Ben rozłożył ręce najszerzej jak mógł, próbując rozciągnąć ogłuszające kajdanki...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Avalon jest piękny – westchnął – i gdybym mógł całe królestwo uczynić tak spokojnym, jak to miejsce, chętnie bym tu został na zawsze i...
»
Jeden li tylko okręt Argo228, sławion wszędy,Gdy wracał od Ajeta, mógł się przemknąć tędy -Lecz te rafy i Argo by nie oszczędziły,Gdyby nie pomoc...
»
Na pocztku roku 1964 The Outlaws nagrali singla "Keep A Knocking"/"ShakeWith Me" (HMV) i przyzna trzeba, e kowboj ski image zespou mg okaza si w tymwypadku...
»
W praktyce, przy wycieczce tak niewinnej i krótkiej, jaką była wymiana klisz w studzience, ten, który zostawał, mógł, otwarłszy dwoje drzwi - kuchenki i...
»
W rodowisku seminaryjnym, ktrego coraz bardziej nie mg znie, otrzyma on ponadto praktyczn lekcj pogldow, w jaki sposb mona si najskuteczniej - za pomoc...
»
Birch otrzymał prekluzję i zmienił swój fach w 1881 roku, niemniej nigdy nie rozmawiał na ten temat, jeżeli tylko mógł go uniknąć...
»
- Załóżmy jednak, że mógł on pozostawić przesyłki u wspólnika, nim jeszcze udał się do szpitala?- Jest to mało prawdopodobne, gdyż do pierwsze­go...
»
mężczyzny w szarym na wszelki wypadek spoczywała na ustach Udałowa, dla- tego ten nie mógł powiedzieć Batyjewowi, że już czytał ten artykuł i, choć jest...
»
wych, abym na tej podstawie mógł sobie wszystko uprzy- tomnić i obmyślić, na co przygotowany mam wracać do Rzymu...
»
się, że dystans był zbyt duży, a może buczenie zanadto rozpraszało Luke'a, by mógł należycie użyć Mocy...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Na
dłoniach poczuł ciepło bijące od klingi, która przecięła pancerną linkę, uwalniając mu ręce.
Z przewodu wentylacyjnego dobiegł znajomy syk ulatniającego się gazu znieczulającego, a Statek przechylił się lekko, unosząc rampę, żeby nie pozwolić im na ucieczkę. Ben odwrócił się i wyciągnął Vestarze pistolet blasterowy z kabury.
- Gaz! - Popchnął ją w stronę rampy. - Leć! Ja się zajmę Statkiem.
Vestarze nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Skinęła tylko głową i rzuciła się do wyjścia. Ben odbezpieczył blaster i odwrócił się w przeciwną stronę, celując w niewielki moduł
sterujący w tylnej ścianie Statku. Nagle za jego plecami rozległ się okrzyk zaskoczonej Vestary, a skwierczenie jej miecza świetlnego ucichło.
Przemagając pokusę, żeby się obejrzeć, Ben uniósł blaster, pociągnął za spust - i zdążył
posłać jedną wiązkę w podłogę, zanim broń została mu wyszarpnięta z dłoni przy użyciu Mocy.
W tej samej chwili Vestara wpadła na niego z taką siłą, jakby została wystrzelona z
wyrzutni rakietowej. Oboje przelecieli przez kabinę i uderzyli w wewnętrzną ścianę, a potem razem runęli na podłogę.
Umysł Bena był już przytępiony od znieczulającego gazu, a na czole, w miejscu, gdzie
zderzyli się z Vestarą głowami, czuł rosnącego guza. Mimo wszystko zdołał powstrzymać ogarniającą go ciemność wystarczająco długo, żeby spojrzeć w kierunku wyjścia, gdzie na uniesionej rampie stała lawendowoskóra Lady Sithów i przyglądała się Benowi z szyderczym
uśmieszkiem.
- Głupi Jedi! - powiedziała Keshiri. - Jeśli ona zdradzi nas, zdradzi też ciebie.
ROZDZIAŁ 28
W swoim śnie Jaina pragnęła zmienić tor lotu shikkara Vestary Khai, zanim utkwi w oku Bena, ale to byłoby wbrew regułom. Od tej walki zależał los galaktyki, a jeśli Jaina chciała, żeby przyszłość galaktyki była sprawiedliwa, nie mogła ingerować w jej przebieg, nawet jeśli oznaczało to, że Ben może stracić oko - albo życie.
