Kiedy więc 9 kwietnia, czyli w
poniedziałek po oktawie Wielkiejnocy55, oba wojska spotkały się na polu, które
[zwano] Dobrym Polem56, czy to od żyznej ziemi, czy też dlatego że rozciągało się szeroko na wszystkie strony, pierwsze wszczęło walkę wojsko złożone z
krzyżowców, ochotników i kopaczy złota (uzyskało bowiem ten zaszczyt, o który gorliwie zabiegano, za zezwoleniem księcia Henryka)57. Obie strony zwarły
50 Ostatnio G. Labuda, op. cit., przyjął ustawienie oddziałów strony polskiej w jednej linii
— w kolejności podanej przez Długosza — od skrzydła prawego do lewego. W skład skrajnego, prawego skrzydła (oddział I) wchodzili zatem ochotnicy, górnicy, templariusze, których udział w bitwie jest pewny, i przypuszczalnie joannici (zob. B. Ulanowski, O
współudziale Templariuszów w bitwie pod Lignicą, RAU hf. t. 17, 1884, s. 275— 322 — znane są też ich straty).
51 Dziś Złotoryja na Dolnym Śląsku, jedno z najwcześniejszych miast śląskich: w 1211 r.
wydobywa się tu już złoto. Zatem udział kopaczy w bitwie jest możliwy.
52 Drugi oddział składał się z Małopolan (tj. reszty rycerstwa z bitew pod Turskiem W. i Chmielnikiem), którzy walczyli jeszcze z Tatarami pod Opolem — i z rycerstwa wielkopolskiego. Dowódcą był Sulisław z rodu Łabędziów, brat Włodzimierza poległego pod Chmielnikiem 18 III.
53 Historycy przyjmowali dawniej, że najsilniejszy oddział ks. Henryka II był w drugiej linii (w odwodzie). — Raczej jest możliwe, że oddział ten był w centrum linii bojowej, które w trakcie walki pozostało w tyle, a wysunęły się naprzód oba skrzydła (G. Labuda, Wojna, s.
219).
54 Liczebność wojsk polskich przyjmuje G. Labuda na ok. 7500 ludzi (dawniej przyjmowano 10000); natomiast Tatarów mogło być 8—10000 ludzi ustawionych
przypuszczalnie w 3 liniach.
55 Przyjęto w nauce datę bitwy 9 IV 1241 r. U Długosza jest omyłka w drugim określeniu chronologicznym, które oznacza 8 IV i jest wzięte z innego źródła. (Szczegółowe dowody u G.
Labudy, op. cit., s. 215).
56 Nazwa niem. Wolitat. Jednak teren bitwy był w innym miejscu niż wskazuje tradycja.
57 Udział w rozpoczęciu bitwy był w średniowieczu uważany za honor, choć ten pierwszy oddział (jak i w tym wypadku) zwykle ulegał zagładzie. Przebieg bil wy odtwarzało wielu historyków (A. Semkowicz,
się w ostrym natarciu. Krzyżowcy i obcy rycerze rozbili kopiami pierwsze szeregi Tatarów i posuwali się naprzód. Ale kiedy zaczęto walczyć wręcz na miecze,
łucznicy tatarscy tak otoczyli ze wszech stron oddział krzyżowców i
cudzoziemskich rycerzy, że inne oddziały polskie nie mogły mu przyjść z
pomocą bez narażenia się na niebezpieczeństwo. Zachwiał się i wreszcie legł pod gradem strzał, podobnie jak delikatne kłosy zbite gradem (bo wielu w nim było nieosłoniętych i nieopancerzonych). A kiedy padli tam syn Dypolda, margrabiego Moraw, Bolesław58, i inni rycerze z pierwszych szeregów, pozostali, których również przerzedziły strzały tatarskie, cofnęli się do oddziałów polskich.
Następnie dwa oddziały polskie pod wodzą rycerza Sulisława oraz księcia
opolskiego Mieczysława podejmują walkę, którą byłyby stoczyły szczęśliwie i wytrwale z trzema oddziałami Tatarów podstawiających zdrowych żołnierzy w
miejsce rannych i byłyby zadały Tatarom dotkliwą klęskę, ponieważ były
zabezpieczone od strzał tatarskich przez osłaniających je polskich kuszników.
Szyki tatarskie najpierw musiały się cofnąć, a wkrótce, kiedy Polacy natarli silniej na przerażonych — uciekać. Tymczasem ktoś z oddziałów tatarskich, nie wiadomo, czy ruskiego czy tatarskiego pochodzenia, biegając bardzo szybko tu i tam, między jednym a drugim wojskiem krzyczał okropnie, zwracając do obu
wojsk sprzeczne ze sobą słowa zachęty. Wołał bowiem po polsku: „Biegajcie, biegajcie"59, to znaczy: „Uciekajcie, uciekajcie", wprawiając Polaków w przera-
żenie, po tatarsku zaś zachęcał Tatarów do walki i wytrwania. Na to wołanie książę opolski Mieczysław, przekonany, że to nie krzyk wroga, ale swojego i przyjaciela, którym powoduje współczucie, a nie podstęp, zaniechawszy walki, uciekł i pociągnął do ucieczki wielką liczbę żołnierzy, zwłaszcza tych, którzy mu podlegali w trzecim oddziale. Kiedy książę Henryk zobaczył to na własne oczy i gdy mu o tym donieśli inni, zaczął wzdychać i lamentować, mówiąc: „Górze się nam stało", to
W. Zatorski, S. Krakowski i in.) — ostatnio G. Labuda — tylko na podstawie Długosza, bo inne źródła są całkiem lakoniczne. Zob. Wojna, s. 216-221.
58 Dwa razy jest tu wzmiankowana śmierć ks. Bolesława Szepiołki — raz we wstępnej —
powtórnie w ostatniej fazie bitwy, zob. s. 25.
59 Tych kilka polskich słów (zob. też niżej) uważanych w nauce za jeden z najstarszych polskich zapisów, niewątpliwie pochodzi z XIII w., skoro dwa wieki później piszący kronikarz musiał wyjaśniać ich znaczenie. Pierwszy to okrzyk dywersanta tatarskiego (który spowodował
przypuszczalnie ucieczką ks. Mieszka opolskiego). Zob. S. Urbańczyk, Najstarsze polskie zdania i J. Tyszkiewicz, O autentyczności zdania: Gorze się nam stało, Język Polski XLVI i XLVIII, 1966, 1968. Wyrazy te pochodzą niewątpliwie z zaginionej kroniki dominikańskiej.
|