Ellen pospieszyła z odpowiedzią...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
TPC /IC:\KATALOG PROGRAM /$A+/$B+i odpowiadaTPC -IC:\KATALOG PROGRAM -$A+ -$B+***; * Moemy take przy wypisywaniu opcji uy zapisu skrconego, kt* *t...
»
"PPP (point-to-point) support"Tutaj odpowiedz yes, bedziesz mol laczyc sie za pomoca PPP z providerem...
»
– Tak jest, kapitanie – odpowiedział k’vaernijski dowódca...
»
Kiedy korzystasz z biblioteki open-uri, wystarczy, że wpiszesz instrukcję open() z adresem URL, a skrypt zwróci odpowiednią stronę WWW...
»
dawa mi rne pytania,na ktre mu do rzeczy odpowiadaem,wyj wszy cudzoziemsk wy-mow,niektre bdy i wyraenia chopskie,ktrych si w domu gospodarza mego...
»
Psychologia społeczna jest nauką empiryczną i dysponuje rozwiniętą grupą metod, które pomagają odpowiedzieć na pytania dotyczące zachowań społecznych,...
»
kiej trawy, farba, jeden lub wiê- cej kaczanów kukurydzy (odpowiadaj¹ce Matce Kukurydzy); skór-ki ró¿nych ptaków i czasami skalp...
»
passwd chatTa opcja okrela seri acuchw: wysyane dane-odpowied, przypominajc uniksowy skrypt chat i uywan do wsppracy z programem zmieniajcym hasa w...
»
Rozmowa miała zosta nagrana w korytarzu, eby poziom hałasu i odgłosy z zewn trz odpowiadały miejscu, w którym 2J miał ich rzekomo podsłuchiwa...
»
— Byłem — odpowiedziałem z wolna, bo naraz jak gdyby podłoga jęła odpływać mi spod stóp...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


— O tak, proszę pana. Pana Pundsa z Harchester.
— Orientował się we wszystkich jej sprawach?
— Chyba tak. Odkąd pamiętam, wszystkim się dla niej zajmował. To jego wezwała po upadku.
— Po upadku ze schodów?
— Tak, proszę pana.
— Zaraz, zaraz, kiedy dokładnie się to stało?
— Dzień po Poniedziałku Wielkanocnym. Dobrze pamiętam — wtrąciła się kucharka. — Widząc, że zjechało tylu gości, zostałam w poniedziałek na służbie, za to miałam wolne we środę.
Poirot błyskawicznym ruchem wydobył kieszonkowy kalendarz.
— Właśnie, właśnie. Poniedziałek Wielkanocny wypadł w tym roku trzynastego. Wobec tego panna Arundell uległa wypadkowi czternastego. List do mnie został napisany trzy dni później. Szkoda, że go nie wysłano. Może jednak nie jest jeszcze za późno — urwał. — Skłonny jestem przypuszczać, że… że zadanie, które pragnęła mi powierzyć, miało związek z którymś z… gości, o jakich przed chwilą wspomniałaś.
Uwaga, która mogła być jedynie strzałem na oślep, spotkała się z natychmiastową reakcją. Po twarzy Ellen przemknęło porozumiewawcze spojrzenie. Odwróciła się do kucharki, a ta je odwzajemniła.
— Pewnie chodzi o pana Karola — odparła.
— Może mi powiecie, kto był wtedy obecny… — zasugerował Poirot.
— Doktor Tanios z żoną, to znaczy z panią Bellą, panna Teresa i pan Karol.
— Wszyscy są krewnymi?
— Tak jest, proszę pana. To znaczy oprócz doktora Taniosa. W ogóle to on jest, zdaje się, Grekiem, czy kimś takim. Poślubił panią Bellę, siostrzenicę panny Arundell. Pan Karol i panna Teresa są rodzeństwem.
— Ach tak, rozumiem. Rodzinne spotkanie. Kiedy goście wyjechali?
