- W jaki sposób? - Mój drogi, przecież od stu lat z górą istnieją możliwości wykrywania i kontrolowania wszystkiego: słów, czynów, reakcji ludzkich... No tak, ty o tym nie wiesz, to zawsze było ściśle tajne. Przepraszam cię, zaczynam być zmęczony... i ze swoim zwykłym uśmiechem, którym od lat rozbrajał Joya tak łatwo, dodał: - Miałem dziś trudny dzień, od rana, zanim przyszedłeś. Ale to nic. Ja, widzisz, nie mam stabilizatora i mogę podporządkować mojej woli funkcje organizmu. Zaraz się wezmę w garść. Podszedł do biurka i stał tak nieruchomo patrząc w nieduży aparat, podobny trochę do magnetowidu, w którego płaskim ekranie wiły się kolorowe linie. Joy, śledząc oczami jego ruchy, teraz dopiero dostrzegł ten aparat. Rob mówił dalej spokojnie, właściwie bardziej do siebie niż do Joya - Minimikrofony, kamery i nadajniki sprzężone z systemem zapisu mogą cię śledzić noc i dzień. To zresztą też żadna nowość - większość tych rzeczy została wymyślona przed Wielką Nuklearną - myśmy to tylko w jakiś sposób odziedziczyli... "Więc na tej przeklętej planecie, jaką jest teraz Ziemia, nikt nie ma już swego życia dla siebie" - pomyślał Joy. - Pomyślałeś, że nikt już nie ma swojego życia dla siebie... - powiedział cicho Rob, jakby był echem jego myśli. - Możesz znać moje myśli? - No nie, tak dobrze nie jest. Powiedzmy : z dużym prawdopodobieństwem mogę je odgadywać. Jesteś pod obserwacją przyrządów: rejestrowanie skali twojego głosu. pomiar temperatury ciała itp. Kiedy się pocisz, wiem o tym także i mogę wyciągnąć wniosek, że pocisz się z emocji. Jakie to są wrażenia : negatywne czy pozytywne, mogę wnioskować z całego toku rozmowy. Po prostu - trochę psychologii, mój stary... tego się tutaj każdy musi douczyć. - Oparł się ręką o biurko, naprawdę był zmęczony. Jeśli nie jesteś ze mną, w tym samym pomieszczeniu, mam do dyspozycji jeszcze wizję i fonię... A więc ten dziwny aparat na biurku Roba służył właśnie do tego. - Każdy z nas, zawsze, jest w taki sposób... obserwowany? Rob patrzył na niego spokojnie, jakby nie widział, nie czuł narastającej w nim nienawiści, jak gdyby nie sygnalizowały jej światełka aparatu. A potem odszedł od biurka (i Joy był mu za to wdzięczny). Powiedział: - No nie... To jednak droga impreza, wiesz. I nie ma żadnej potrzeby, żeby w ten sposób... ewidencjonować każdego człowieka. Nie są aż tacy ważni; oni i ich reakcje (i teraz w jego głosie było lekceważenie, z którego chyba nie zdawał sobie sprawy). Te reakcje są zresztą dość typowe. Mógłbym powiedzieć, że oni - działają zgodnie z programem. Nie uwierzyłbyś, gdybym ci opowiedział, jak bardzo łatwo jest prognozować to całe społeczeństwo. złożone z dość typowych jednostek. Ich reakcje można przewidzieć z góry, są całkowicie sprawdzalne... "Nadczłowiek" - pomyślał z nowym nawrotem niechęci Joy. Rob chodził ciągle, jakby umyślnie nie zatrzymując się przed biurkiem; w tym jego kocim stąpaniu nie czuło się znużenia, widocznie umiał je, naprawdę opanowywać. I Joy - człowiek ze stabilizatorem bioprądów wszczepionym od lat pod skórę - poczuł się teraz czymś niższym - gorszym rodzajem człowieka. - Więc, jak już powiedziałem, pełną kontrolę stosuje się niezmiernie rzadko i tylko w pewnych, wyjątkowych przypadkach. Jednym z nich bywa właśnie sytuacja, kiedy musimy jak najwięcej dowiedzieć się o naszym kandydacie. Tu nie wystarczą dane z Centralnej Kartoteki, choć, oczywiście, wszystko się od nich zaczyna. Musimy wiedzieć wszystko. no - prawie wszystko, Joy. bo nam nie wolno się mylić. Zbyt wiele szkody mogłoby zrobić przyjęcie do UKS-u kogoś. kto nie byłby zupełnie... odpowiedzialny. Jeżeli chodzi o kontrolę całego społeczeństwa, wystarcza nam posiadanie skomputeryzowanego sprzętu elektronicznego. aparatury kontrolującej wszystkie obwody telewideofoniczne, linie kablowe i transmisje prowadzone na falach ultrakrótkich. Komputery są tak zaprogramowane. że wychwytują słowa lub zdania będące "sygnałami" : kiedy natrafi się na taki sygnał, cała treść nagrywana jest albo zapisywana. Dopiero gdyby w zapisie znalazło się coś niepożądanego, zidentyfikowalibyśmy osobę przy pomocy fotonogramu... - I co wtedy robicie'' - To jest ten drugi wypadek, kiedy bierzemy człowieka pod obserwację indywidualną. Joy odczuł wyraźnie. że tamten chciałby coś przemilczeć, ominąć. Właśnie dlatego nacisnął: - A jeśli się okaże, że to jest ktoś, mogący... zagrozić tej całej waszej konstrukcji? Rob stał bez ruchu. Milczał długo. Wreszcie powiedział cicho - Joy, ty pewnie nie zechcesz mi uwierzyć... Ale ja nie wiem. Po prostu dlatego, że odkąd jestem w UKS-ie, przez wszystkie te lata to jeszcze nigdy się nie zdarzyło...
|