Każda wiadomość była równie osobista, jak niepowtarzalny jest zapis fal mózgowych...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktw normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutw podmiotw Federacji, jak rwnie| innych aktw normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotw Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczeglnych podmiotw,- porozumieD midzynarodowych, ktre zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
zdaniami, ograniczony do związków formalnych lub uwzględniający równieŜ związki treściowe; (2) przez określenie punktu wyjścia i punktu dojścia...
»
czarna legenda dziejow polskiNiemiecki Instytut Historyczny - za KrzyżakamiZadbał o wybielenie Krzyżaków w Polsce również Niemiecki Instytut...
»
których zaspokojenie nauka społeczna ma ułatwić — będą nietylko „organiczne", lecz będą również wynikać ze społecznejistoty...
»
Wytworzenie si przywizania zaley od wraliwoci matki na potrzeby dziecka, ale rwnie od jego temperamentu (dzieci czciej reagujce strachem silniej reaguj...
»
rozmawiał?„Drugi” spostrzega bosmana, który również zjawił się na mostku:- Bosco, kto rozmawiał przez telefon podczas ma newrów?- Notre...
»
Podobnie jak próba opisania pojęcia sekty ma charakter teologiczny, tak również próba podziału sekt została dokonana opierając się na kryteriach...
»
terminu wierzyciel zoyby towar w magazynie ssiadujcym z magazynem du-nika, ktry w danych okolicznociach rwnie spon...
»
Bez wątpienia energia ki zawarta jest również w pokarmie, który zjadamy, w powietrzu, którym oddychamy, w wodzie, którą pijemy...
»
b gGetwa ze swych dbr dziedzicznych (Iclero) wwczas, gdy jeszcze haE i 7norski by w powijakach, a zyski z niego niewielkie: Rwnie podcawc ;;ny tvlko...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

W całym wszechświecie, z jego kwadrylionami ludzkich istot, prawdopodobieństwo natknięcia się na człowieka zdolnego do odbioru wezwania osobistego innej osoby było jak jeden do jedynki z dwudziestoma zerami.
Mózg Jontiego począł błyskawicznie tłumaczyć pozornie bezsensowne fale nadprzestrzenne.
— …wzywam… wzywam… wzywam… wzywam… Wysłanie wiadomości nie było już tak proste jak odbiór. Do wytworzenia wysoce specyficznych fal, które mogły nawiązać kontakt spoza Mgławicy, potrzebna jest specjalna aparatura Zamontowano ją w ozdobnym guziku, który Jonti nosił na prawym ramieniu. Gdy odbiorca znalazł się w spolaryzowanej przestrzeni, aparatura uruchamiała się automatycznie — musiał tylko pomyśleć i skoncentrować się.
— To ja! — nic więcej nie było potrzebne do identyfikacji. Monotonne powtórzenia sygnału wywoławczego umilkły i w jego go głowie rozbrzmiały słowa.
— Witamy. Widemos został stracony. Jak dotąd, informacja o egzekucji jest utrzymywana w tajemnicy przed opinią publiczną
— To mnie nie dziwi. Czy jeszcze ktoś został oskarżony?
— Nie, panie. Rządca nic nie zeznał. Dzielny i lojalny człowiek
— Tak. Trzeba jednak czegoś więcej niż odwaga i lojalność, Najlepszy dowód, że został schwytany. Odrobina tchórzostwa może się czasem przydać. Zresztą to nieważne! Rozmawiałem z jego synem, nowym rządcą. Otarł się już o śmierć. Wykorzystamy go.
— Czy możemy wiedzieć, w jaki sposób?
— Lepiej, żeby pokazały to fakty. Na tak wczesnym etapie nie mogę przewidzieć wszystkiego. Jutro rusza w podróż do Hinrika z Rhodii.
— Hinrik! Ten młody człowiek podejmuje ryzykowną grę.
Czy jest świadom, że…
— Powiedziałem mu tyle, ile mogłem — odparł szorstko Jonti. — Nie możemy mu zbytnio ufać, zanim się nie sprawdzi. W obecnej sytuacji należy traktować go jak zwykłego człowieka, takiego jak inni. Nie jest niezastąpiony. Nie wywołujcie mnie tu więcej, opuszczam Ziemię.
W ciszy i zadumie rozważał wypadki minionej doby. Powoli uśmiech rozjaśnił jego twarz. Wszystko zostało doskonale przygotowane, teraz dramat może rozwijać się sam.
Niczego nie pozostawiono przypadkowi.
3. Przypadek i zegarekPierwsza godzina lotu statku kosmicznego upłynęła zwyczajnie. Od kiedy pierwsza dłubanka zanurzyła się w nurcie rzeki, zamieszanie związane z wyjazdem jest zawsze takie samo.
Otrzymujesz swoje miejsce, oddajesz bagaże; nadchodzi pierwsza chwila obcości i bezsensownej krzątaniny. Ostatnie okrzyki pożegnania, zapadająca cisza, metaliczny odgłos zamykanych śluz i następujący po nim delikatny poświst po kiedy drzwi śluz przekręcają się wolno niczym ogromne śruby aż do osiągnięcia pełnej hermetyzacji.
Wreszcie wszechogarniająca cisza i czerwone sygnały rozbłyskujące w każdym pokoju: „Dopasować kombinezony antyprzyspieszeniowe… Dopasować kombinezony antyprzyspieszeniowe… Dopasować kombinezony antyprzyspieszeniowe”.
Stewardowie porządkują korytarze, pukają do drzwi kabin i zaglądając do środka mówią:
— Proszę uprzejmie założyć kombinezon.
Walczysz z kombinezonem, zimnym, ciasnym, niewygodnym — ale wyposażonym w hydrauliczne systemy równoważące przeciążenia, niezbędne przy starcie.
W dali rozbrzmiewa odgłos silników nuklearnych, pracujących na małej mocy manewrowej, i towarzyszący mu syk oleju w uginających się hydraulicznych amortyzatorach kombinezonów. Odchylasz się do tyłu, a potem wraz ze spadkiem przeciążenia wracasz do pozycji wyjściowej. Jeśli w tym momencie przetrzymasz mdłości, prawdopodobnie uda ci się uniknąć choroby morskiej do końca podróży.
 
Przez pierwsze trzy godziny lotu sala widokowa była zamknięta dla pasażerów. Długa kolejka chętnych czekała, aż statek opuści atmosferę i otworzą się podwójne drzwi. Czekali nie tylko stuprocentowi planetarianie (ci, którzy nigdy jeszcze nie byli w kosmosie), ale także sporo bardziej bywałych podróżnych.
Obejrzenie Ziemi z przestrzeni kosmicznej było jednym z turystycznych „obowiązków”.
Sala widokowa stanowiła pęcherz na „skórze” statku, bańkę z wygiętego, metrowej grubości plastiku o wytrzymałości stali. Ruchome osłony ze stali irydowej chroniły jego powłokę przed uszkodzeniami, gdy statek mknął przez atmosferę. Wygaszono światła i galeria była pełna ludzi. W blasku rzucanym przez Ziemię wyraźnie rysowały się spoglądające ponad osłonami twarze.

Powered by MyScript