Êwiat

Linki

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Tylko: od czego zaczàç?
Zaczàç wydawa∏o si´ konieczne od dalszej, mniej znanej strony,
czyli „czerwonego niebezpieczeƒstwa”, a wić „˝ydokomuny”. Ju˝
nie pami´tam, jakim sposobem zdoby∏am spaÊne tomisko wcale –
w owym czasie – nie tak wskazanej ani bezpiecznej lektury. Zapami´-
ta∏am jedynie, ˝e by∏o oprawione w g∏adkie, czarne p∏ótno akurat tak
samo jak pozbawiona tytu∏owej karty Historia Polski na Babcinej pó∏-
ce. I marszczàc czo∏o nad zawi∏oÊciami pot´˝nego tekstu, ufnie i a˝ po
uszy pogrà˝y∏am si´ w jego studiowaniu.
Po∏y czarnego – tak, na pewno czarnego – sukiennego surduta ∏opo-
taç przy tym zaczyna∏y nad mojà sko∏atanà g∏owà – wiele te˝ wyczy-
- 179 -
taç tam by∏o mo˝na o cenach zbo˝a – chyba ˝yta, bo z ca∏à pewnoÊcià
nie pszenicy – a˝ po tygodniach mozolnego przegryzania si´ przez g´-
stym gotykiem pokryte stronice wyda∏o mi si´, ˝e rozumiem przynaj-
mniej jako tako, co oznacza termin Mehrwert, czyli „nadwartoÊç”1. Ale
dalej sz∏o ju˝ jak z kamienia i wreszcie, z westchnieniem, da∏am za wy-
granà, zamykajàc przemàdrà ksi´g´. Ojciec, któremu zwierzy∏am siź tych k∏opotów, machnà∏ r´kà: – A po co ci to? Przecie˝ to analiza go-spodarki angielskiej i to w dziewi´tnastym wieku! Podobno bolszewi-
cy w swoich planach gospodarczych jakoÊ na tym sióparli, ale te˝ ci
na ten temat nic sensownego powiedzieç nie potrafi´! U nas, w ka˝-
dym razie, wszystko to na pewno nie jest i nie mo˝e ju˝ byç aktualne!
Nie dawa∏am za wygranà. Si´gn´∏am z kolei po cieniutkà broszurk´
– te˝ nie pami´tam ju˝ jakim sposobem skombinowanà – i zachwyci∏o
mnie pierwsze jej zdanie: Ein Gespenst geht um in Europa...2
Lektura posz∏a nadspodziewanie ∏atwo i szybko, pozostawiajàc jak-
by leciutki osad poezji, zw∏aszcza po zdaniu ostatnim o tych proleta-
riuszach, co to do stracenia majà jedynie w∏asne kajdany, a do zdoby-
cia Êwiat ca∏y. Tylko... tylko nie umia∏am przeczytanego, p∏omiennego
manifestu absolutnie z niczym konkretnym po∏àczyç.
Proletariat? A kto to jest proletariat? Robotnicy? Zna∏am – choç nie-
wielu – robotników. Z portu. Ze stoczni. Nie wydawali siśzczególnie
ze swego losu niezadowoleni, nie potrzàsali ˝adnymi kajdanami.
Przeciwnie – zarabiali nieêle i coraz lepiej. Suwnicowy przy porto-
wych prze∏adunkach albo cieÊla w stoczni – to ju˝ by∏ nie byle kto: pra-
ca solidna, sta∏a, bywa∏o, ˝e rodzinnie, z ojca na syna dziedziczona.
Ubrani byli porzàdnie, od Êwi´ta nawet zasobnie, oszcz´dzali, ponie-
którzy mieli ju˝ albo w∏aÊnie budowali w∏asne domki. Znów nic do ni-
czego nie pasowa∏o i znów pow´drowa∏am z tymi rozterkami do Oj-
ca.
– Przebrzmia∏e problemy – orzek∏ – przynajmniej w Europie. Bo jak
jest gdzie indziej, po prostu nie wiem. Ale w czasach, gdy ten manifest
powsta∏, robotnikom rzeczywiÊcie êle si´ wiod∏o. Nienormowana, li-
cho p∏atna robota, praca dzieci – nie tylko zresztà w Anglii – przecie˝