— W środę rano. A doktor Tanios i pani Bella przyjechali znowu w następny weekend, ponieważ martwili się o pannę Arundell.
— A pan Karol i panna Teresa?
— Oni przyjechali tydzień po nich. W ostatni weekend przed śmiercią pani.
Odniosłem wrażenie, że ciekawość Poirota jest wprost nienasycona. Nie potrafiłem dostrzec sensu w zadawaniu tych nie kończących się pytań. Tajemnica została wyjaśniona i, moim zdaniem, im szybciej wycofałby się ze sprawy z godnością, tym lepiej.
Wydawał się pochwycić moją myśl.
— Eh bien — rzekł. Otrzymałem bardzo przydatne informacje. Będę musiał zasięgnąć rady pana Purvisa — chyba tak brzmiało jego nazwisko? Serdecznie dziękuję za pomoc.
Schylił się i poklepał Boba.
— Brave chien, va!* Kochałeś swoją panią.
Bob odpowiedział uprzejmie na te awanse i, ożywiony nadzieją drobnej zabawy, przyniósł spory kawałek węgla. Został za to skarcony, a węgiel mu odebrano. Posłał mi spojrzenie, szukając u mnie współczucia.
— Te kobiety — zdawał się mówić. — Nie żałują jedzenia, ale zabawa z nimi żadna.
Rozdział dziewiątyRekonstrukcja wypadku z piłką 
— A więc, Poirot — odezwałem się, gdy zamknęła się za nami furtka Littlegreen House — teraz jesteś zadowolony, mam nadzieję.
— Tak, przyjacielu, jestem zadowolony.
— Dzięki Bogu! Wszystkie tajemnice wyjaśnione. Mit Niegodziwej Pani do Towarzystwa i Bogatej Starszej Damy obalony. Spóźniony list, a nawet sławetny wypadek z psią piłką ukazane w ich prawdziwych barwach. Wszystko rozstrzygnięte zadowalająco i bez zarzutu.
Poirot zakaszlał sucho i odparł:
— Nie użyłbym słowa „zadowalająco”, Hastings.
— Zrobiłeś to przed chwilą.
— Nie. Nie powiedziałem, że stan rzeczy mnie zadowala. Oznajmiłem, iż moja ciekawość została zaspokojona w sposób zadowalający. Poznałem prawdę o wypadku z piłką.
— I jest ona nad wyraz prosta.
— Nie tak prosta, jak myślisz.
Kilka razy pokiwał głową, po czym ciągnął.
— Wiem o jednym drobiazgu, o którym ty nie wiesz.
— Cóż to takiego? — spytałem nieco sceptycznie.
— Wiem, że do listwy przy podłodze na szczycie schodów jest wbity gwóźdź.
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Miał śmiertelnie poważną minę.
— Cóż — rzekłem po chwili. — Dlaczego miałoby go tam nie być?
— Należy raczej zapytać, po co tam jest?
— Skąd mam wiedzieć. Może z jakichś zwykłych domowych powodów. Czy to ważne?
— Naturalnie. Ale nie przychodzi mi do głowy żaden zwykły domowy powód, dla którego ktoś miałby przybijać gwóźdź do listwy w tym konkretnym miejscu. Ponadto był starannie pokryty lakierem, aby nie rzucał się w oczy.
— Do czego zmierzasz, Poirot? Ty znasz powód?
— Mogę go sobie bez trudu wyobrazić. Gdybyś chciał rozciągnąć kawałek mocnej nici albo drutu w poprzek schodów na wysokości około stopy od podłogi, mógłbyś z jednej strony przywiązać ją do poręczy, ale od strony ściany potrzebowałbyś czegoś takiego jak gwóźdź.
— Poirot! — wykrzyknąłem. — Co ty, u licha, kombinujesz?
— Mon cher ami, odtwarzam przebieg wypadku z piłką. Chciałbyś posłuchać zrekonstruowanej przeze mnie wersji?

Powered by MyScript