głosie Najbardziej Poszukiwanego Terrorysty Świata słychać było leniwy, choć...
»
traci! czas procesora na zbyt cz(ste testy; zbyt d!ugi czas u$pienia b(dzie oznacza!, "e w'tek b(dzie przebywa! w tym stanie nawet po zako&czeniu zadania, na...
»
a) relatywizm - dopuszczajcy prawdy czstkowe,b) pluralizm - dopuszczajcy wielo definicji prawdy,c) sceptycyzm - dopuszczajcy nawet klasyczne...
»
Psychologia fizjologiczna miala w zasadzie byc tylko jednym ze specjalnych dzialów psychologii, czy nawet tylko dyscyplina pomocnicza dla psychologii: ale ze wzgledu...
»
Rozdział wrześniowy We wrześniu Stara Dama wyznała samej sobie, że minione lato było dziwnie szczęśliwe, a niedziele i te sobotnie popołudnia...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Po wejciu Wooda do zespou, cho na razie tylko tymczasowym, zaczo si wyczuwa obecno elementu przyjani, o ktrej w przypadku Taylora trudno waciwie byo mwi...
»
sposb oznakowania urzdze, ktrym udzielono wiadectwa homologacji, majcna uwadze, aby oznakowanie byo jednoznaczne i czytelne dla nabywcyurzdzenia...
»
Prawdziwą winą Druidów było oczywiście to, że podburzali ludność, by nie akceptowała rzymskiego prawa i rzymskiego pokoju...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

— Natomiast uczciwość nakazuje dodać, że wcale nie przybyło
ci odpowiedzialności.
— Nie? — zdziwiłem się uprzejmie.
— Nie. Przybyło ci dochodów. Roboty i odpowiedzialności to mnie przybyło.
Kto według ciebie odwala największą harówkę?
— Loiosh.
Kragar prychnął. Loiosh zasyczał radośnie.
„To rozumiem. Rezygnuję ze zdechłej teckli na poduszce, taki jestem wspa-
niałomyślny!
„Szczęściarz ze mnie.”
Morrolan wyglądał tak, jakby jeszcze coś go męczyło.
— Jeśli chodzi o to złoto. . . — odezwał się w końcu. — To jak odkryłeś, gdzie je schował?
— Daymar odkrył. I to przypadkiem — wyjaśniłem. — Tym, co ostatecznie
zmusiło Mellara do teleportacji, była próba sondowania telepatycznego podjęta przez Daymara. Mellar był już tak spanikowany, że się udało, i Daymar dowiedział się, gdzie ukrył złoto. Przy okazji dowiedział się też, w jaki sposób po jego śmierci miały zostać ujawnione pewne informacje dotyczące Domu Dzura. No to
zajęliśmy się i jednym, i drugim.
— A jak to zrobiliście, jeśli chodzi o informacje? — zaciekawił się Morrolan.
Spojrzałem wymownie na Kragara, bo to on w zasadzie się tym zajął.
— To nie było trudne — wyjaśnił z lekkim uśmiechem. — Mellar zostawił
przyjacielowi zapieczętowaną kopertę. Wzięliśmy tego przyjaciela na spacer do doków, gdzie wcześniej podrzuciliśmy ciało Mellara, i wytłumaczyliśmy mu, że
nie ma najmniejszego sensu, by nadal trzymał tę kopertę. Po wysłuchaniu pewnej argumentacji przyznał nam rację i oddał ją. Natomiast przyznam, że nie rozumiem, Vlad, dlaczego nie chciałeś, żeby te informacje ujrzały światło dzienne.
— Powodów było kilka. Po pierwsze, postarałem się, żeby paru Dzurów-
bohaterów wiedziało, że spróbuję to zrobić: nigdy nie zaszkodzi, jak tacy narwań-
cy mają wobec ciebie dług wdzięczności. A drugi powód jest taki, że gdybym tego nie zrobił, Aliera pewnikiem by mnie zabiła.
Aliera uśmiechnęła się słodko i nie zaprzeczyła.
— Powiedz mi, Vlad, skoro stałeś się majętny, przechodzisz może na emery-
turę? — spytał Morrolan. — Zamek na dobrą sprawę możesz kupić, jaki chcesz,
196
nawet najbardziej dekadencki. A ciekawi mnie to, bo nigdy nie miałem przyjemności oglądania człowieka-dekadenta.
Wzruszyłem ramionami.
— Może i kupię taki zamek, bo Cawti nadal go chce, może kupię wyższy tytuł
w Domu Jherega, ale na pewno nie przejdę na emeryturę.
— Dlaczego? — Morrolan nie ustępował.
— Jesteś bogatszy ode mnie. Dlaczego nie przeszedłeś na emeryturę?
— A niby w jaki sposób? Odkąd sięgam pamięcią, jestem zawodowym niero-
bem, czyli profesjonalnym dekadentem.
— No to sam. . . Zaraz!
— Tak?
— A może obaj byśmy przeszli na emeryturę? Co byś powiedział na ofertę
kupna Czarnego Zamku? Dobrze zapłacę.
— Wybij to sobie z głowy!
— Co, zapytać nie można?
— Można. A tak poważnie, Vlad, dlaczego nie skończysz z organizacją, już
jej nie potrzebujesz. Nie musisz już być Jheregiem.
— Myślałem o tym nie raz, ale jak dotąd zdołałem zawsze być szybszy od
tych, którzy chcieli, żebym przestał należeć.
— Albo miałeś więcej szczęścia — dodał Kragar.
— Natomiast jeśli chodzi o dobrowolne wystąpienie, to nie wiem — dodałem
poważniej.
Morrolan przyjrzał mi się podejrzliwie.
— Czy przypadkiem to, co robisz, nie sprawia ci przyjemności? — spytał.
Zaskoczył mnie i nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. Zwłaszcza że naj-
ważniejszy powód, czyli nienawiść do Dragaerian, okazał się nie być tym powo-
dem.

Powered by MyScript