Skąd się wzięły te reguły, tego Jaina nie pamiętała. Wiedziała jedynie, że kiedy dotarła na skraj wąwozu, zobaczyła walczącą parę, ganiającą się po kamiennym dziedzińcu wśród snopów iskier lecących z ich mieczy świetlnych. Odpięła od paska własny miecz i popędziła w dół, w żółtą mgłę, która unosiła się znad Fontanny Siły - i natychmiast znalazła się z powrotem tam, skąd wyruszyła, z mieczem świetlnym wiszącym u pasa.
- Nie! - powiedział głos, który nie był ani męski, ani kobiecy, i Jaina zrozumiała, że nie może pomóc swojemu młodemu kuzynowi. Od pojedynku między Benem a jego dziewczyną,
Sithanką, zależała Równowaga - nie od jego wyniku, ale od samej walki.
Ben w ostatniej chwili uchylił się przed lecącym shikkarem, ale ostrze minęło jego głowę tak blisko, że Jaina zobaczyła fontannę krwi i odpadający kawałek ucha.
A potem żółta mgła opadła i Jaina poczuła lepkie ciepło obmywającego ją płynu bacta. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, odkąd ekipa ratunkowa wydobyła ją - a także Luke’a i Corrana - ze Świątyni Jedi. Rany już jej nie bolały, ale wiedziała, że wyciągają ją ze zbiornika przedwcześnie.
Jej ręka nadal była osłabiona w miejscu złamania, a kiedy próbowała nabrać powietrza w płuca, jej ciało reagowało z chwilowym opóźnieniem, jakby obawiało się bólu.
Gdy jej głowa wynurzyła się ze zbiornika, Jaina zobaczyła funkcjonalne wnętrze
ambulatorium Galaktycznego Centrum Sprawiedliwości. Podobnie jak większość więziennych ambulatoriów, była to po prostu długa sala z rzędem nieprzezroczystych cylindrycznych zbiorników po jednej stronie i rzędem wzmocnionych boksów po drugiej. Admirał Gavin Darklighter -
dowódca piechoty kosmicznej Galaktycznego Sojuszu - zarekwirował ją na szpital połowy i teraz wszędzie leżeli jęczący żołnierze: na noszach repulsorowych stojących w przejściu, na kozetkach w boksach, nawet na podłodze, zwinięci w pozycję embrionalną. Co najmniej tuzin droidów Emdee wykonywało operacje, a około trzydziestu żywych pielęgniarek zajmowało się segregacją pacjentów i zabiegami podtrzymującymi życie. Najwyraźniej bitwa o Świątynię Jedi wciąż trwała i nie przebiegała pomyślnie.
Kiedy Jaina wynurzyła się całkowicie ze zbiornika, wyciąg przeniósł ją na bok i opuścił na podłogę, gdzie stała wyraźnie zmęczona Durosjanka w ubrudzonym krwią fartuchu, z palcem przyciśniętym do panelu kontrolnego. W drugiej ręce trzymała miecz świetlny i pas z ekwipunkiem Jainy, a przez ramię miała przewieszone czyste ubranie.
- Wygląda pani na bardzo zajętą - zauważyła Jaina, sięgając po swoje rzeczy. - Poradzę sobie z ubieraniem.
Durosjanka cofnęła rękę.
- Miała pani być w zbiorniku jeszcze przez dwanaście godzin. - Podała Jainie bieliznę. -
Więc muszę zostać i upewnić się, że pani nie zemdleje.
- Jedi nie mdleją - odparła Jaina, zakładając bieliznę. - A pani ma mnóstwo innych
pacjentów, którzy naprawdę pani potrzebują.
- Więc im szybciej skończy pani ze mną dyskutować i się ubierze, tym szybciej będę mogła się nimi zająć - stwierdziła Durosjanka. - A poza tym mam dla pani wiadomość, Mistrzyni Solo. Ma pani jak najszybciej dołączyć do reszty Rady Jedi. Zbierają się w biurze senatora Wuula, w budynku Senatu.

Powered by MyScript