Zobaczył, że Alessan pędzi prosto niczym jedna z jego strzał i na zwartych w kręgi najemników, jakby tym jednym bezpośrednim czynem chciał odciąć się od...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– SkoroÅ› go nie widziaÅ‚, skÄ…d możesz wiedzieć, że byÅ‚ na strychu? – Toć jego wÅ‚asna żona musiaÅ‚a chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
współobywatelom, że wÅ‚aÅ›ciwie jego wypychano, ażeby siÄ™ biÅ‚ z synem margrabiego o obra- zÄ™ ksiÄ™cia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
W¹tpliwoœci co do stanu psychicznego œwiadka i jego stanu rozwoju umys³owego mog¹ wynikaæ z informacji uzyskanych od innych osób w toku postêpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Jednakże gdy opuÅ›ciÅ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaÅ‚y i napuchÅ‚y tak, że nie mógÅ‚ dÅ‚użej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


ZacisnÄ…wszy zÄ™by, Devin rzuciÅ‚ siÄ™ rozpaczliwie za Alessanem. Kiedy jednak tuż obok niego wyrósÅ‚ olbrzymi barbadiorski jeździec o blond brodzie, Devin byÅ‚ sam i znajdowaÅ‚ siÄ™ o pół tuzina dÅ‚ugoÅ›ci w tyle za ksiÄ™ciem. KrzyknÄ…Å‚ z zaskocze­nia. Å»ycie uratowaÅ‚ mu Å›lepy instynkt samozachowawczy i wrodzone odruchy. GwaÅ‚townie zawróciÅ‚ konia w lewo, celu­jÄ…c w zauważone miejsce, a potem odchyliwszy siÄ™ w prawo, jak najbliżej ziemi, z caÅ‚ych siÅ‚ ciÄ…Å‚ w górÄ™. PoczuÅ‚ w zranionej nodze przeszywajÄ…cy ból i o maÅ‚o nie spadÅ‚ z konia. Klinga Barbadiorczyka przecięła ze Å›wistem powietrze w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilÄ… znajdowaÅ‚a siÄ™ gÅ‚owa Devina. O jed­no uderzenie serca później Devin poczuÅ‚, jak jego wÅ‚asny, groź­nie zakrzywiony w górÄ™ miecz przecina skórzanÄ… zbrojÄ™ i za­gÅ‚Ä™bia siÄ™ w ciaÅ‚o.
Barbadiorczyk krzyknął, a raczej zabulgotał. Zachwiał się dziko w siodle i wypuścił z ręki miecz. Dziwnie dziecinnym gestem uniósł do ust jedną dłoń, po czym przechylił się i zwalił powoli na ziemię niczym ścięte górskie drzewo.
Devin już oswobodziÅ‚ miecz. ObracajÄ…c konia, szukaÅ‚ prze­ciwników. Nikt jednak siÄ™ nie zbliżaÅ‚. Alessan byÅ‚ wraz z innymi w przedzie, gromiÄ…c najemników i starajÄ…c siÄ™ poÅ‚Ä…czyć z grupÄ… Ducasa i Arkina przedzierajÄ…cÄ… siÄ™ od wschodu.
Devin zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że to prawie koniec. Tak napraw­dÄ™ nie miaÅ‚ już nic do roboty. CzujÄ…c zÅ‚ożonÄ… mieszaninÄ™ emo­cji, których nawet nie próbowaÅ‚ w tej chwili zrozumieć, zoba­czyÅ‚ trzykrotnie wznoszÄ…cÄ… siÄ™ klingÄ™ ksiÄ™cia oraz Å›mierć trzech Barbadiorczyków. Sześć pochodni spadÅ‚o kolejno na zie­miÄ™, gdzie zgasÅ‚y. Wkrótce - Devinowi wydawaÅ‚o siÄ™, że nastÄ…­piÅ‚o to zaledwie kilka chwil po tym, jak wjechali do wÄ…wozu - zostaÅ‚ powalony i zabity ostatni Barbadiorczyk.
