Teolog, Martin Buber wyraża to w ten sposób: „Człowiek poszukuje potwierdzenia swego istnienia przez drugiego człowieka i chce być obecny w jego istnieniu - w skrytości i wstydliwie wypatruje jakiegoś «Tak», które pozwoli mu być, a które może otrzymać jedynie od innego człowieka". 12 Zapobiegać nieśmiałości w społeczeństwie Oto historia, którą lubił opowiadać mój dziadek, a która może stanowić wprowadzenie do naszego ostatniego z rozdziałów poświęconych przezwyciężaniu nieśmiałości: Pewnego dnia, w małej sycylijskiej wiosce, w poczekalni przychodni lekarskiej trzech pacjentów spierało się o przymioty swoich lekarzy. „Nie ma lekarza, który dokonywałby zabiegów sprawniej niż mój doktor", powiedział pan Ninni. „Potrafi bezboleśnie usunąć z moich stóp ciernie i rzepy, na które zdarza mi się nadepnąć, gdy pilnuję owiec". „To nic w porównaniu z doktorem Baccigaluppi, który wymyślił najwspanialsze lekarstwo kojące rany od lin, jakie robią mi się na dłoniach od wciągania na ląd łodzi rybackich". „Proste leczenie prostych dolegliwości", powiedział trzeci młody człowiek. „Zawsze, gdy opanowuje mnie obsesyjny lęk, że nie zdołam nakarmić mojej biednej rodziny, potrafię hipnotyzować się i odsuwać swoje troski poprzez wyobrażenie sobie, że jest dość chleba, by wykarmić wszystkich ludzi na ziemi - czego nauczył mnie dobry doktor Odrabmiz". Nie będąc w stanie rozwiązać problemu, który z ich lekarzy przewyższa innych, zwrócili się do starego dozorcy, który przysłuchiwał się ich rozmowie: „Staruszku, słyszałeś, jakie stosują metody leczenia, powiedz, który z naszych lekarzy jest twoim zdaniem najlepszy?" „Wszyscy są na pewno znakomitymi specjalistami i wykazują w swoim leczeniu wiele wiedzy i wyobraźni. Jestem tylko prostym, nie wykształconym człowiekiem i nie umiem wam pomóc rozstrzygnąć, która metoda leczenia i który z tych świetnych lekarzy jest najlepszy. Mogę jedynie zaofiarować parę butów panu, panie Ninni, swoje rękawice panu, który ciągnie liny, a mojemu głodnemu przyjacielowi miskę makaronu dzisiaj, a od jutra posadę mojego asystenta". Morał: Czasem prosty „manewr" zapobiegawczy okazuje się sensowniejszy od najcudowniej skomplikowanych kuracji. Do tej pory w Części II koncentrowaliśmy się na tym, co można zrotjić, abyśmy my sami i inni byli mniej nieśmiali. Wskazano wiele możliwości i zasugerowano szereg sposobów, które mogą zmniejszyć niepożądany wpływ nieśmiałości na nasze życie. Wspólną ich cechą był jednak nacisk na zmianę człowieka - jego sposób myślenia, odczuwania, mówienia i działania. Drugą wspólną cechą jest próba modyfikacji nieśmiałości po jej pojawieniu się. W tym ostatnim rozdziale chciałbym wspólnie z wami rozważyć zupełnie inne podejście do problemu nieśmiałości: przeciwdziałanie nieśmiałości, zanim jeszcze się pojawi, poprzez zmianę wartości kulturowych, norm społecznych i sił sytuacyjnych. Jest to z pewnością trudne zadanie, ale jeśli uda się je zrealizować, efekty będą szersze i bardziej trwałe. Skutki czy przyczyny Są dwa sposoby zmiany niepożądanego zachowania: można zmienić albo jego skutki, albo przyczyny. Pierwszy sposób to podstawowa zasada koncepcji modyfikacji zachowań, drugi stanowi podstawę strategii zapobiegawczych. Pierwszy polega na leczeniu tego, co nam dolega, drugi na uodpornieniu nas tak, byśmy nie zachorowali. Jednostki można leczyć z chorób poprzez zastosowanie odpowiedniej kuracji, ale w przypadku całych populacji należy zapobiegać chorobie poprzez zmianę warunków, które ją wywołują. Decyzja o tym, które z tych podejść zastosować, nie zależy tylko od tego, czy podejmujemy działanie przed, czy po pojawieniu się nieśmiałości. Chodzi tu o fundamentalne różnice pomiędzy filozofią pomagania osobom potrzebującym i polityką zmiany społecznej. Jeśli przyjąć, że nieśmiałość istnieje i dla większości osób nieśmiałych stanowi niepożądany problem, należy zaoferować im (i tobie) natychmiastową pomoc. Jednocześnie jednak można pracować nad tym, żeby inni nigdy nie musieli zmierzyć się z tym problemem. Oba podejścia do radzenia sobie z nieśmiałością mogą, i powinny, się wzajemnie wspierać. Oczywiście przełożenie tego pomysłu na praktykę nie zawsze jest łatwe. W naszej analizie nieśmiałości dokładnie przyjrzeliśmy się osobie nieśmiałej i uczyniliśmy ją odpowiedzialną za dokonanie zmian niezbędnych do przezwyciężenia nieśmiałości. A co ze społecznymi i kulturowymi korzeniami nieśmiałości? W jaki sposób wpływa na nie trening asertywności, postępująca relaksacja i inne ćwieczenia polegające na pomaganiu samemu sobie? Oczywiście nie wpływa na nie w żadnym stopniu. Toteż następne pokolenie nieśmiałych przygotowywane jest właśnie do tego, by zająć miejsce wszystkich tych „obecnie nieśmiałych", którym uda się wyzwolić i przyłączyć do szeregów osób „dawniej nieśmiałych". Pomimo zmian w jednostkach, system pozostaje ten sam. Pomimo wszystkich cudownych kuracji, epidemia trwa. Czasami nie dokonujemy koniecznych zmian dlatego, że zbyt usilnie pragniemy zmienić osoby, a nie sytuacje, czy wartości społeczne. Czasem też nie dostrzegamy rozwiązania, gdyż sami jesteśmy częścią problemu, lub nie dostrzegamy problemu, bo nie widzimy innych możliwości. Możemy odrzucić te końskie okulary przede wszystkim poprzez krótką analizę przypadków, w których zmiana w sytuacji lub zmiana społeczna podziałały lepiej niż bezpośrednie próby zmiany „osób sprawiających kłopoty". Zastanówmy się nad podanymi poniżej przykładami.
|