Pod czaszkÄ… kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ różnorakie myÅ›li. W caÅ‚kowitym milczeniu przekroczyÅ‚ granicÄ™ bliźniaczego miasta Elvandaru, miasta ukrytego gÅ‚Ä™boko w otchÅ‚ani lodów, miasta, które eldar nazwaÅ‚ Elvardein. Arutha wraz z Lyamem przechodzili szybko przez salÄ™. Tuż za nimi Å›pieszyli Volney oraz ojcowie Nathan i Tully. Za pierwszÄ… piÄ…tkÄ… podążali Fannon, Gardan i Kasumi, Jimmy i Martin, Roald i Dominik oraz zamykajÄ…cy pochód Laurie z Carline. Książę ciÄ…gle jeszcze nosiÅ‚ brudne i zniszczone ubranie, które miaÅ‚ na sobie w czasie rejsu z Crydee. DziÄ™ki opatrznoÅ›ci bogów podróż minęła szybko i cudownie spokojnie. Przed drzwiami pokoju, który Pug opatrzyÅ‚ magicznymi pieczÄ™ciami, czuwaÅ‚o dwóch wartowników. Arutha daÅ‚ im znak, by otworzyli drzwi. Gdy oba skrzydÅ‚a rozsunęły siÄ™ na boki, odsunÄ…Å‚ żoÅ‚nierzy i zgodnie z poleceniem Puga rozbiÅ‚ pieczęć rÄ™kojeÅ›ciÄ… miecza. Książę i obaj kapÅ‚ani wbiegli do Å›rodka. StanÄ™li przy Å‚ożu Anity. Lyam i Volney zatrzymali pozostaÅ‚ych na progu. Nathan otworzyÅ‚ ostrożnie flakonik z medykamentem przygotowanym przez czarodziejów Elfów. Zgodnie z ich wskazówkami wylaÅ‚ kropelkÄ™ leku na usta dziewczyny. Przez chwilÄ™ nic siÄ™ nie dziaÅ‚o. Jednak po paru sekundach wargi jej zadrżaÅ‚y i rozchyliÅ‚y siÄ™. Koniuszek jÄ™zyka dotknÄ…Å‚ kropelki. Tully i Arutha wziÄ™li jÄ… pod ramiona i podnieÅ›li. Nathan przyÅ‚ożyÅ‚ jej fiolkÄ™ do ust i wlaÅ‚ caÅ‚Ä… zawartość. DosÅ‚ownie na ich oczach zaczęła nastÄ™pować zmiana. Policzki poróżowiaÅ‚y. Arutha uklÄ…kÅ‚ przy Å‚ożu. Powieki zatrzepotaÅ‚y i po chwili Anita otworzyÅ‚a oczy. Powoli odwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚a na KsiÄ™cia. – Arutha... – szepnęła ledwo sÅ‚yszalnym gÅ‚osem. Jej dÅ‚oÅ„ powÄ™drowaÅ‚a powolutku ku górze. Koniuszki palców delikatnie dotknęły jego policzka, po którym spÅ‚ywaÅ‚y Å‚zy szczęścia. Arutha nie wstydziÅ‚ siÄ™ pÅ‚aczu. UjÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„ w swojÄ… i pocaÅ‚owaÅ‚. StojÄ…cy przy drzwiach nie dali siÄ™ już dÅ‚użej powstrzymać. Wpadli do pokoju. Ojciec Nathan zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi. – Najwyżej minutÄ™, a potem precz stÄ…d! Dziewczyna musi wypoczywać – warknÄ…Å‚ Tully. Lyam wybuchnÄ…Å‚ radosnym, tak charakterystycznym dla niego Å›miechem. – SÅ‚uchajcie go, sÅ‚uchajcie! Tully, nie wiem, czy zauważyÅ‚eÅ›, że to ja nadal jestem Królem. – JeÅ›li o mnie chodzi, mogÄ… ciÄ™ nawet obwoÅ‚ać cesarzem Keshu, królem Queg czy wielkim mistrzem Bractwa Tarczy Dala. Mam to w nosie. Dla mnie zawsze bÄ™dziesz jednym z moich mniej rozgarniÄ™tych uczniów. Jak mówiÅ‚em, tylko chwila, a potem precz stÄ…d! – powiedziaÅ‚ szorstkim gÅ‚osem i odwróciÅ‚ siÄ™, aby nie zauważyli, że policzki ma mokre od Å‚ez. Księżniczka Anita rozglÄ…daÅ‚a siÄ™ zdumiona dookoÅ‚a. TÅ‚um uÅ›miechniÄ™tych twarzy? – Co siÄ™ staÅ‚o? – WyprostowaÅ‚a siÄ™ i skrzywiÅ‚a z bólu – Oj, boli! – UÅ›miechnęła siÄ™ niepewnie. – Arutha, co siÄ™ staÅ‚o? PamiÄ™tam tylko, że byÅ‚ Å›lub... odwróciÅ‚am siÄ™ do ciebie i... – Później ci wszystko wyjaÅ›niÄ™, kochana. Odpoczywaj teraz. Wkrótce znowu siÄ™ zobaczymy. UÅ›miechnęła siÄ™ i ziewnęła szeroko, zasÅ‚aniajÄ…c usta rÄ™kÄ…. – Och, przepraszam, ale jestem taka senna... – UÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ wygodnie, wtulajÄ…c twarz w poduszkÄ™, i momentalnie usnęła. Tully wyganiaÅ‚ wszystkich z komnaty. Gdy wyszli, Lyam podszedÅ‚ do niego. – Ojcze, jak dÅ‚ugo musimy czekać, aby doprowadzić ten Å›lub do koÅ„ca? – Kilka dni. OzdrowieÅ„cza siÅ‚a tej mikstury jest wprost fenomenalna. – Dwa Å›luby – poprawiÅ‚a brata Carline. – ChciaÅ‚em poczekać do powrotu do Rillanonu. – Mowy nie ma! Wybij to sobie z gÅ‚owy – wypaliÅ‚a. – Nie mam zamiaru ryzykować. – Hm... Wasza Książęca Mość – powiedziaÅ‚ Król do Lauriego – odnoszÄ™ wrażenie, iż rzecz zostaÅ‚a zdecydowana. – Książęca Mość? Na odchodnym Lyam parsknÄ…Å‚ Å›miechem i machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ…. – OczywiÅ›cie. Nie powiedziaÅ‚a ci? Przecież nie mogÄ™ dopuÅ›cić, żeby moja rodzona siostra wyszÅ‚a za jakiegoÅ› prostaka z goÅ›ciÅ„ca. Niniejszym mianujÄ™ ciÄ™ ksiÄ™ciem Saladoru. Laurie wyglÄ…daÅ‚ na bardziej przerażonego niż przed chwilÄ…. – Chodź, kochany – powiedziaÅ‚a Carline, biorÄ…c go za rÄ™kÄ™. – Przeżyjesz to jakoÅ›. Arutha i Martin wybuchnÄ™li Å›miechem. – ZauważyÅ‚eÅ›, że ostatnimi czasy arystokracja schodzi na psy? – spytaÅ‚ Martin. Arutha odwróciÅ‚ siÄ™ do Roalda. – DoÅ‚Ä…czyÅ‚eÅ› do nas dla zÅ‚ota, lecz moja wdziÄ™czność wykracza poza zwykÅ‚Ä… zapÅ‚atÄ™. Otrzymasz coÅ› jeszcze. Volney, dopilnuj, aby czÅ‚owiek ten otrzymaÅ‚ umówionÄ… zapÅ‚atÄ™, sakiewkÄ™ ze stoma zÅ‚otymi talarami. Ponadto, jako dodatkowÄ… nagrodÄ™ za swÄ… sÅ‚użbÄ™, ma otrzymać dziesięć razy tyle. I jeszcze tysiÄ…c z osobistym podziÄ™kowaniem. Roald wyszczerzyÅ‚ zÄ™by w szerokim uÅ›miechu. – HojnÄ… masz rÄ™kÄ™, Wasza Wysokość. – A do tego, jeÅ›li zgodzisz siÄ™ przyjąć zaproszenie, możesz korzystać z naszej goÅ›cinnoÅ›ci tak dÅ‚ugo, jak zechcesz. Kto wie, może nawet rozważysz wstÄ…pienie do mojej osobistej gwardii? Wkrótce bÄ™dÄ™ tam potrzebowaÅ‚ kapitana. Roald zasalutowaÅ‚. – DziÄ™kujÄ™, Wasza Wysokość, ale nie. Ostatnio coraz częściej myÅ›lÄ™ sobie, że czas już chyba ustatkować siÄ™ i osiąść gdzieÅ› na dobre. Szczególnie po ostatniej wyprawie nie ciÄ…gnie mnie do regularnego wojska. – W takim razie czuj siÄ™ u nas swobodnie i korzystaj z goÅ›ciny, jak dÅ‚ugo zechcesz. Wydam polecenie zarzÄ…dcy, aby przygotowaÅ‚ dla ciebie komnatÄ™. – Wielkie dziÄ™ki. Wasza Wysokość – powiedziaÅ‚ Roald z uÅ›miechem. – Wasza Wysokość – odezwaÅ‚ siÄ™ Gardan – czy wzmianka o nowym kapitanie oznacza, że zostaÅ‚em w koÅ„cu zwolniony z tego obowiÄ…zku i mogÄ™ wrócić do Crydee z ksiÄ™ciem Martinem? Arutha pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….
|