Po chwili zastanowienia dodał jednak bardzo stanowczo: - Nie pozwolę się porzucić. Życia zostało mi już niewiele, przez ten czas jednak muszę cię mieć w pobliżu. Tobie, Fredzie, jest przecież wszystko jedno, gdzie mieszkasz, a pracować możesz wszędzie. W zamku jest tyle miejsca, że nawet gdyby Henryk się ożenił, starczy go dla wszystkich. Co myślisz o tym, aby dla ciebie z Walerią urządzić lewe skrzydło? Ja bym nadal zajmował prawe, Henrykowi zaś pozostawimy do dyspozycji dwa piętra i budynek środkowy, gdyż jako główny przedstawiciel rodu ma prawo do największej powierzchni mieszkalnej. Każda część zamku ma oddzielne wejście, więc nikt nikomu nie będzie przeszkadzać. A jeżeli zechcemy się spotkać, nie będziemy musieli ani jeździć, ani chodzić za daleko. No i co sądzicie o moim planie? Wszyscy po kolei uściskali dziadka. Jego projekt przyjęto jednogłośnie. Tylko Fred zwrócił się żartobliwie do przyjaciela: - A co poczniesz, jeśli przyszła pani von Waldheim nie zgodzi się na to? Henryk parsknął śmiechem. - Moja żona będzie zawsze tego samego zdania co ja. Dziadek spojrzał nań badawczo. - Coś mi się zdaje, że jesteś bardzo pewny siebie. To zabrzmiało tak, jakbyś z góry wiedział, co cię czeka i komu przypadnie w udziale zaszczyt zostania twoją małżonką. - Masz rację dziadku. Wiem, lecz na wszelki wypadek nie wymieniam nazwiska. A może dostanę kosza? Wolę być ostrożny... - Chciałbym dożyć tej chwili, kiedy się ożenisz. - Doczekasz się, dziadku. Bądź spokojny. Dziś otrzymałem wiadomość, że będę miał wkrótce sposobność zobaczyć się z tą młodą damą. Bądź przygotowany na rychłą wieść o moich zaręczynach, gdyż widok Wali i Freda czyni mnie zawistnym... Stary pan von Waldheim zaczął się domyślać, o której panience napomyka Henryk. I on dowiedział się dzisiaj, że Kitty von Haller powróciła z matką do domu. Od dawna pragnął tego związku, choć nigdy nie rozmawiał na ten temat z wnukiem, aby mu nie narzucać swego zdania. Kiedy dostarczono kufry, Waleria przeprosiła panów i wyszła, aby się przebrać do kolacji. Służba była oczywiście niezmiernie podniecona i zaintrygowana jej pojawieniem się w zamku. Nagle znalazła się jakaś wnuczka jaśnie pana, która dotąd mieszkała, nie wiadomo dlaczego, u Hartmannów. Ci, co poszli po bagaż, nie dowiedzieli się niczego, bowiem starzy milczeli jak zaklęci. Karol i Hanka natomiast w ogóle nie wiedzieli, o co chodzi. Naocznie stwierdzono jedynie to, iż panna została przyjęta w zamku z olbrzymią radością. Służbie nie pozostawało nic innego, jak tylko czekać na dalszy rozwój wypadków. Waleria zeszła na kolację w eleganckiej wieczorowej kreacji. Oczarowała nie tylko trzech panów, lecz także wszystkich służących. Na jej cześć przygotowano małą ucztę. Dziadek przekomarzał się z Fredem, mówiąc mu, że na oficjalne zaręczyny będzie musiał jeszcze poczekać dopóty, dopóki nie nastąpi prawna adopcja jego narzeczonej. Na pociechę dorzucił, że postara się, by wszystkim formalnościom stało się zadość w jak najkrótszym terminie. - Nie zależy mi wcale na ogłoszeniu zaręczyn, drogi dziadku - rzekł Fred z uśmiechem. - Natomiast po zrękowinach nie chciałbym zwlekać ze ślubem. - A kiedy mianowicie chcecie się pobrać? Fred objął Walę gorącym, pełnym tęsknoty spojrzeniem. - Ja? Ja chciałbym już jutro... - odparł z głębokim westchnieniem. Panowie roześmieli się. Waleria spąsowiała. - A może w święta Bożego Narodzenia? - spytał dziadek. Fred westchnął znowu. - Boże Narodzenie? Kiedyż to będzie? Chyba za sto lat... Walu, czy to konieczne, żebyśmy czekali tak niesamowicie długo? Teraz i ona musiała się roześmiać. - Jestem przekonana, że dziadunio nie każe nam czekać bez końca! Fredzie mój drogi, musisz się nauczyć cierpliwości! - Ależ to takie trudne... Mieć szczęście w zasięgu ręki i nie móc go schwytać! Henryk zwrócił się do przyjaciela z niewinną miną: - Słuchaj, obiło mi się o uszy, że jesienią miałeś wyjechać z cyklem odczytów... Czyżbym się przesłyszał? - Niestety, słuch masz dobry! Na dodatek widzę, że cię to cieszy, niegodziwcze! I to ma być przyjaciel?! - Wiesz, obawiam się, że ja nie będę mógł ożenić się wcześniej, więc dlaczego właściwie tobie miałoby się powodzić lepiej ode mnie? Ja, biedny kawaler, i ty, szczęśliwy małżonek. Nie odpowiada mi taka kombinacja.
|