- To równie dobrze możesz się dowiedzieć wszystkiego...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
SZEŚĆ ŚWIATÓW CYKLICZNEJ EGZYSTENCJIWedług nauk buddyjskich, istnieje sześć światów (loka*) egzystencji, w których przebywają wszystkie...
»
wszystkim, daÅ‚ mu przeto takÄ… kurÄ™, na którÄ…, kiedy zawoÅ‚ać: – Kurko, kurko! znieÅ› mi zÅ‚ote jajko! – w istocie zÅ‚ote znosiÅ‚a jajko...
»
Tworząc kod obsługi zasad biznesowych dobrą praktyką jest tworzenie funkcji obsługi wszystkich zasad...
»
każdy zauważył, że nie wszystkie powierzchnie są płaskie! Można tworzyć przybliżenia takich powierzchni, stosując płaskie wielokąty, ale...
»
Wejrzyj na mnie, broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych, wspomagaj mnie we wszystkich moich potrzebach, pocieszaj w cierpieniach mego...
»
 Z tego wszystkiego wyÅ‚ania siÄ™ inny interesujÄ…cy problem: w jaki sposób wyzwania - takie jak rozlew krwi, rewolucja czy inny wstrzÄ…s - pomagajÄ… nam...
»
Silne stronyDo silnych stron firmy NETKOM mających wpływ na wybór strategii działania zaliczyć trzeba przede wszystkim:szeroki asortyment usług; firma...
»
Zawsze, gdy wracała od swej siostry Nesty, mieszkającej w San Francisco, liczyła z okna samolotu wszystkie te turkusowe baseny pływackie, które zdobiły Dolinę,...
»
— Wszystko w porzÄ…dku? — Jane podeszÅ‚a szybko, przed fotelem Adriana, do łóżka męża...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

To nawet ciekawe, jeśli cię interesują sprawy prawne.
Pani Hammitt ponownie napełniła swój kubek i wbiła się w fotel, jakby przygotowując ciało do skomplikowanego wywodu.
- Mój ojciec bardzo chciał mieć syna. Niektórzy mężczyźni już tacy są, córki właściwie nie liczą się w ich oczach. Teraz widzę, że byłam dla niego rozczarowaniem. Jeśli mężczyzna naprawdę chce syna, to w córce może go cieszyć tylko jej uroda. Tej jednak jakoś nigdy nie miałam. Na szczęście mojego męża to nie martwiło. Byliśmy bardzo dobranym małżeństwem.
Ponieważ jedyną możliwą reakcją na takie oświadczenie był niesprecyzowany pomruk uznania, Dalgliesh wydobył ów dźwięk.
- Dziękuję - rzekła pani Hammitt, jakby powiedział jej kom­plement. Ciągnęła zadowolona: - Tak czy owak, jak lekarze po­wiedzieli ojcu, że moja matka nie może mieć więcej dzieci, postanowił zaadoptować syna. Sądzę, że zabrał Wilfreda z domu dziecka, ale miałam wtedy zaledwie sześć lat i zdaje się, że nikt mi nigdy nie raczył powiedzieć, jak i gdzie go znaleziono. Nieślubne dziecko, rzecz jasna. W latach dwudziestych ludzie bardziej się przejmowali takimi rzecza­mi niż dzisiaj i można było przebierać w nie chcianych dzieciach. Pamiętam swoją radość na myśl, że będę miała braciszka. Byłam samotnym nadwrażliwym dzieckiem. Wtedy jeszcze nie widziałam w Wilfredzie rywala. Bardzo go lubiłam, gdy byliśmy młodzi. Wciąż go lubię, choć ludzie czasami o tym zapominają.
