ANTIOCH
Mam ją odwieźć do dzierżaw dalekich na Wschodzie.
Będę mógł z nią rozmawiać, aż blaski dnia znikną...
Może jej oczy do mych na koniec przywykną –
I może ją, Arsasie, różnica poruszy
Między chłodem Tytusa a żarem mej duszy.
Tu w Rzymie imperator przygniata mnie sobą,
Tu wszystko niknie w cieniu przed jego osobą, A na Wschodzie, choć i tam pełno jego chwały, Przecież i mojej także ślady pozostały.
ARSAS
Nie wątp, panie, a będziesz najszczęśliwszym z ludzi.
ANTIOCH
Ach, jakże nierozważnie każdy z nas się łudzi!
ARSAS
Łudzi?
228
ANTIOCH
Mogęż być miły jej? Pomyśl rozumnie.
Czy podobna, by sercem zwróciła się ku mnie?
By choć słowem ulżyła brzemieniu, co boli?
A nawet żeby teraz wśród swojej niedoli,
Kiedy świat cały wzgardził jej niewieścim czarem, Pozwoliła współczucie me składać jej darem,
Czy usługi? To wiedząc w poniżeniu swojem,
Że me czynię z przyjaźni, lecz o miłość stoję...
ARSAS
Któż ją lepiej pocieszy, jeśli nie ty, panie!
Los jej się dziś odmienił nagle, niespodzianie.
ANTIOCH
Z onej wielkiej odmiany, daru z losu ręki,
Tylko jeszcze dotkliwsze przyjdą na mnie męki, Gdy łzy jej mówić będą, jak tamtego kocha;
Będę musiał żałować jej, kiedy zaszlocha.
Tak... Za tyle miłości los mi dziś pozwala
Patrzyć w łzy wylewane ku chwale rywala.
ARSAS
Nigdy nie umiesz lepiej o swym losie tuszyć?
Któż aż tyle słabości widział w wielkiej duszy!
Otwórz oczy i pomyśl, zaufawszy sobie,
Z ilu przyczyn królowa musi przypaść tobie!
Skoro Tytus miłości wyrzeka się lubej,
Konieczne dlań się stają twe z królową śluby.
ANTIOCH
Konieczne!
ARSAS
Trzeba najpierw zostawić ją samej,
Aż pierwsza gorycz smutku spłynie jej ze łzami.
Potem, wierzaj, za tobą zacznie mówić wszystko: Żal, zemsta, brak tamtego, twa osoba blisko, Jej trzy berła zbyt ciężkie dla niewieściej dłoni, Sąsiedztwo waszych dzierżaw, co do unii kłoni, Interes, rozum, przyjaźń – wszystkim się złączycie.
ANTIOCH
Odetchnąłem, Arsasie, wróciłeś mi życie.
Jak miło schodzą z duszy nielitosne ciemnie!
Po co zwlekać? Uczyńmy, czego chcą ode mnie.
Chodźmy do Bereniki; na prośbę to czynię,
Gdy powiem, że ją Tytus rzuca, monarchinię.
Ach, nie... Do czego mnie chęć nierozumna skłania!
Jak ja mogę się podjąć takiego posłania!
229
Przez cnotę czy z miłości burzy mi się serce; Ja miałbym Berenice nieść słowo mordercze!
To, że ją odepchnięto, rzucono... Królowo!
Nie dla ciebie stworzone to okrutne słowo!
ARSAS
Gniew jej nie na cię spadnie, tylko na cesarza.
Wypełnisz jego prośbę – na resztę nie zważaj.
ANTIOCH
Nie! Szanujmy jej boleść i honor niewieści;
Znajdzie się dosyć innych posłańców złej wieści.
To, że Tytus nią wzgardził, starczy aż za wiele, By ją przeszyć skroś wstydem. Więc jak się ośmielę Dodawać jeszcze inny, tak wielki wstyd dla niej, Żem ja, rywal, wziął na się okrutne posłanie?
Precz stąd idźmy, Arsasie! Ani chwili dłużej, Bo inaczej na wieczną jej wzgardę zasłużę.
ARSAS
Oto ona – za późno. Wahać się nie możesz.
ANTIOCH
Nieba!
SCENA TRZECIA
B e r e n i k a, F e n i k a, A n t i o c h, A r s a s BERENIKA
Miałeś odjechać, a ty tu na dworze?!
ANTIOCH
Widzę zawód w twych oczach, pomieszanaś cała.
Nie mnie się spodziewałaś; cezaraś szukała.
Lecz tylko jego winą, że znów tutaj stoję,
Że mnie widzisz po tamtym pożegnaniu mojem.
Już bym był teraz w Ostii i rozwijał żagle,
Gdyby rozkaz Tytusa nie wstrzymał mnie nagle.
BERENIKA
On tylko ciebie szuka – nas wszystkich unika.
ANTIOCH
Chciał ze mną mówić o tym, co ciebie dotyka.
230
BERENIKA
Mnie?
ANTIOCH
Tak, ciebie...
BERENIKA
Cóż on mógł powiedzieć takiego?
ANTIOCH
Niech inni ci powtórzą. Mnie niech bogi strzegą!
BERENIKA
Jak to?!
ANTIOCH
Tak patrzysz gniewnie. Z wyrzutem poczekaj.
Inny na moim miejscu chwili by nie zwlekał,
|