- To było ostatnie imię, jakie ci podałam - odezwała się w końcu. - Jeżeli taka jest twoja wola... Kpiący ton dowódcy Yuuzhan uświadomił jej, że została ostatecznie poniżona. Duman Yaght złamał w końcu jej wolę. Chyba wszyscy to rozumieli. W ładowni zapadła głucha cisza. Przerwał ją dopiero cichy głos Ulahy. Równocześnie do umysłu Jainy napłynął wstyd, podobny do tego, który sama odczuwała. - Nie możesz, Jaino... Nie pozwól, żeby mnie... Rozległ się cichy trzask i Bithanka umilkła. - Podaj kolejne imię, Jaino - zażądał Duman Yaght. - Kto będzie następny? Jaina w końcu uniosła głowę i zauważyła, że Ulaha stara się zachować równowagę. Ciągnący Bithankę strażnik musiał ją wlec i siłą przesuwać dłoń istoty nad zjeżonymi kolcami czuciowymi na grzbiecie voxyna. W pewnej chwili Ulaha odwróciła się do Jacena. - Daj mi... więcej siły - wyjąkała. - Milczeć! - Strażnik szarpnął Ulahę za rękę i przyciągnął do siebie. Nagle w Mocy pojawiła się zachęta, po niej poparcie, a jeszcze później coś innego-coś elektryzującego i dzikiego, podobnego do ogłuszającego trzasku błyskawicy. Ulaha zaczęła odzyskiwać siły. Wyglądało na to, że z każdą sekundą jej nogi prężnieją i krzepną. Moc nie przestawała przekazywać jej dziwnej energii. W pewnej chwili Bithanka zaczęła opuszczać dłoń... zupełnie jakby chciała pogładzić kolce na grzbiecie potwora. Zaskoczony jej zachowaniem strażnik musiał teraz powstrzymywać ją przed zranieniem dłoni. Jaina poczuła, że zbiera się jej na mdłości. Czyżby tak miał wyglądać plan Anakina? Promieniujący od Jacena gniew ujawniał jego myśli, ale Jaina po prostu nie mogła uwierzyć, że Anakin mógł zażądać od kogokolwiek złożenia w ofierze własnego życia. Przecież wciąż jeszcze nie pogodził się ze śmierciąChewbaccy... Ulaha okazała się jednak zbyt słaba, żeby pokonać uścisk palców yuuzhańskiego strażnika. Wyglądało na to, że za chwilę zrezygnuje. Nagle jednak wyszarpnęła dłoń, wyciągnęła z pochwy coufee strażnika i przejechała ostrąjak brzytwa krawędzią po jego gardle. Trysnęła struga ciemnej krwi. Z szybkością i zwinnością niezwykłą jak na istotę tak ciężko ranną, Ulaha obróciła yuuzhańskiego wojownika i pchnęła go na zakończony ostrym zębem szpic ogona voxyna. Rozległ się głośny trzask, kiedy ząb przebił chroniący tors strażnika pancerz z kraba vonduun. Ujrzawszy to, Duman Yaght wydał rozkaz i do ładowni wpadło kilku następnych wojowników. W tej samej sekundzie voxyn otworzył pysk, jakby chciał zaskrzeczeć, i Jaina pomyślała, że Ulaha tego nie wytrzyma. W ułamku sekundy Jacen zerwał łączącą do tej pory wszystkich bitwowięź i Jaina poczuła, że jej brat bliźniak, uwolniwszy myśli, stara się dostroić je do emocji yuuzhańskiego zwierzęcia. Usiłował je przekonać, że postępek Ulany miał jedynie odwrócić jego uwagę, a prawdziwe niebezpieczeństwo zagraża mu ze strony nadbiegających z boku Yuuzhan Vongów. Jaina wiedziała, że jej brat decyduje się na ogromne ryzyko, które mogło zakończyć się fiaskiem całej wyprawy, gdyby Duman Yaght zrozumiał, do jakich sztuczek uciekają się jego więźniowie. Jaina chyba nie mogła się spodziewać innego postępowania po żadnym Solo. W następnej chwili voxyn obrócił koszmarny łeb i strzelił strugą skwierczącej brunatnozielonkawej mazi w najbliższego wojownika. Potykając się i głośno krzycząc, Yuuzhanin przebiegł jeszcze pięć czy sześć kroków, ale później zaczął się rozpuszczać. Ulaha wykorzystała chwilę nieuwagi zwierzęcia i wbiła mu coufee głęboko między oczy. Potwór zadrżał i osunął się na podłogę. Bithanka obróciła długie ostrze i voxyn szybko znieruchomiał. Z głębokiej rany zaczęła wypływać ciemna posoka, która w zetknięciu z powietrzem zamieniała się w brunatny opar. Ulaha przyłożyła dłoń do twarzy i zatoczyła się do tyłu. Zdołała jeszcze zrobić krok czy dwa, ale zaraz osunęła się na podłogę.
|