Wtedy wÅ‚aÅ›nie zobaczyÅ‚, co zostaÅ‚o z Tropiciela i jak mÅ‚o­dym byÅ‚ on czÅ‚owiekiem. Jego ciaÅ‚o zostaÅ‚o straszliwie strato­wane podczas walki. LeżaÅ‚o nienaturalnie poskrÄ™cane. JakimÅ› cudem ocalaÅ‚a twarz, chociaż dla patrzÄ…cego na niÄ… Devina to wÅ‚aÅ›nie byÅ‚o najgorsze ze wszystkiego. W ciele dziecka wciąż tkwiÅ‚y obie strzaÅ‚y, choć jedna z nich byÅ‚a uÅ‚amana.
Devin odwróciÅ‚ siÄ™. PogÅ‚askaÅ‚ konia otrzymanego od Alienor i przemówiÅ‚ do niego. NastÄ™pnie zmusiÅ‚ siÄ™, aby powrócić do czÅ‚owieka, którego zabiÅ‚. To byÅ‚o co innego niż zabicie Å›piÄ…cego żoÅ‚nierza w szopie Nievolenich. To miaÅ‚o miejsce w otwartej wojnie, a uzbrojony Barbadiorczyk zamachnÄ…Å‚ siÄ™ swoim po­tężnym mieczem, by pozbawić życia. Devin nie miaÅ‚ najmniej­szych zÅ‚udzeÅ„ co do swego losu, gdyby Barbadiorczycy i Tropi­ciel zaatakowali ich trójkÄ™ na pustkowiu.
WiaÅ‚ nadal zimny wiatr. Devin podniósÅ‚ wzrok i zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że jakiÅ› czas temu podjechaÅ‚ do niego cicho Alessan, i teraz on też patrzy na zabitego przez Devina czÅ‚owieka. Oba konie tupaÅ‚y i parskaÅ‚y, rozgorÄ…czkowane szaleÅ„stwem i za­pachem krwi.
- Uwierz mi, Devinie,jest mi przykro - mruknÄ…Å‚ cicho Ales­san, żeby nikt inny go nie usÅ‚yszaÅ‚. - Najtrudniej jest za pierw­szym razem, a ja nie daÅ‚em ci możliwoÅ›ci przygotowania siÄ™.
Devin potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. CzuÅ‚ siÄ™ wycieÅ„czony, niemal otÄ™­piaÅ‚y.
- Nie miaÅ‚eÅ› wyboru. Może tak jest lepiej. - OdchrzÄ…knÄ…Å‚ niezrÄ™cznie. - Alessanie, masz ważniejsze sprawy na gÅ‚owie. ZeszÅ‚ej jesieni w Lesie Sandrenich dokonaÅ‚em wyboru. Nie je­steÅ› za mnie odpowiedzialny.
- W jakiś sposób jestem.
- Nie w taki, żeby to miało znaczenie. Sam dokonałem wyboru.
- A czy przyjaźń nie ma znaczenia?
Devin zamilkł, nagle onieśmielony. Alessan potrafił tak działać na ludzi. Po chwili książę dodał:
- Kiedy wróciłem z Ouilei, byłem w twoim wieku. Przez chwilę wydawało się, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale w końcu tego nie zrobił. Devin domyślał się jednak, co Alessan ma na myśli, i coś w nim rozjarzyło się niczym świeca spokój nym płomieniem.
Jeszcze przez chwilę patrzyli na zabitego. Blade światło Vidomniego na nowiu było na tyle jasne, że dostrzegli rysujący się na jego twarzy ból.
- Wybrałem dobrowolnie i rozumiem potrzebę zabijania, ale chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję - powiedział Devin.
- Ja się nigdy nie przyzwyczaiłem - rzekł Alessan. Zawahał się. - Każdy z moich braci o ileż lepiej wypełniłby to, do czego zostałem zachowany przy życiu.
Devin odwrócił się wtedy, usiłując dostrzec w ciemności wyraz twarzy księcia. Po chwili powiedział:
- Nie znałem ich, lecz czy pozwolisz sobie powiedzieć, że w to wątpię? Naprawdę w to wątpię, Alessanie.
Po chwili książę dotknął jego ramienia.

Powered by MyScript