- Miejsce, gdzie przesuwają się skalne leża kontynentów? - Nie sądzę, przyjacielu. Dźwięk, który słyszymy, nie pochodzi od ruchów niespokojnej ziemi. To głos zwiastujący przebudzenie jednego kamienia. - Nie jestem pewien, czy cię rozumiem. - Belgarath zmarszczył brwi. - Kamień, który słyszymy, żyje. Stary czarodziej spojrzał na swego przyjaciela. - Istnieje tylko jeden żywy kamień, Gorimie. - Sam również zawsze tak myślałem. Słyszałem jednak głos Klejnotu Aldura, gdy wędrował po świecie, i ów nowy dźwięk pochodzi także od żywego kamienia. On się budzi, Belgaracie, i gromadzi swą moc. Jest zły, przyjacielu - tak zły, że nawet ziemia jęczy pod jego ciężarem. - Od jak dawna dociera do ciebie ten dźwięk? - Zaczęło się niedługo po śmierci przeklętego Toraka. Belgarath ściągnął wargi. - Od pewnego czasu wiemy, że w Mallorei coś się dzieje - stwierdził. - Nie mieliśmy jednak pojęcia, że jest to aż tak poważna sprawa. Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o tym kamieniu? - Jedynie jego imię - odparł Gorim. - Słyszeliśmy je, powtarzane szeptem w jaskiniach, pieczarach i szczelinach w skale. Nazywają go Sardius. Belgarath gwałtownie uniósł głowę. - Cthrag Sardius? Sardion? - Słyszałeś o nim? - Beldin natknął się na tę nazwę w Mallorei. Ma ona coś wspólnego z czymś zwanym Zandramas. Gorim sapnął, a jego twarz śmiertelnie zbladła. - Belgaracie! - wykrzyknął wstrząśnięty. - Co się stało? - W naszym języku to najpotworniejsze przekleństwo. Czarodziej popatrzył na niego ze zdumieniem. - Wydawało mi się, że znam wszystkie słowa w języku Ulgosów. Dlaczego więc nigdy go nie słyszałem? - Nikt by ci go nie powtórzył. - Nie sądziłem, że Ulgosi w ogóle znają jakiekolwiek przekleństwa. Co to w przybliżeniu znaczył - Wyraz ten oznacza zamieszanie - chaos - absolutne zaprzeczenie wszystkiego. To straszne słowo. Belgarath zmarszczył brwi. - Dlaczego ulgoskie przekleństwo miałoby pojawić się w Darshivie jako czyjeś imię albo nazwa? I do tego w związku z Sardionem? - Może to po prostu dwa różne określenia tej samej rzeczy? - Nie pomyślałem o tym - przyznał Belgarath. - Przypuszczam, że to możliwe. Wygląda na to, że mają podobne znaczenie. Polgara starannie pouczała Podarka, że nie powinien wtrącać się do rozmów starszych, tym razem jednak to, co miał do powiedzenia, było dość ważne, by złamać tę regułę. - To nie to samo - poinformował obu starców. Belgarath spojrzał na niego dziwnym wzrokiem. - Sardion jest kamieniem, prawda? - Tak - odparł Gorim. - Zandramas nie jest kamieniem. To człowiek. - Skąd możesz to wiedzieć, mój chłopcze? - Spotkaliśmy się - poinformował ich spokojnie Podarek. - Niezupełnie oko w oko, ale - no cóż... - trudno mu było to wytłumaczyć. - To przypominało cień - tyle że osoba, która go rzucała, była gdzieś daleko. - Projekcja - wyjaśnił Gorimowi Belgarath. - Dosyć prosta sztuczka. Grolimowie za nią przepadają. - Z powrotem przeniósł uwagę na chłopca. - Czy ten cień rozmawiał z tobą? Podarek przytaknął. - Powiedział, że mnie zabije. Czarodziej ze świstem wciągnął powietrze. - Mówiłeś o tym Polgarze? - Nie. A powinienem? - Nie sądziłeś, że to raczej ważne? - Uznałem, że to tylko pogróżka, żeby mnie przestraszyć. - I co? - Chodzi ci o to, czy mnie wystraszył? Nie, niezupełnie. - Czy ty przypadkiem trochę nie przesadzasz, Podarku? A może ludzie tak często grożą ci śmiercią, że zaczyna cię to nudzić? - Nie. To był jeden jedyny raz. Ale to tylko cień, a cień nie może przecież nikogo zranić. - Zetknąłeś się może z innymi podobnymi cieniami? - Tylko z Cyradis. - A kim jest Cyradis? - Nie jestem pewien. Mówiła tak, jak Mandorallen - wszystkie te “zasię”, “waszmość” i “azaliż” - a na oczach miała przepaskę. - Wieszczka - mruknął Belgarath. - Co ci powiedziała? - Że jeszcze się spotkamy - i że mnie lubi. - Z pewnością była to niezwykle miła rozmowa - stwierdził sucho czarodziej. - Nie trzymaj takich rzeczy w sekrecie, Podarku. Kiedy zdarzy się coś niezwykłego, opowiedz nam o tym. - Przepraszam - usprawiedliwiał się Podarek. - Myślałem tylko, że - cóż - ty i Polgara, i Durnik, wszyscy macie i tak dużo spraw na głowie.
|