się, że dystans był zbyt duży, a może buczenie zanadto rozpraszało Luke'a, by mógł należycie użyć Mocy...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
139rozwi¹zania umowy, niezachowanie formy pisemnej, niezachowanie terminu, w którym mo¿e nast¹piæ rozwi¹zanie, jak i rozwi¹zanie umowy bez zachowania wymaganego...
»
Kiedy Mick Jagger koñczy³ 50 lat, nie robi³o tu ju¿ mo¿e takiego wra¿enia, jak owe pamiêtne urodziny, kiedy koñczy³ 30 - ale to tylko z tego powodu, ¿e by³ czas, kiedy...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
Jedynym roszczeniem przys³uguj¹cym pracownikowi pozbawionemu pracy wskutek odwo³ania ze stanowiska mo¿e byæ roszczenie o odszkodowanie, je¿eli odwo³anie...
»
gatunku mo¿e byæ zap³acona jedynie cena œciœle okreœlona (cenasztywna), cena ta wi¹¿e strony bez wzglêdu na to, jak¹ cenê wumowie ustali³y...
»
Protokół TCP zapewnia połączeniową transmisję danych pomiędzy dwoma lub więcej hostami, może obsługiwać wiele strumieni danych, umożliwia...
»
Pozycja Moje bieżące dokumenty może być przydatna, ponieważ udostępnia podmenu zawierające listę 15 ostatnio otwartych dokumentów...
»
Nikt nie mo¿e ponosiæ ujemnych nastêpstw z powodu przynale¿noœci do zwi¹zku zawodowego, pozostawania poza nim albo wykonywania funkcji zwi¹zkowej...
»
Na tej wieży albo raczej sali, królowie uciechy swoje miewali, kolacye jadali, tańce i różne odprawowali rekreacye, bo jest w ślicznym bardzo prospekcie 5: może z...
»
W latach piêædziesi¹tych by³o ono g³ówn¹ orientacj¹ teoretyczn¹, obecnie stanowi442jedno z wielu podejœæ, jakimi mo¿e dysponowaæ terapeuta (GAP 1987, Mohl i in...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Chłopak uderzył kolanem w krawędź kładki i zamiast wylądować
na nogi, zwalił się ciężko na plecy.

- Nie chciałem ci tego robić, Jedi Skywalker! -zawołał C’baoth. - I w dalszym ciągu
tego nie chcę. Przyłącz się do mnie; pozwól, żebym cię uczył. Razem zdołamy
uratować galaktykę przed rządami pomniejszych ras, które mogłyby ją zniszczyć.

- Nie - rzucił chrapliwie Lukę. Z wielkim trudem łapiąc oddech, chwycił się jakiegoś
drążka i podciągnął do góry. Klon Luke zdążył już odzyskać swój miecz świetlny i teraz
schodził ku niemu po schodach. Klon. Jego klon. Czy to właśnie on był przyczyną tego
dziwnego ucisku i buczenia w umyśle? Tak bliska obecność dokładnego duplikatu, który
także korzystał z Mocy? Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie, podobnie jak nie
wiedział, w jakim celu C’baoth sprawił, że obaj się tu znaleźli. Zarówno Obi-wan, jak i
Yoda ostrzegali go, że zabicie kogoś w gniewie lub nienawiści prowadzi ku ciemnej
stronie. Czy zabicie własnego klona miałoby taki sam efekt? Czy też C’baoth'owi
chodziło o coś zupełnie innego? Może liczył na to, że zabiwszy swojego klona, Lukę
postrada zmysły? Ale tak czy inaczej, Skywalker nie chciał się o tym przekonać na
własnej skórze. I przyszło mu do głowy, że być może wcale nie będzie musiał. Mógł
zejść z kładki w pobliżu drzwi wyjściowych, udać się do windy sieciowej, którą przybył tu
214
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
razem z Marą, i uciec. Zostawiając Marę samą na pastwę szalonego starca... Podniósł
wzrok. Dziewczyna w dalszym ciągu opierała się ciężko o poręcz. Prawdopodobnie nie
była w pełni świadoma. I na pewno nie nadawała się do ucieczki. Lukę zacisnął zęby i
stanął na nogi. Mara prosiła go - błagała - o to, by nie zostawiał jej żywej w rękach
C’baotha. Mógł więc przynajmniej zostać z nią do końca. Bez względu na to, czy miał to
być jej, czy też jego koniec... W dole jaskini nastąpiła eksplozja; było to niczym odległy
trzask pioruna: wyraźnie słyszalny, a jednocześnie dziwnie stłumiony.