Dalgliesh zapytał, co się stało,
- Chodziło o testament mojego dziadka. Staruszek nie dowierzał prawnikom, nawet Holroydowi i Martinsonowi, którzy są radcami prawnymi rodziny, i sam sporządził testament. Moim rodzicom zostawił dożywotnie dochody z odsetek od posiadłości, a sam majątek podzielił na równe części między wnuki. Nikt jednak nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy wliczał w to Wilfreda? W końcu musieliśmy wystąpić w tej sprawie na drogę sądowa. Sprawa wywołała w tamtych czasach spore poruszenie i spowodowała całą debatę na temat praw adoptowanych dzieci. Może sobie przypominasz? Dalgliesh rzeczywiście coś takiego mgliście pamiętał. Zapytał:
- Kiedy dziadek sporządził testament? Chodzi mi o relację czasową między testamentem a adopcją brata.
- To była podstawowa kwestia. Wilfreda zaadoptowano trzecie­go maja 1921 roku, a dziadek podpisał testament dokładnie dziesięć dni później, trzynastego maja. Świadkami było dwóch służących, ale w czasie rozprawy obaj już nie żyli. Testament napisano bardzo przejrzyście, tyle że nie było w nim żadnych imion. Lecz prawnicy Wilfreda dowodzili, że dziadek wiedział o adopcji i był z tego powodu szczęśliwy. A w testamencie użyto słowa dzieci w liczbie mnogiej.
- Mógł przecież mieć na myśli taką sytuację, że twoja matka umrze pierwsza, a ojciec ożeni się ponownie.
- Ależ jesteś sprytny! Widzę, że rzeczywiście masz prawniczy pokrętny umysł. Dokładnie tak utrzymywali moi obrońcy. Niestety, nic to nie dało. Wilfred wygrał. Możesz jednak zrozumieć moje uczucia względem Folwarku Toynton. Gdybyż dziadek podpisał ten testament przed trzecim maja, wszystko wyglądałoby inaczej, zapew­niam cię.
- Ale dostałaś połowę wartości majątku?
- Owszem, lecz nie wystarczyło to na długo. Mój drogi mąż szybko wydawał pieniądze. Na szczęście nie chodziło o kobiety, tylko o konie. Wprawdzie są równie kosztowne i jeszcze bardziej kapryśne niż kobiety, lecz jako rywale mniej upokarzające dla żony. Poza tym można się cieszyć, gdy wygrywają, czego się nie odczuwa w stosunku do innej kobiety. Wilfred zawsze twierdził, że Herbert zdziwaczał na starość, gdy odszedł z armii na emeryturę, ale ja nie narzekałam. Nawet wolałam go zdziwaczałego. Niemniej jednak przepuszczał pieniądze.
Nagle rozejrzała się po pokoju, nachyliła i zerknęła na Dalgliesha konspiracyjnie.
- Powiem ci coś, o czym nikt w Folwarku nie ma pojęcia poza Wilfredem. Jeśli rzeczywiście sprzeda Folwark, dostanę połowę sumy. Nie połowę dodatkowych zysków, ale pięćdziesiąt procent od wszyst­kiego. Mam zobowiązanie Wilfreda, odpowiednio podpisane. Victor był świadkiem. Właściwie to nawet była jego sugestia. Uważał, że prawnie wszystko jest w porządku. A dokument jest w takim miejscu, że Wilfred nie może na nim położyć łapy. Znajduje się u Roberta Lodera, prawnika z Wareham. Wilfred był pewien, że nigdy nie będzie musiał sprzedawać Folwarku. Nie zależało mu na tym, co podpisuje, a może w ten sposób chronił się przed pokusą sprzedaży. Nie sądzę, że chciałby wszystko sprzedawać. Za bardzo jest przywiązany do tego miejsca. Gdyby jednak zmienił zdanie, ja na tym wyjdę bardzo dobrze. Dalgliesh postanowił zaryzykować:
- Kiedy tu przyjechałem, pani Hewson wspominała coś o truście Ridgewella. Czy pan Anstey nie zamierza przypadkiem dokonać transferu domu?
Pani Hammitt zareagowała spokojniej, niż się spodziewał. Od­powiedziała dobrodusznie:

Powered by MyScript