pami´tasz Tkaczy Hauptmanna? Teraz si´ to wszystko zmieni∏o. Sà
zwiàzki zawodowe, ubezpieczenie od chorób i wypadków. A z tà nad-
wartoÊcià to chyba tak ju˝ byç musi, bo gdzie˝ sens jakikolwiek towar
produkowaç i sprzedawaç po tej samej cenie? Przecie˝ musi byç jakiÊ
zysk. I zwyk∏y robotnik te˝ to Êwietnie rozumie. Im lepiej i wićej zro-
-------
1 Termin z Kapita∏u K. Marksa.
2 Ein Gespenst geht um in Europa... – (niem.) Widmo krà˝y po Europie... [Pierwsze zdanie Manifestu komunistycznego K. Marksa i F. Engelsa.]
- 180 -
bi, tym te˝ wićej zarobi. Zresztà, ja si´ po prostu nie znam na tych sprawach, wić niewiele zdo∏am ci wyt∏umaczyç.
Zwróci∏am si´ wić w innym kierunku, si´gajàc po nowszà, te˝ bli-
sko osiemset stron liczàcà, ostrym gotykiem drukowanà publikacj´,
czytajàc uwa˝nie od króciutkiego wst´pu i dedykacji, a˝ po zakoƒcze-
nie, którego przedostatnie zdanie – mimo ca∏ej napuszonej bomba-
stycznoÊci – przejmowa∏o dreszczem zgrozy: „Paƒstwo, które w epo-
ce zatrucia rasy odda si´ piel´gnowaniu swych najlepszych elemen-
tów rasowych, musi staç si´ pewnego dnia w∏adcà Êwiata”.
Oba te – w tym˝e napuszonym, çwierçinteligenckim ˝argonie spisa-
ne – tomiska by∏y zoologicznym wrćz i dzikim rykiem antysemickiej
nienawiÊci i – równoczeÊnie – zaciek∏ej, nieub∏aganej wrogoÊci wzgl´-
dem Rosji (Zwiàzkiem Sowieckim nikt jej podówczas jeszcze nie nazy-
wa∏). Tam – m.in. (str. 749, wyd. z 1939 r.; Zentralverlag der NSDAP,
Franz Eher Nachf. München) spacjà – czyli rozstrzelonym drukiem –
umieszczone by∏o zdanie: „W samym fakcie zawarcia przymierza
z Rosjà mieÊci si´ ju˝ zapowiedê przysz∏ej wojny”.
A Polska? O Polsce by∏o niewiele: Przy omawianiu dotychczasowej,
a wić weimarskiej, polityki Niemiec: „Po∏owiczna by∏a polityka
wzgl´dem Polski. Wywo∏ywano zadra˝nienia, nigdy jednak serio nie
ingerujàc. Rezultatem by∏o ani zwyciśtwo Niemiec, ani zgoda z Pol-
skà, lecz za to wrogoÊç Rosji”. (str. 297 ww. wyd.)
I – po raz drugi i ostatni – (na str. 429): „Lecz nie tylko w Austrii,
tak˝e i w samych Niemczech tzw. kr´gi narodowców ho∏dowa∏y i na-
dal ho∏dujà podobnie b∏´dnym zamys∏om. Polityka wzgl´dem Polski
– której tak wielu si´ domaga∏o – w sensie zgermanizowania Wscho-
du – oparta by∏a niestety zazwyczaj na tym samym, b∏´dnym za∏o˝e-
niu. I tu tak˝e sàdzono, ˝e zdo∏a si´ przeprowadziç germanizacjéle-
mentu polskiego przez czysto jźykowe zniemczenie go. I tu tak˝e re-
zultat okaza∏ si´ fatalny: obcy rasowo naród, wyra˝ajàc obce swe my-
Êli w niemieckim jźyku, skompromitowa∏by swà w∏asnà ni˝szoÊcià
wielkoÊç i godnoÊç naszego narodowego dorobku”.
Tej ksià˝ki nie musia∏am zdobywaç cichcem i po kryjomu. Od pew-
nego czasu – i coraz to butniej – rozpiera∏a sińa wszystkich wysta-
wach ksi´garskich Miasta. O jej autorze – i o niej samej – napisano ju˝
tyle, i˝... myÊl ud∏awia. Dla kronikarskiego porzàdku odnotuj´ wić
tylko jeszcze, ˝e w kraju i mieÊcie, gdzie dziÊ te notatki z dawnych lat

Powered by MyScript