— Skłaniam się raczej ku przekonaniu, iż nadmiar studiów zepsuł wam głowę i że w końcu widzicie wszystko bardziej tajemniczym, niż jest w istocie”. Mag zaczął mówić swoim normalnym głosem: „Panie, czy mi wierzycie, czy nie, nie ma to znaczenia. Wystarczy, że pozwolicie mi pójść z wami dzisiejszej nocy”. Konrad zamyślił się. „Dlaczego twierdzicie, iż merowińska krew daje temu katarowi... władzę nad Graalem?” Scoto milczał przez chwilę, i wpatrując się uważnie w mnicha rzekł: „Dajcie mi słowo, iż to, co wam wyjawię, nigdy nie wyjdzie z tej komnaty”. Konrad spojrzał na Gadda i przytaknął: „Macie moje słowo”. Mag, zamyślony, zdawał się dobierać odpowiednie zdania. Po paru chwilach jednak rozpoczął: „Są tacy, którzy wierzą, że Chrystus nigdy nie umarł. Miał jakoby przeżyć ukrzyżowanie, lub też ktoś inny został zabity zamiast Niego. Katarzy twierdzą, że naprawdę był to demon, na którym wykonano wyrok. Ale to nieważne. „Chrystus i Magdalena uciekli morzem i przybili do Francji, gdzie dali początek dynastii Merowingów. To ich potomkowie mają prawo do tronu świata. Dlatego też władcy Ziemi prześladują ich i starają się zgładzić. O ile wiem, tak to wygląda”. „A wy w to wierzycie?”. „Ja wierzę tylko w pełną wiedzę. I z tej przyczyny chcę znaleźć Graala. Kto spojrzy do wnętrza świętego kielicha, w mgnieniu oka posiądzie absolutne poznanie wszystkich rzeczy”. Gdy to rzekł, w jego wzroku zapłonęła pożądliwość. W czasie gdy mówił, oczy mu się rozświetliły, zaś ciało zdawało się rosnąć i potężnieć. Gaddo poczuł, że widok ten wstrząsa nim do głębi. Potem złudzenie prysło i przez długi czas panowało milczenie. Konrad potrząsnął głową: „Na mą wiarę, słyszałem niemało bzdur, lecz ta bije je wszystkie na głowę. Zatem wyjaśnijcie mi: skoro w Graalu nie ma krwi Chrystusa, to co w nim jest?”. „Tego nie wiem — odparł mag, kiwając głową. — Tak czy inaczej, zależy mi okrutnie, by się tego dowiedzieć. Pomożecie mi?” Francuz milczał przez chwile, a potem powiedział: „Nie obchodzi mnie, co robicie i dlaczego. To sprawa wasza i waszej duszy. Pójdziecie z nami. Nie wiem, co tam znajdziemy, lecz może wasze techniki... przydadzą się nam. Lecz uwaga: jakiekolwiek są wasze prawdziwe zamiary, baczcie, byście nam nie przeszkadzali. Uznam was odpowiedzialnym za najmniejszy czyn, który może zaszkodzić naszej akcji”. Mag uśmiechnął się: „Przekonacie się, że będziecie mnie bardziej potrzebować aniżeli ja was! A teraz wypijmy za powodzenie naszej wyprawy i za Graala!”. Napełnił kielichy i uniósł w górę swój, powstając. Tamci dwaj poszli w jego ślady. Gaddo musiał trzymać swój kielich w obu rękach, tak się trząsł. „My pijemy tylko za powodzenie wyprawy”, rzucił Konrad w twarz czarnoksiężnikowi, który wzruszył ramionami. Wypili, odstawili kielichy i pochylili się w milczeniu na znak pożegnania. „Do zobaczenia w nocy!” „Do zobaczenia”. Gaddo wyszedł pierwszy, trzymając się za żołądek, gdyż obiad podchodził mu do gardła. Konrad obrócił się w progu i zapytał: „Jeśli pozwolicie, skąd pochodzą owe czerwone owoce?”. Mag zaśmiał się i wziął jeden. „To powinny być złote jabłka z Ogrodu Hesperyd. Ruszyłem śladem legendy i znalazłem je... za Słupami Herkulesa”. „Nie powiecie mi, żeście tam dotarli!” „O, nie! Dostałem je od pewnych marynarzy z Thule, którzy przechowali je w śniegu. Mówili, że jest ich tam mnóstwo, za morskim oceanem. Wszyscy uważają, że Ogród Hesperyd jest na Wschodzie lecz ja utrzymuję, iż leży na Zachodzie. Kto wie, czy kiedyś tam się nie wybiorę. Jestem przekonany, że w gruncie rzeczy prawdziwa jest legenda św. Bernarda oraz Góra Magnesowa i inne opowieści. Jak wam powiedziałem, wszystkie legendy wspierają się na prawdzie”. Konrad przytaknął, potem wyszedł zamykając drzwi. „Co teraz?”, spytał Gaddo, gdy już znaleźli się na ulicy. Twarz Francuza była szara i zachmurzona, jak niebo, które o tej porze unosiło się nad Pizą. Zerwał się wiatr i wyglądało, że może wieczorem spadnie deszcz. Blade cienie, poszum drzew, które od czasu do czasu zrzucały z siebie krótkotrwałe zamiecie liści, posępne domy: wszystko zdało się przygotowywać do tej nocy.
|