rozmawiał?„Drugi” spostrzega bosmana, który również zjawił się na mostku:- Bosco, kto rozmawiał przez telefon podczas ma newrów?- Notre...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
S-Wybr drukarki B-Przesunicie do oboenia N-Liczba kopii U-Wielokrotno kopii generowana przez G-Jako grafiki T-Jako...
»
- ustaw federalnych i innych aktw normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutw podmiotw Federacji, jak rwnie| innych aktw normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotw Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczeglnych podmiotw,- porozumieD midzynarodowych, ktre zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
Opisane przez nas dążenie odwrotne — dążenie do przełamania skorupy odrębności i uwolnienia się z wynikających z niej ograniczeń i izolacji — jest...
»
Krasnoludy ruszyły do przodu zwartą grupą, przez cały czas walcząc z ogarniającą ich rozpaczą, a Hornborin wysoko uniósł rękę z Pierścieniem i ruszył w...
»
Palec środkowy krzywo wykręca przez handlowe śródmieście, obok sklepu Herky’s Merkentile & Pharmacy, obok dealera Hondy, u  którego piętrzą się i...
»
Ze wzgldu na rodzaj podmiotu, ktry jest zwizany terminem:- terminy wice organy procesowe;- terminy wice strony bd innych uczestnikw procesu...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...
»
r265W przyjętej przez Rząd „Strategii finansów publicznych i rozwoju gospodarczego Polska 2000-2010” stwierdzono, że prowadzona polityka gospodarcza ma...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Kapitan zmienia natychmiast zdanie o opanowaniu języka francuskiego przez
„naszego polskiego asystenta”. Zasypuje teraz Szermierza lawiną słów, z których ten ani
jednego nie może zrozumieć. Wreszcie eleve zdobywa się na prośbę, by kapitan mówił
wolno, ponieważ nic nie rozumie.
1 Le matelot (franc.) - marynarz.
Kapitan razem z oficerami jest zupełnie zdezorientowany: czy eleve udawał na
manewrach, że umie, czy udaje teraz, że nie umie?
Gdy po sześciu miesiącach wychodzili z Le Havre w następny rejs do Indochin,
Szermierz dziwił się bardzo, że wówczas nie rozumiał tak prostych i łatwych słów.
* * *
Tymczasem w Polsce powstały pierwsze przedsiębiorstwa żeglugowe: Żegluga Polska
oraz Polsko-Brytyjskie Towarzystwo Okrętowe. To ostatnie posiadało wtedy cztery parowce
towarowo-pasażerskie, utrzymujące komunikację pomiędzy Gdańskiem a Londynem i Hull:
„Premier”, „Warszawa”, „Łódź” oraz „Rewa”.
Trafiłem na „Rewę” w charakterze starszego marynarza. Zamieszkałem w klasycznym
kubryku, niemal takim samym jak na starych żaglowcach, wciśniętym w sam dziób statku
PRZED MASZTEM1. Przez kubryk przechodziły dwie grube rury, którymi biegły łańcuchy
kotwiczne. Pomiędzy nimi zamocowano żelazny piecyk, coś w rodzaju litewskiego „znicza”.
Do burt - jak gniazda jaskółcze - było przyczepionych osiem koi. W kubryku tym mieszkało
osób sześć i pół: sześciu starszych marynarzy oraz chłopak do obsługiwania nas.
Po zamustrowaniu na statek wprowadził mnie do kubryku bosman, z wyglądu
prawdziwy Tomcio Paluch z dużymi wąsami. Był to Kaszub o ptasim nazwisku, posiadający -
jak się później dowiedziałem - trzynaścioro dzieci. Z tego co mówił do mnie, niewiele zrazu
rozumiałem. Rzuciłem swój worek marynarski na wskazaną koję i przedstawiłem się siwemu
marynarzowi siedzącemu na wyższej koi z nogami spuszczonymi nad moją. Też Kaszub, miał
dla odmiany nazwisko czysto rybie. Bosman mówił dużo, ten - dużo milczał.
Po kubryku uganiał się miły, mały i dobrze odżywiony chłopak - Tadzio. Od niego
dowiedziałem się, że przyniesie mi czystą bieliznę pościelową, poduszkę i koce; że oprócz
śniadania, obiadu i kolacji prowiant wydawany jest na cały tydzień, że o kawę lub
herbatę troszczy się on, jak również o obiad i kolację.
