- Nigdy nie robię posunięcia, dopóki nie wiem dokładnie, czego pragnę - stanowczo odpowiedział Ignacjusz...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
TPC /IC:\KATALOG PROGRAM /$A+/$B+i odpowiadaTPC -IC:\KATALOG PROGRAM -$A+ -$B+***; * Moemy take przy wypisywaniu opcji uy zapisu skrconego, kt* *t...
»
"PPP (point-to-point) support"Tutaj odpowiedz yes, bedziesz mol laczyc sie za pomoca PPP z providerem...
»
– Tak jest, kapitanie – odpowiedział k’vaernijski dowódca...
»
Kiedy korzystasz z biblioteki open-uri, wystarczy, że wpiszesz instrukcję open() z adresem URL, a skrypt zwróci odpowiednią stronę WWW...
»
dawa mi rne pytania,na ktre mu do rzeczy odpowiadaem,wyj wszy cudzoziemsk wy-mow,niektre bdy i wyraenia chopskie,ktrych si w domu gospodarza mego...
»
Psychologia społeczna jest nauką empiryczną i dysponuje rozwiniętą grupą metod, które pomagają odpowiedzieć na pytania dotyczące zachowań społecznych,...
»
kiej trawy, farba, jeden lub wiê- cej kaczanów kukurydzy (odpowiadaj¹ce Matce Kukurydzy); skór-ki ró¿nych ptaków i czasami skalp...
»
passwd chatTa opcja okrela seri acuchw: wysyane dane-odpowied, przypominajc uniksowy skrypt chat i uywan do wsppracy z programem zmieniajcym hasa w...
»
Rozmowa miała zosta nagrana w korytarzu, eby poziom hałasu i odgłosy z zewn trz odpowiadały miejscu, w którym 2J miał ich rzekomo podsłuchiwa...
»
— Byłem — odpowiedziałem z wolna, bo naraz jak gdyby podłoga jęła odpływać mi spod stóp...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Widziałem twego syna tylko raz, ale wiem o nim dużo. Dopilnowałem, żeby się wywiedziano, co i jak. Pewnego razu przechodziłem przez Dzielnicę Handlu i wtedy go zobaczyłem. Było tam z tuzin chłopców, podskakujących, tarmoszących się i wszczynających bójki, i był jeden, siedzący pod murem, który dłubał nożem w kawałku drewna. Zacząłem się mu przyglądać. Był inny niż jego rówieśnicy. Zauważyłem, że ma szerokie, ładnie zarysowane brwi. Chłopcy próbowali wciągnąć go do zabawy, ale on na nic nie zwracał uwagi. Wtedy jeden z nich podszedł i wyrwał mu ten kawałek drewna. Chłopak zerwał się w mgnieniu oka i ruszył do ataku, żeby go odzyskać. Dobrze się bił! Pomyślałem sobie: “Trzyma się na uboczu i pragnie, aby go zostawiono w spokoju, ale gotów jest walczyć o to, co jest dla niego ważne”. A potem powiedziałem sobie: “Oto chłopiec, którego chcę mieć za syna”. Byłem uszczęśliwiony, bo już od długiego czasu czyniłem poszukiwania. Zapytałem jednego z chłopców, kto to taki, a on odparł: “Jego ojcem jest Teron, który potrafi wychylić niejedną butelkę. Handluje barwnikiem z kopcia, nazywając go atramentem”. A więc, Teronie, mój dawny druhu, przyszedłem dziś do ciebie, żeby omówić warunki.
Sprzedawca piór westchnął ciężko.
- Otworzyłeś przede mną serce, Ignacjuszu. Pragnę ci dorównać. - Rozłożył ręce gestem niechętnej rezygnacji. - Mój szlachetny mały Ambroży jest światłem mego życia. Kocham go tak bardzo, że bez niego dom mój będzie pusty. Ale cóż to za ojciec, który stawia swoje szczęście na drodze szczęścia swego syna? Będzie tak, jak sobie życzysz. - I natychmiast zdecydowanie przeszedł do targów, jakby chciał szybko załatwić interes ze względu na męczący upał.
- Musi być pięciu świadków.
- Oczywiście. - Handlarz oliwą zdawał sobie sprawę z udręki, jaka zapanowała w umyśle Terona i przemówił łagodnie: - Wszystko odbędzie się zgodnie z prawem i dokładnie tak, jak trzeba. Trzy razy w obecności pięciu świadków powiesz, że chcesz sprzedać mi swojego syna i za każdym razem jeden z nich uderzy w mosiężne szalki ołowianą sztabką. Wszystko odbędzie się według przepisów prawa tak, aby twój syn - nie, teraz trzeba już mówić mój syn - żył wraz ze mną i moją żoną Persis w pełnym szczęściu i w końcu wszedł w posiadanie całego mego bogactwa.
Teron z trudem mógł mówić, gdyż wzruszenie ścisnęło mu gardło.
- Bardzo wysoko cenię sobie mego syna. Będę się z tobą twardo targował, Ignacjuszu.
Stosownie do tego układu wezwano pięciu świadków, aby wysłuchali Terona po raz pierwszy w życiu ubranego w białą nieskalaną togę (jego skąpa żona ostro protestowała z powodu tej ekstrawagancji), wyrażającego uroczyście zgodę na sprzedaż swego syna, Ambrożego, Ignacjuszowi, synowi Bazylego. Trzy razy jeden z pięciu świadków, Hiram z Sylenu, uderzył w szalki. Hiram był właścicielem niewielkich gajów oliwnych i dochody swoje mnożył naśladując wspaniałego Ignacjusza; czuł się ogromnie zaszczycony tym, że występuje w takim charakterze. Na zakończenie nowy ojciec powiedział:
- Nazwę mego syna Bazylim, po własnym ojcu. To największy zaszczyt, jakim go mogę obdarzyć, gdyż ojciec mój był wielkim człowiekiem.
- Szczęśliwy jest syn - powiedział zasmucony Teron - którego może napawać dumą osoba ojca. I szczęśliwy jest ojciec, który może wzbudzać taką dumę.
Ignacjusz, który każde zamierzenie doprowadzał do końca, nie tylko wręczył Teronowi pełną sumę, jaką uzgodniono, lecz oświadczył mu, że załatwił dla niego i jego rodziny przeniesienie na południe, do miasta Sydon, gdzie znaleziono dla niego o wiele bardziej dochodową pracę. Teron od razu przyznał, że było to rozsądne posunięcie. Odcięty od wszystkiego, co miało związek z jego poprzednim życiem, chłopiec o wiele łatwiej przystosuje się do nowego otoczenia.
- Lepiej będzie, jeśli więcej o mnie nie usłyszysz - powiedział Ignacjuszowi. - Im szybciej pamięć o domu zatrze się w umyśle chłopca, tym lżej będzie nam wszystkim. Bądź dla niego dobry, stary przyjacielu.

Powered by MyScript