Rozumiesz?- Tak...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
24) pyle kopalnianym niezabezpieczonym − rozumie się przez to pył kopalniany, który nie spełnia wymagań podanych w pkt 23, 25) wyrobisku niezagrożonym...
»
A on spytal: „Co rozumiesz przez odautomatyzowanie?”A na tym wlasnie polega cala medytacja - odautomatyzowanie...
»
Chodzenie po cywilnemu było zabronione regulami­nem, ale Kunze w pełni rozumiał, że mężczyzna w drodze na miłosną schadzkę wolał nie wyróżniać się...
»
duszy dostojnej; a przezegoizm rozumiem ow niewzruszon wiar, e takiejistocie, jak my jestemy, inne istoty z natury rzeczy musz podlega, i epowinny...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
Cywilizacja w rozumieniu francuskim i angielskim - to proces, za[ w kulturze, jej wytworach - dzieBach (ksi|ki, obrazy, systemy religijne, filozoficzne) -odbija si specyfika narodu
»
Rozumiejąc wzrost wartości informacji na skutek jej zakazania możemy zastosować zasadę niedostępności w dziedzinach wykraczających poza dobra materialne...
»
Może i niespecjalnie rozgarnięty, Millog jednakże rozumiał, że nieoczekiwani współtowarzysze podróży, którzy tak szybko i ostatecznie go zniewolili,...
»
- Rzecz została wyłożona popularnie - rozumiem - może pan usiąść...
»
- Rozumiem - odparł Gwynn, wskazując na towarzyszącą mu grupę...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Natrafiłeś na gniazdo os? - zapytał.
- Nie tych, których szukaliśmy. Przynajmniej na razie.
Jednak zbliżamy się.
- Mogę jakoś pomóc?
- Nie sądzę. - I natychmiast dodałem: - Zaczekaj.
Przypomniałem sobie, że to Lenny'ego wzywano, kiedy aresztowano moją siostrę. On zajmował się jej sprawami. Ufała mu.
- Czy Stacy wspominała ci coś o adopcji?
- Nie nadążam.
- Czy mówiła kiedyś o oddawaniu dziecka do adopcji albo w jakikolwiek inny sposób nawiązywała do tego tematu?
- Nie. Czy to ma jakiś związek z porwaniem?
- Możliwe.
- Niczego takiego nie pamiętam. Posłuchaj, mogą nas podsłuchiwać, więc powiem ci, dlaczego dzwonię. Pod twoim domem znaleźli trupa - faceta z dwiema kulami w głowie. - Lenny zdawał sobie sprawę z tego, że ja o tym wiem. Zakładałem, że mówił to na użytek tych, którzy mogli nas podsłuchiwać. - Jeszcze go nie zidentyfikowali, ale na podwórku Christie znaleźli broń, z której go zastrzelono.
To też mnie nie zdziwiło. Rachel przewidziała, że podrzucą broń.
- Rzecz w tym, Marc, że narzędziem zbrodni była ta sama broń, która zaginęła po strzelaninie w twoim domu. Już przeprowadzili badania balistyczne. Do ciebie i Moniki strzelano z dwóch różnych rodzajów broni, pamiętasz?
- Tak.
- No cóż, ten rewolwer - twój rewolwer - był jednym z tych dwóch, których użyto tamtego ranka.
Na moment zamknąłem oczy. Rachel bezgłośnie powiedziała „Co?”
- Lepiej już skończę - rzekł Lenny. - Jeśli chcesz, sprawdzę to ze Stacy i adopcją. Zobaczę, co uda mi się znaleźć. - Dzięki.
- Trzymaj się.
Rozłączyłem się. Odwróciłem się do Rachel i powiedziałem jej o znalezionej broni i wynikach prób balistycznych. Odchyliła głowę i przygryzła dolną wargę - następny zwyczaj znany mi z naszych dawnych randek. - To oznacza - powiedziała - że Pavel i jego wspólnicy byli zamieszani w pierwszy napad.
- A wątpiłaś w to?
- Cztery godziny temu podejrzewaliśmy, że to wszystko lipa, pamiętasz? Sądziliśmy, że ci ludzie mogli poznać dość faktów, by udawać, iż mają Tarę i wyciągnąć trochę pieniędzy od twojego teścia. Teraz znamy prawdę. Ci ludzie byli tamtego ranka w twoim domu. Brali udział w porwaniu Tary.
To miało sens, ale coś mi się nie zgadzało.
- Dokąd teraz jedziemy? - zapytałem.
- Logicznym krokiem byłaby wizyta u tego prawnika, Stevena Bacarda - powiedziała Rachel. - Rzecz w tym, że nie wiemy, czy jest ich szefem, czy tylko jednym z wykonawców.
Równie dobrze Denise Vanech może być mózgiem operacji, a on jej podwładnym. Albo oboje mogą pracować dla kogoś innego. Jeśli po prostu wpadniemy do jego biura, Bacard wszystkiemu zaprzeczy. To prawnik. Jest zbyt sprytny, żeby z nami rozmawiać.
- No, to co proponujesz?
- Sama nie wiem. Może czas wezwać federalnych. Może oni mogliby go przycisnąć.
Pokręciłem głową.
- To za długo potrwa.
- Możemy ich skłonić do szybkiego działania.
- Zakładając, że nam uwierzą, co jest mało prawdopodobne, jak szybkiego?
- Nie wiem, Marc.
Nie podobało mi się to.
- Załóżmy, że ta Denise Vanech nabrała podejrzeń. Załóżmy, że Tatiana przestraszy się i zadzwoni do niej ponownie. Albo że porywacze naprawdę mają swojego informatora. Zbyt wiele słabych punktów, Rachel.
- Co więc twoim zdaniem powinniśmy zrobić?
- Uderzyć z dwóch stron - powiedziałem bez zastanowienia.
Mieliśmy problem. Nagle znalazłem rozwiązanie.
- Ty zajmiesz się Denise Vanech. Ja Stevenem Bacardem.
Skoordynujemy działania tak, żeby uderzyć jednocześnie.
- Marc, to prawnik. Nic ci nie powie.
Spojrzała na mnie. Zobaczyła to w moich oczach. Verne wyprostował się i cicho zagwizdał. - Chcesz mu grozić? - zapytała Rachel.
- Mówimy o życiu mojego dziecka.
- Mówisz o braniu sprawiedliwości we własne ręce. - I zaraz dodała: - Znowu.
- Tak?
- Niedawno groziłeś bronią nieletniej.
- Chciałem ją tylko przestraszyć. Nigdy bym jej nie skrzywdził.
- Prawo...
- Prawo nie było w stanie pomóc mojej córce - warknąłem, powstrzymując gniew. Kątem oka zobaczyłem, że Verne kiwa głową.
- Byli zbyt zajęci marnowaniem czasu na szukanie dowodów przeciwko tobie.
Zdziwiła się.
- Przeciwko mnie?
- Lenny powiedział mi o tym, kiedy byliśmy w jego domu. Myślą, że ty to zrobiłaś. Beze mnie. Sądzą, że masz obsesję na moim punkcie albo coś takiego.
- Co?!
Wstałem od stolika.
- Posłuchaj, zamierzam, odwiedzić tego całego Bacarda. Nikomu nie chcę zrobić krzywdy, ale jeśli wie coś o mojej córce, zamierzam to z niego wycisnąć.
Verne podniósł zaciśniętą pięść.
- Dobrze powiedziane.

Powered by MyScript