„Służba jakaś” — pomyślałem sobie, a do niego powiadam:
— Byle to było coś pomyślnego, nie będę miał nic przeciw temu. Chętnie
posłucham.
Wtedy on wyjmuje cygaro z ust, ten Pedocer znaczy się, i zaczyna wygłaszać
całą droszę:
— Wy jesteście — mówi — Żydem niegłupim i nie weźmiecie mi za złe tego,
że będę z wami mówił otwarcie. Musicie wiedzieć — powiada — że ja prowadzę
duże interesy, a gdy ktoś prowadzi takie duże interesy jak ja. . .
„No tak — myślę sobie — to on o zajęciu dla mnie napomyka”. Przerywam
mu więc i odzywam się:
— Jak to powiada Gemara w sobotę, w Pereku: „Kto powiększa dostatek, powiększa też kłopoty”. Czy wy wiecie — pytam go — co ta Gemara oznacza?
Na to on odpowiada mi całkiem szczerze: — Ja wam powiem — powiada —
szczerą prawdę. Nigdy — mówi — Gemary się nie uczyłem i nawet — prawi —
nie wiem — powiada — jak ona wygląda.
Tak do mnie mówi, Pedocer znaczy się, śmiejąc się swoim drobniutkim
śmieszkiem. Czy wy aby pojmujecie to wszystko? Zdaje się, że skoro cię już pan
Bóg ukarał czyniąc cię nieukiem, niechaj przynajmniej będzie, jak się to mówi,
chata pokryszka, czyli na co masz się tym jeszcze przechwalać? Tak sobie tylko pomyślałem, głośno zaś rzekłem tak:
111
— Tak też właśnie was oceniłem — mówię. — Od razu pojąłem, że z tymi sprawami nie macie wiele wspólnego. Ale niechaj słyszę, co będzie dalej?
A on mi na to:
— A dalej chciałem wam rzec — powiada — że do moich interesów i mego
nazwiska — mówi — do mojego położenija nie pasuje mi — powiada — to, że
was wołają Tewje Mleczarz. Musicie wiedzieć — mówi — że ja znam się licz-
no z guberantorem — powiada — i do mnie do domu — mówi — może czasem
przyjść taki Brodzki czy Polakow, a może nawet sam Rotszyld także, cziem czort nie szutit’!? — Tak powiada do mnie, Pedocer znaczy się, a ja siedzę i patrzę na jego lśniącą łysinę myśląc przy tym: „Bardzo możliwe, że znasz się liczno z gu-bernatorem i że sam Rotszyld może kiedyś przyjść do twego domu, lecz mówisz
tak jak pies nad psy. . . ” I odzywam się nieco urażony:
— Cóż — pytam — ja mogę na to, jeśli do was istotnie kiedyś zawita taki
Rotszyld? — To wy pewno myślicie, że zrozumiał ten przytyk? „Ani niedźwiedzi,
ani lasu” — czyli ani początku nie widać!
— Chciałem — ciągnie dalej — ażebyście przestali — powiada — handlować
nabiałem i zajęli się — mówi — czym innym.
— I owszem — ja mu na to — powiedzcie tylko, czym?
— Czym chcecie — powiada. — Alboż to mało interesów jest na świecie? Ja
wam dopomogę, pieniędzy dam, ile będzie potrzeba, byleście — mówi — przesta-
li być Tewje Mleczarzem. Albo sza — powiada — wiecie wy co? A może byście
tak — mówi — raz-dwa-trzy wyjechali do Ameryki? Ha? — tak oto powiada,
Pedocer do mnie, znaczy się, zaciska cygaro w zębach, patrzy mi prosto w oczy,
a jego łysina połyskuje przy tym, że aż strach. . .
No i co odpowiedzieć takiemu prostakowi? Najpierw pomyślałem sobie:
„Czemu ty, Tewje, siedzisz tu jak gliniany golem? Wstań, ucałuj mezuzę, stuk-
nij drzwiami i "poszedł w swój świat" — czyli paszoł i bez pożegnania!” Tak strasznie mnie to zapiekło, aż w samiutką wątrobę! Co za chucpa u tego podriad-czika? Co znaczy, że każesz mi rzucić uczciwe, przyzwoite zajęcie i jechać do
Ameryki? Dlatego, że do ciebie może kiedyś przyjść jakiś Rotszyld, dlatego Tew-
je Mleczarz musi uciec w świat, gdzie go oczy poniosą?. . . A serce kipi we mnie
jak kocioł, a urażony jestem jeszcze jedną sprawą. Serce bolało mnie też i przez
nią, przez moją Bejłkie znaczy się. Czego ty tam siedzisz jak królewna wśród tych setek zegarów i tysiąca luster, podczas gdy ojca twego, Tewje, gonią kolistroj —
czyli pieką go żarzącymi węglami? Oby mi Pan Bóg zesłał tyle błogosławieństwa,
ile twoja siostra Hodł lepiej urządziła się od ciebie! Co prawda, to prawda — ale tamta nie posiada takiego domu jak ty i tak dużo rozmaitych fatałaszków, za to
|