Kubryk jaśniał czystością. Sufit i ściany pokrywał miałki korek zamalowany białą
olejną farbą. Koje również były pomalowane na biało, z wyjątkiem szerokich desek
chroniących przed wypadnięciem, które pociągnięto ciemnym lakierem. Pokład idealnie
wyszorowany, żarówki paliły się pod czysto wymytymi szkłami ochronnymi. Duży stół,
doczepiony do ściany kubryku, zaścielał czysty obrus towarzystwa Ellermans Wilson
Linę, z którego wzięło swój początek Polsko-Brytyjskie Towarzystwo Okrętowe. Nad
1 Wyrażenie „przed masztem” było synonimem służby w charakterze zwykłego marynarza. Oficerowie mieszkali zawsze
na rufie.
stołem wisiała polska bandera. W kubryku było ciepło od rozpalonego piecyka, koło
którego stała skrzynia żelazna z węglem.
Szybko przebrałem się w robocze drelichy i ruszyłem na pokład do roboty.
Dołączyłem do cieśli i pozostałych marynarzy zajętych „zejklarem”, czyli
przygotowywaniem statku do wyjścia w morze. Zakładaliśmy w otworach ładowni
szersztoki - szerokie żelazne szyny, na których opierają się dwumetrowej długości i
przeszło pół metra szerokie deski łukowe. Dopiero na to wszystko przychodzą po trzy
brezenty z grubego płótna, specjalnie impregnowanego. Brezenty zaciska się żelaznymi
sztabami i za-klinowuje dębowymi kołkami. Potem całą ładownię „la-szuje się” grubymi,
trzycalowymi linami, które tworzą coś na kształt sieci na brezentach. Do „zejklaru” należy
też opuszczenie w przygotowane gniazda, rozbrojenie i umocowanie olbrzymich bomów
ładunkowych.
Przy pracy poznałem bliżej swego kolegę z wachty. Spytał mnie o imię, a gdy mu
powiedziałem, wymienił swoje - Romek. Oznajmił mi, że będziemy mówili do siebie po
imieniu i w przerwie „na papierosa” spytał, czy znam dowcip o jego ciotce i kocie?
Powiedziałem, że jeszcze nie, więc zaczął mi zaraz opowiadać: ciotka jego mieszka w
Gdańsku i ma czarnego kota oraz papugę...
Ale w tej chwili bosman przerwał mu opowiadanie, wołając:
- Diachli, Romek! Baum jest ruten1, a ty o tym kocie...
Romek skończył palić i zaczęliśmy klarować borny nad ładowniami. Całe zwoje lin
należało zwinąć i związać - ładownia po ładowni, aż do wieczora. W śnieżycy, która
ogarnęła port, skończyliśmy „zejklar”.
Podczas manewrów wyjściowych znalazłem się na rufie. W oczekiwaniu na
puszczenie ostatniej liny rufowej Romek zdążył mi opowiedzieć, że ciotka razem z kotem
i papugą mieszkała w Gdańsku, na czwartym piętrze. I znów musiał przerwać
opowiadanie, bo trzeba było zwolnić tę ostatnią rufową linę, potem ją wybrać i sklarować.
Gdy oddaliśmy pilota, była dwudziesta z minutami. Poszedłem na oko. Stojąc
wśród wichury i śnieżnych szkwałów usiłowałem zobaczyć jakieś światło, by dać o nim
znać na mostek. Służył do tego ogromny dzwon: jedno uderzenie - światło z prawej burty,
dwa uderzenia w dzwon - światło z lewej burty, trzy uderzenia - światło na kursie, to
znaczy przed dziobem. Chłód straszny. Nie przypuszczałem, iż na wodzie zimą może być
aż tak zimno. Byłem cały niemal zdrętwiały. Myślałem, że nigdy nie doczekam się
zmiany.
1 Baum jest ruten (żargon kaszubsko-marynarski) - bom jest na zewnątrz.
Przyszedł wreszcie Romek, by mnie zmienić. Miałem teraz pełnić dyżur na

Powered by MyScript