- Słyszałeś to, Chewie? - zagadnął Lando. Odchylił się do tyłu i ostrożnie wyjrzał
zza krawędzi roboczej platformy, na której się znajdowali. - Myślisz, że coś tam
wybuchło? Chewbacca, z rękami pełnymi kabli i blaszek, które instalował w kracie
wspierającej kolumnę ze sprzętem i dookoła, sprostował burkliwie: to nie była jedna
potężna eksplozja, ale cała seria niewielkich, jednoczesnych wybuchów małych
krążków wybuchowych albo czegoś równie małej mocy.

- Jesteś pewien? - spytał niespokojnie Calrissian. Spojrzał na komory klonujące na
balkonie położonym jeden poziom niżej od tego, na którym się znajdowali. To nie
wyglądało
na
jakÄ…Å›
normalnÄ…
usterkÄ™.
Nagle
zesztywniał.
Nad
rurami
doprowadzającymi pożywienie do pokryw komór klonujących unosiły się leniwie cienkie
smużki dymu. Całe mnóstwo takich smużek; co dziwne, wszystkie były mniej więcej
takie same. Zupełnie, jakby w każdej grupie komór klonujących nastąpił jakiś wybuch...
Usłyszał za plecami szczęk metalu o metal. Obejrzawszy się, zobaczył Threepia, który
ostrożnie wchodził z mostka na platformę roboczą. Głowę lekko przechylił na bok i
spoglądał w głąb jaskini.

- Czy to dym? - zapytał robot takim tonem, jakby wcale nie chciał poznać
odpowiedzi.

- Na to wygląda - potwierdził Lando. - Co ty tu robisz?

- Ach... - Android zdecydowanym ruchem odwrócił głowę od tego, co się działo w
dole. - Artoo znalazł plany tej kolumny ze sprzętem - zakomunikował, podając
Calrissianowi kartę danych. - Sugeruje, że warto byłoby zbadać złączkę prądu
ujemnego na głównej linii zasilania.

- Weźmiemy to pod uwagę - rzucił Lando. Wsunął kartę danych do notesu
elektronicznego i podając notes Chewiemu, wyjrzał zza balustrady. On i Wookie nie
rzucali się zbytnio w oczy na tle brązowawej kolumny ze sprzętem i skalnego sufitu dwa
metry nad ich głowami, ale Threepio były niewątpliwie widoczny jak bryła złota na
błotnistym pod łożu. - A teraz zmykaj stąd, nim ktoś cię zauważy.

- Och - mruknął android nieco bardziej sztywno niż zazwyczaj. - Tak, naturalnie.
Chciałem tylko dodać, że Artoo znalazł także źródło zakłócania rozmów w tej okolicy.
Kapitan Solo prosił, że gdybyśmy je znaleźli...

- Dobra - przerwał mu Calrissian. Zdawało mu się, że ktoś poru szał się za jedną z
grup komór spaarti na niższym poziomie. - Pamiętam. Idź tam razem z Artoo. I weźcie
ze sobÄ… paru Noghrich.

- Ja i Artoo? - zdziwił się Threepio. - Ale, proszę pana... Nagle z leżącego poniżej

Powered by MyScript