Kiedy ustawiano tron i senatorowie stawali po obu jego stronach, wówczas cesarz nic nie mówił, lecz naśladując dokładnie postać Ksenokratesa34, jakby otwierał swą duszę dla rozumowania i wzbudzał w stanie senatorskim niemały strach. Jedni martwieli z przerażenia i jakby trafieni piorunem, stali nieruchomo w raz przyjętej pozycji, bladzi, bez kropli krwi, jakby wyzionęli ducha. Drudzy, co było widoczne, coś tam robili po cichu, gdyż jeden przysuwał łagodnie nogę do nogi, drugi bardziej zaciskał ręce założone na piersi, inny pochylał się do podłogi, jeszcze inny, a wszyscy po kolei, pełni strachu i bo jaźni, opanowywali się siłą swej woli, cichutko i potajemnie. Oddech mieli krótki, a zmiana, która się w nich dokonywała, zaznaczała się w liczbach35. 48. Cesarz był ogromnie małomówny, bardziej niż ktokolwiek, nie od razu popuszczał językowi, ale też nie wyjawiał nurtujących duszę myśli w sposób niewystarczający. Ci, którzy charakteryzują Lizjasza (mam na myśli mówcę, syna Kefalosa) oprócz uznawanych w nim zalet krasomówczych uznają również we wdzięku jego wymowy istnienie dostatecznego hamulca i mówią, że temu, kto ma dar słowa, wystarczy wyrazić rzeczy zasadnicze dla wyłożenia swego rozumowania, inne pominąć milczeniem. Tak samo było z cesarzem. Słowa płynęły z jego języka deszczem, a nie lały się strugą i nawadniały podatną ziemię. Powoli przechodząc do głębi, doprowadzały słuchającego do poznania tego, co zostało przemilczane. Nie chciał bowiem jako cesarz i władca ustępować we wszystkim komukolwiek w sztuce mówienia, ale też nie stwarzał sobie z tej strony jakiejś niewczesnej ambicji. 34 Postać Ksenokratesa - wyrażenie przysłowiowe w sensie: przybierał pozą myśliciela. Ksenoikrates z Chalcedonu (396-413 p.n.e.) - wybitny filozof sta-rogrecki na miarę Platona d Arystotelesa. 85 Może chodzi tu o tak głośne bicie ich serc, że można było liczyć uderzenia. 49. Dlatego właśnie sztukę słowa pozostawił nam, ludziom niższym od siebie i żyjącym życiem prywatnym. Gest, ruch ręki, skinienie głową w jedną lub drugą stronę - wszystko to uważał za wystarczające dla wyrażenia swych myśli. Ponieważ nie bardzo znał się na prawach, sam sobie ustalał naprędce orzecznictwo prawne. Nie przesądzał o wyroku, przekazywał go sędziom, sobie pozostawiał lepszą część. Następnie jak gdyby przewidując, powracał do wyroku i wypowiadał swe zdanie. Aby nie popełnić błędu w formułowaniu terminów prawnych, czynność tę powierzał innym, ale zawsze coś dodawał, czego jakoby brakowało w dokumentach, albo usuwał jako zbyteczne. 50. W czasie audiencji udzielanym poselstwom nie zawsze zachowywał się jednakowo. Czasami rozmawiał ze wszystkimi w stroju najbardziej uroczystym. Wówczas przybywało mu słów, jak wody w Nilu u Egipcjan w okresie przypływu czy fal w Eufracie u Asyryjczyków. Kiedy posłowie prosili go o pokój, dawał im go, jeśli popełnili jakieś wykroczenie, groził wojną. Tak przemawiał do Partów36 i Egipcjan. Innym ludom, które oddawały mu wiele miast i oddziałów wojskowych wraz ze swymi krajami włącznie, a które chciały rozbić swe namioty gdzie indziej, nie wyraził na to zgody: rozkazał im siedzieć spokojnie na miejscu. Postąpił tak nie dlatego, że patrzył złym okiem na rozrost terytorialny Cesarstwa Rzymskiego. Wiedział dobrze, że dla przyłączenia obcych ziem potrzeba jest wiele pieniędzy, dzielnego ramienia i odpowiedniego zaplecza. Jeśli się tego nie ma, powiększenie państwa staje się jego zmiejszeniem. Większości plemion barbarzyńskich mających własne dowództwo wojskowe - słyszałem to sam, gdyż byłem wówczas obecny - wyrzucał tchórzostwo i niedbalstwo w obowiązkach wojskowych i przywracał im utraconą odwagę. Postępował tak, aby mieć mocną zaporę przeciw zakusom silniejszych plemion. 51. Wszystko to stanowi wystarczającą pochwałę cesarza. Jeśli można by wyciągnąć stąd jakąś naukę na przyszłość, to trud pisarza nie poszedł na marne. Gdyby więc cesarz szedł w sprawowaniu władzy tak jak w innych kwestiach: krokiem powolnym i miarowym po drodze prowadzącej ku lepszemu, a także wniósł usprawnienia do spraw cywilnych, które znajdowały się wówczas w bardzo złym stanie, i zmniejszył grubo narosłe zło za pomocą odpowiedniego lekarstwa, mógłby zostać uwieńczony pochwałami na każdym odcinku swej działalności; organizm państwowy nie doznałby wstrząsu. Tymczasem dążąc do zmiany wszystkiego, spieszył, by natychmiast zniszczyć drzewo Cesarstwa Rzymskiego, ścinał jego kwitnące przez dłu- 36Partowie - starożytna nazwa, którą Psellos oznacza Kurdów. gie lata gałęzie, jakby ciało cudacznego polipa, złożone z kilku głów, o długiej, nieprzyjemnej szyi, wyposażone w niezliczone ręce i stojące na tyluż nogach, ale i zepsute, uszkodzone wewnątrz, nabrzmiałe z jednego boku, wychudzone z drugiego, wzdęte od puchliny wodnej i rozkładające się od niszczącej choroby. Zabrał się więc do zadania mu wielu cięć, aby tu obciąć części wystające, tam wyrównać, jedne amputować, drugie powiększyć, inne wyleczyć od wewnątrz i tchnąć w całą jego istotę ożywcze tchnienie. Tak cesarz ten nie tylko że nie dorósł do wysokości zadania, ale i później okazał się nie bardzo do niego odpowiednim. Aby nasze opowiadanie nie uległo zagmatwaniu, opowiemy wpierw, jak ciało Cesarstwa znajdowało się w stanie kwitnącym, następnie jak cesarz przystąpił do jego okaleczenia, po trzecie jak w konsekwencji nie wszystko szło dobrze, po czym jak odszedł od władzy. Tu położę kres mojej historii.
|