Może sprawdzić, czy zdoła odzyskać pierścień, zanim umrze. Może zanieść go w ofierze Morianie. Ku swemu zaskoczeniu zupełnie już nie odczuwała strachu. A może nie powinna być zaskoczona. Czyż riselka nie dała jej właśnie tej pewności, pewności przeprowadzenia jej przez zadawniony strach przed ciemnymi wodami do ostatniego portalu Moriany? Teraz wszystko się kończy. Powinno się skończyć dawno temu. Nic nie zobaczyła, machnęła nogami, płynąc dalej i głębiej, w kierunku miejsca, gdzie pierścień wpadł do wody. Czuła w sobie pewność, jasną i kryształowo czystą świadomość sposobu, w jaki wydarzenia zmierzały ku tej chwili. Chwili, w której po prostu umierając, może w końcu wybawić Tiganę. Znała historię Onestry i Cazala - znała ją każda osoba w tym porcie. Wszyscy wiedzieli, jakie klęski nastąpiły po śmierci Onestry. Brandin postawił wszystko na tę jedną uroczystość, nie mając innego wyboru w obliczu zbyt szybko sprowadzonej na niego wojny. Alberico go jednak zgładzi; nie może być innego wyniku. Dokładnie wiedziała, co się stanie po jej śmierci. Chaos i ostre potępienie, wyrok Triady na arogackiego, samozwańczego króla Zachodniej Dłoni. Nie będzie na zachodzie żadnej armii, która przeciwstawiłaby się Barbadiorczykowi. Alberico będzie mógł zebrać żniwo z Półwyspu Dłoni jak z winnicy lub zetrzeć go niczym ziarno w żarnach swej ambicji. Szkoda, pomyślała, ale naprawienie tego zła będzie musiało przypaść komu innemu. Będzie to pragnienie duszy następnego pokolenia. Jej własnym marzeniem, celem, jaki postawiła sobie z młodzieńczą dumą, siedząc dawno temu przy wygasłym kominku w domu ojca, było przywrócenie światu imienia Tigany. Jej jedynym życzeniem, gdyby dano jej jedno życzenie, zanim zamknie się nad nią ciemność i stanie się dla niej wszystkim, było to, żeby przed nadejściem końca Brandin odszedł, żeby znalazł sobie jakieś miejsce daleko od tego półwyspu. I żeby jakoś się dowiedział, że jego życie, gdziekolwiek by się udał, było ostatnim darem jej miłości. Jej własna śmierć nie miała znaczenia. Kobiety, które sypiały z imperatorami, zabijano. Nazywano je zdrajczyniami i zabijano na wiele różnych sposobów. Jednym z nich może być utonięcie. Zastanawiała się, czy zobaczy tu riselkę, morskozieloną istotę morza, wysłanniczkę przeznaczenia, strażniczkę progów. Zastanawiała się, czy przed końcem otrzyma jakąś ostateczną wizję. Czy przyjdzie do niej Adaon, surowy i wspaniały bóg, objawiając jej się tak, jak objawił się Micaeli dawno temu na plaży. Co prawda nie była Micaelą, jasną, ładną i niewinną w młodości. Nie sądziła, że ujrzy boga. Zamiast niego zobaczyła pierścień. Znajdował się po jej prawej stronie i nieco powyżej, opadając przez wolno poruszające się, zimne wody niczym obietnica lub wysłuchana modlitwa, daleko od słonecznego światła. Wyciągnęła rękę z senną powolnością wszystkich ruchów w głębinie morza, chwyciła pierścień i włożyła go, żeby mogła umrzeć jako oblubienica morza z morskim złotem na palcu. Zanurkowała już bardzo głęboko. Przefiltrowane światło prawie tu nie docierało. Wiedziała, że niedługo zabraknie jej powietrza, a potrzeba wynurzenia stanie się coraz przemożniejsza, coraz bardziej odruchowa. Spojrzała na pierścień, pierścień Brandina, swoją ostatnią i jedyną nadzieję. Uniosła go do ust i ucałowała, a potem oderwała oczy, życie i długie poszukiwanie od powierzchni i słonecznego blasku, od miłości. Zanurkowała głębiej, zmuszając się do najwyższego wysiłku. Wtedy, właśnie wtedy, zaczęły się wizje. Zobaczyła wyraźnie obraz ojca z dłutem i młotkiem w ręku, z ramionami i torsem pokrytym miałkim marmurowym pyłem, jak razem z księciem chodzi po dziedzińcu pracowni, a Valentin poufałym gestem opiera mu rękę na ramieniu, a potem zobaczyła go takim, jaki był przed odjazdem na wojnę - skrępowany i ponury. Następnie w jej myślach zagościł Baerd: jako chłopiec o miłym usposobieniu, który zawsze wydawał się roześmiany, a potem szlochający pod jej drzwiami w noc, kiedy odszedł Naddo, a po chwili wtulony w nią w zniszczonym, zalanym księżycową poświatą świecie, a w końcu w drzwiach domu owej nocy, kiedy odszedł. Następnie Dianora zobaczyła matkę - i poczuła, jakby płynęła przez te wszystkie lata z powrotem do swojej rodziny. Wszystkie bowiem obrazy matki pochodziły sprzed upadku, sprzed okresu szaleństwa, z czasów, kiedy jej głos wydawał się zdolny ogrzać wieczorne powietrze, a jej dotyk odegnać gorączkę i strach przed ciemnością.
|